Siedziała na tarasie za domem, przyglądając się okolicy. Zimny wiatr muskał jej skórę, jednak jej wcale to nie przeszkadzało. Podobnie jak nieprzyjemny dreszcz, który przechodził przez jej ciało. Teraz siedziała i skupiała się na swoich myślach, które tworzyły w jej umyśle chaos, nad którym ona już dawno nie panowała. To wszystko było ponad jej siły. Chociaż brzmiało to absurdalnie. W końcu wiekami żyła w piekle. Miejscu wiecznych męczarni i cierpień a przerosła ją relacje z pozoru zwyczajnym śmiertelnikiem.
Jednak czy Caden był zwyczajny? Z pozoru tak. Młody mężczyzna, który resztkami sił starał się wiązać koniec z końcem i jakoś trzymać się życia. Wydawał się zwyczajny, jednak przecież ktoś zwyczajny nie mógłby namieszać jej w głowie. Była córką diabła. Częścią świata, który dla wielu był tylko bajką. Kimś daleko poza ten świat. A jednak on namieszali w jej głowie. Sprawił, że zaczęła panikować i się gubić. A dla niej to było coś nowego. Zazwyczaj świetnie panowała nad własnym życiem. Miała wszystko pod pełną kontrolę. I to on. Z pozoru zwykły śmiertelni wprowadził w jej życie chaos.
— Ponoć nie możesz wychodzić z domu. — Zauważył blondyn, stając obok niej. Przeniosła na niego leniwie spojrzenie i wzięła głębszy oddech.
— Ogród się liczy. Tutaj jeszcze mogę wyjść. — Wyjaśniła, opierając się o ścianę domu. — Tobie to jednak trzeba wszystko tłumaczyć.
— Ał. — Rzucił, siadając obok niej. — Co tak zepsuło ci dzień, że chodzisz wściekła jak osa?
— Samo bycie tutaj wystarczy. — Zapewniła, uciekając od niego spojrzeniem. Była zagubiona. A on i jego obecność tylko wszystko komplikowały. — Więc nie zadawaj mi takich głupich pytań.
— Chodź do środka. Jest zimno. — Zauważył, podnosząc się z ziemi. Podał jej dłoń, by jej pomóc ona jednak nie była chętna, by ją przyjąć.
— Może twojemu kruchemu ciałku jest zimno. Jednak ja nie jestem tak słaba. — Zapewniła, krzywiąc się przy tym lekko.
— Dobra teraz jesteś suką. Serio możesz mieć gorszy dzień, jednak co łaska się na mnie nie wyżywaj. — Zarządał, krzyżując ramiona na piersi.
— Proszę cię, sam się w to wpakowałeś pozwalając mi zostać. Kto normalny spoufala się z córką samego diabła. Tylko idiota. — Zauważyła, poprawiając ciemne włosy. Fala wyrzutów sumienia zalała ją nagła, jednak ona postanowiła ją zignorować.
— O chuj ci dzisiaj chodzi? Rano jeszcze byłaś normalna a teraz? Jestem chyba jedyną osobą, która cię tutaj lubi. Innych skutecznie od siebie odepchnęłaś, więc się uspokój. Zanim posuniesz się za daleko. — Polecił, kierując się w stronę domu. — Polubiłem cię naprawdę. Dlatego wiem, że możesz być dobra. Nie musisz już udawać takiej złej. — Zapewnił, na co ta parsknęłam szorstkim śmiechem.
— Polubiłeś mnie? Caden ty lubisz kłamstwo, które stworzyłam byś mnie lubił. — Zapewniła, podnosząc się z ziemi. — Widzisz te oczy, w które tak lubisz patrzyć? — Spytała, wskazując swoją twarz. — To kłamstwo. — Zauważyła, a jej oczy stały się czarne. — Wszystko we mnie jest tylko kłamstwem i iluzją. Oczy to dopiero początek długiej listy. Więc jak możesz powiedzieć, że mnie lubisz?
— Myśl, że ktoś cię lubi jest dla ciebie aż tak szalona? — Dopytał, unosząc jedną brew. — Wiem, co próbujesz zrobić. Odepchnąć mnie, bo boisz się uczyć i przywiązania. Jednak mnie nie pozbędziesz się tak łatwo.
— Ja nie mam uczyć. Nie umiem lubić ani kochać. Mogę tylko zazdrościć i nienawidzić. To mój świat. Wieczny mrok i cierpienie. — Zauważyła, rozkładając ręce. — Zabijałam. Męczyłam duszę w piekle i robiłam wszystko, co przeczy ludzkiej moralności.
— I co jeszcze? Co robiłaś, czego się nie domyśliłem. Zaskocz mnie. — Poprosił, zdzierając pewność z jej twarzy. Była pewna, że tyle wystarczy. Zszokuje go i odepchnie odchodząc bez tego cholernego ucisku w klatce piersiowej, który towarzyszył jej ostatnimi czasy.
— Jesteś szalony. — Zauważyła, omijając go. Skończyły jej się argumenty w tej kłótni, więc dla niej to był koniec dyskusji.
— Bo wierzę, że mogę cię kochać. Może. Za to ty jesteś żałosna. — Oświadczył, na co ta zatrzymała się w miejscu. Odwróciła się do niego przodem gotowa by coś zrobić. Kiedy jednak po raz kolejny spojrzała mu w oczy, po prostu nie mogła. Nie umiała go uderzyć ani zrobić mu żadnej krzywych. Jemy nie. — Próbujesz mnie odepchnąć, zamiast porozmawiać i powiedzieć czego się boisz. Bo się boisz i to widać. Więc nie ciągnij tego cyrku i powiedz, co się stało.
— Co się stało? Dobra. Stałam się słaba. Przez ciebie. Mieszasz mi w głowie. Przy tobie czuje rzeczy, których nie rozumiem i których się boję. To się stało. — Wykrzyczała, przeczesując włosy palcami. — Nie chce tego czuć. To znaczy... Czuje się przy tobie, nie wiem dziwnie. Lubię to uczycie. Jednak czuje, że ono sprawia, że jestem słaba.
— Jakie to uczucie? — Spytał, korzystając z tego, że się uniosła. Mówiła szybko i może mało składnie. Jednak o to mu chodziło. Chciał od niej wyciągnąć jak najwięcej, póki miał taką okazję.
— Nie mam pojęcia. Nigdy wcześniej tego nie czułam. To dla mnie coś nowego. Wcześniej nie czułam nic dobrego. Tylko negatywne emocje. Całe życie oglądałam cierpienie i ból. Przechadzałam się po piekle, oglądając duszę cierpiące od wieków. A teraz? Nie ma już tego, co znam. Sprawiasz, że czuję coś nowego i coś chyba dobrego. Pewnie powinno mnie to cieszyć, bo uciszyłeś ten ból, który czułam całe życie. Jednak nie umiem. Czuje się przez to słaba. Tracę kontrolę nad sytuacją i to mnie przeraża.
— W końcu powiedziałaś, szczerze co czujesz. To duży postęp. — Przyznał bardzo spokojnie. Jego łagodny ton mocno kontrastował z agresją w jej głosie. Gdyby ktoś nie rozumiał, o czym mówią mógł nawet odnieść wrażenie, że wcale nie rozmawiają ze sobą.
— Czemu jesteś taki spokojny? Powinieneś się wściec i mnie wyrzucić. — Zauważyła zrezygnowana. Nie tak zaplanowała sobie tę rozmowę.
— Jestem spokojny, bo postanowiłeś sobie, że cię uratuje. W końcu zawsze marzyłem o przeżyciu wielkiej romantycznej historii. Z tym że zawsze wydawało mi się, że to ktoś uratuje mnie. Jednak tak też może być. — Przyznał, a ona zamilkła. Wzięła głębszy wdech pozwalając sobie na to, by się uspokoić.
— Nie uratujesz nikogo, kto tego nie chce. — Zauważyła, na co ten wzruszył ramionami.
— Nie mówię, że to zrobię. Mówię, że chce spróbować nie dla samego efektu. A przeżycia czegoś szalonego. — Wyjaśnił, jednak ona nadal go nie rozumiała.
— Dlaczego zrobisz coś, co może cię zranić skoro najpewniej nic to nie przyniesie? — Dopytała usilnie probojąc sobie to wszystko poukładać.
— Bo tylko silne emocje sprawiają, że człowiek naprawdę czuje się żywy.
CZYTASZ
Sinners And Mortals
FantasyZstąpiła na ziemię, by posiąść trzy dusze. Dwie już zniszczyła tylko jedna pozostała. Po koronę piekła już sięga. I nagle coś się zmienia, a korona sprzed oczu jej znika.