XL

7 2 0
                                    

Siedziała na tarasie za domem, przyglądając się okolicy. Zimny wiatr muskał jej skórę, jednak jej wcale to nie przeszkadzało. Podobnie jak nieprzyjemny dreszcz, który przechodził przez jej ciało. Teraz siedziała i skupiała się na swoich myślach, które tworzyły w jej umyśle chaos, nad którym ona już dawno nie panowała. To wszystko było ponad jej siły. Chociaż brzmiało to absurdalnie. W końcu wiekami żyła w piekle. Miejscu wiecznych męczarni i cierpień a przerosła ją relacje z pozoru zwyczajnym śmiertelnikiem.

Jednak czy Caden był zwyczajny? Z pozoru tak. Młody mężczyzna, który resztkami sił starał się wiązać koniec z końcem i jakoś trzymać się życia. Wydawał się zwyczajny, jednak przecież ktoś zwyczajny nie mógłby namieszać jej w głowie. Była córką diabła. Częścią świata, który dla wielu był tylko bajką. Kimś daleko poza ten świat. A jednak on namieszali w jej głowie. Sprawił, że zaczęła panikować i się gubić. A dla niej to było coś nowego. Zazwyczaj świetnie panowała nad własnym życiem. Miała wszystko pod pełną kontrolę. I to on. Z pozoru zwykły śmiertelni wprowadził w jej życie chaos.

— Ponoć nie możesz wychodzić z domu. — Zauważył blondyn, stając obok niej. Przeniosła na niego leniwie spojrzenie i wzięła głębszy oddech.

— Ogród się liczy. Tutaj jeszcze mogę wyjść. — Wyjaśniła, opierając się o ścianę domu. — Tobie to jednak trzeba wszystko tłumaczyć.

— Ał. — Rzucił, siadając obok niej. — Co tak zepsuło ci dzień, że chodzisz wściekła jak osa?

— Samo bycie tutaj wystarczy. — Zapewniła, uciekając od niego spojrzeniem. Była zagubiona. A on i jego obecność tylko wszystko komplikowały. — Więc nie zadawaj mi takich głupich pytań.

— Chodź do środka. Jest zimno. — Zauważył, podnosząc się z ziemi. Podał jej dłoń, by jej pomóc ona jednak nie była chętna, by ją przyjąć.

— Może twojemu kruchemu ciałku jest zimno. Jednak ja nie jestem tak słaba. — Zapewniła, krzywiąc się przy tym lekko.

— Dobra teraz jesteś suką. Serio możesz mieć gorszy dzień, jednak co łaska się na mnie nie wyżywaj. — Zarządał, krzyżując ramiona na piersi.

— Proszę cię, sam się w to wpakowałeś pozwalając mi zostać. Kto normalny spoufala się z córką samego diabła. Tylko idiota. — Zauważyła, poprawiając ciemne włosy. Fala wyrzutów sumienia zalała ją nagła, jednak ona postanowiła ją zignorować.

— O chuj ci dzisiaj chodzi? Rano jeszcze byłaś normalna a teraz? Jestem chyba jedyną osobą, która cię tutaj lubi. Innych skutecznie od siebie odepchnęłaś, więc się uspokój. Zanim posuniesz się za daleko. — Polecił, kierując się w stronę domu. — Polubiłem cię naprawdę. Dlatego wiem, że możesz być dobra. Nie musisz już udawać takiej złej. — Zapewnił, na co ta parsknęłam szorstkim śmiechem.

— Polubiłeś mnie? Caden ty lubisz kłamstwo, które stworzyłam byś mnie lubił. — Zapewniła, podnosząc się z ziemi. — Widzisz te oczy, w które tak lubisz patrzyć? — Spytała, wskazując swoją twarz. — To kłamstwo. — Zauważyła, a jej oczy stały się czarne. — Wszystko we mnie jest tylko kłamstwem i iluzją. Oczy to dopiero początek długiej listy. Więc jak możesz powiedzieć, że mnie lubisz?

— Myśl, że ktoś cię lubi jest dla ciebie aż tak szalona? — Dopytał, unosząc jedną brew. — Wiem, co próbujesz zrobić. Odepchnąć mnie, bo boisz się uczyć i przywiązania. Jednak mnie nie pozbędziesz się tak łatwo.

— Ja nie mam uczyć. Nie umiem lubić ani kochać. Mogę tylko zazdrościć i nienawidzić. To mój świat. Wieczny mrok i cierpienie. — Zauważyła, rozkładając ręce. — Zabijałam. Męczyłam duszę w piekle i robiłam wszystko, co przeczy ludzkiej moralności.

— I co jeszcze? Co robiłaś, czego się nie domyśliłem. Zaskocz mnie. — Poprosił, zdzierając pewność z jej twarzy. Była pewna, że tyle wystarczy. Zszokuje go i odepchnie odchodząc bez tego cholernego ucisku w klatce piersiowej, który towarzyszył jej ostatnimi czasy.

— Jesteś szalony. — Zauważyła, omijając go. Skończyły jej się argumenty w tej kłótni, więc dla niej to był koniec dyskusji.

— Bo wierzę, że mogę cię kochać. Może. Za to ty jesteś żałosna. — Oświadczył, na co ta zatrzymała się w miejscu. Odwróciła się do niego przodem gotowa by coś zrobić. Kiedy jednak po raz kolejny spojrzała mu w oczy, po prostu nie mogła. Nie umiała go uderzyć ani zrobić mu żadnej krzywych. Jemy nie. — Próbujesz mnie odepchnąć, zamiast porozmawiać i powiedzieć czego się boisz. Bo się boisz i to widać. Więc nie ciągnij tego cyrku i powiedz, co się stało.

— Co się stało? Dobra. Stałam się słaba. Przez ciebie. Mieszasz mi w głowie. Przy tobie czuje rzeczy, których nie rozumiem i których się boję. To się stało. — Wykrzyczała, przeczesując włosy palcami. — Nie chce tego czuć. To znaczy... Czuje się przy tobie, nie wiem dziwnie. Lubię to uczycie. Jednak czuje, że ono sprawia, że jestem słaba.

— Jakie to uczucie? — Spytał, korzystając z tego, że się uniosła. Mówiła szybko i może mało składnie. Jednak o to mu chodziło. Chciał od niej wyciągnąć jak najwięcej, póki miał taką okazję.

— Nie mam pojęcia. Nigdy wcześniej tego nie czułam. To dla mnie coś nowego. Wcześniej nie czułam nic dobrego. Tylko negatywne emocje. Całe życie oglądałam cierpienie i ból. Przechadzałam się po piekle, oglądając duszę cierpiące od wieków. A teraz? Nie ma już tego, co znam. Sprawiasz, że czuję coś nowego i coś chyba dobrego. Pewnie powinno mnie to cieszyć, bo uciszyłeś ten ból, który czułam całe życie. Jednak nie umiem. Czuje się przez to słaba. Tracę kontrolę nad sytuacją i to mnie przeraża.

— W końcu powiedziałaś, szczerze co czujesz. To duży postęp. — Przyznał bardzo spokojnie. Jego łagodny ton mocno kontrastował z agresją w jej głosie. Gdyby ktoś nie rozumiał, o czym mówią mógł nawet odnieść wrażenie, że wcale nie rozmawiają ze sobą.

— Czemu jesteś taki spokojny? Powinieneś się wściec i mnie wyrzucić. — Zauważyła zrezygnowana. Nie tak zaplanowała sobie tę rozmowę.

— Jestem spokojny, bo postanowiłeś sobie, że cię uratuje. W końcu zawsze marzyłem o przeżyciu wielkiej romantycznej historii. Z tym że zawsze wydawało mi się, że to ktoś uratuje mnie. Jednak tak też może być. — Przyznał, a ona zamilkła. Wzięła głębszy wdech pozwalając sobie na to, by się uspokoić.

— Nie uratujesz nikogo, kto tego nie chce. — Zauważyła, na co ten wzruszył ramionami.

— Nie mówię, że to zrobię. Mówię, że chce spróbować nie dla samego efektu. A przeżycia czegoś szalonego. — Wyjaśnił, jednak ona nadal go nie rozumiała.

— Dlaczego zrobisz coś, co może cię zranić skoro najpewniej nic to nie przyniesie? — Dopytała usilnie probojąc sobie to wszystko poukładać.

— Bo tylko silne emocje sprawiają, że człowiek naprawdę czuje się żywy.

Sinners And Mortals Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz