XLI

9 1 0
                                    

Nieco niepewnie przekroczyła próg łazienki. Jej wzrok niemal od razu spoczął na sylwetce ludzkiej malującej się za szyby. Zdjęła z siebie ubranie i rozsunęła przeszklone drzwi wchodząc do środka kabiny. Wzrokiem dokładnie przeskanowała jego plecy. Nigdy wcześniej nie była w stanie tego dostrzec. Jednak wzdłuż jego kręgosłupa w górę części pleców szła blizna. Delikatnie wypukły zaskakująco równy pasek, który od razu wzbudził w niej dreszcze. Od pierwszych chwil, kiedy go dostrzegła zaczęła układać sobie scenariusze tego, co się stało. Bo chciała wiedzieć. Sama nie wiedziała dlaczego. Może przez czystą ciekawość a może troskę, która ostatnio niepokojąco wypełniała jej ciało.

Położyła palec na bliźnie i po niej przejechała. Na ten gest ciało blondyna spięło się w wyraźny sposób. Ona jednak zdała się to ignorować. Przyglądała się uszkodzonej skórze jakby od samego patrzenia miała poznać odpowiedzi na wszystkie pytania, które uroiły się w jej głowie.

— Wypadek samochodowy. — Wyjaśnił bardzo pobieżnie stwierdzając, że dalsze tłumaczenie nie ma większego celu. — A tak właściwie to blizna po zabiegu.

— Przepraszam. — Mruknęła tak cicho jakby chciałaby wypowiedzenie tego słowa pozostało w jej świadomości. Jakby było ono największym wstydem. Zniewagą, której nie byłaby w stanie przeboleć.

— Nie rozumiem, za co mnie przepraszasz. — Wyjaśnił a ta opuściła wzrok. Czuła się jak besztane dziecko, którym nigdy nawet nie była. Nie czuła się do końca komfortowo w sytuacji, w której to nie ona dominowała. Jednak postanowiła brnąć w to dalej. Niczym największą masochistka.

— Za to jaka jestem. Za rzeczy, które robię i mówię. Za chaos w twoim życiu, o który nigdy nie prosiłeś. — Wymieniła zmuszając się, by spojrzeć mu w oczy. To było tak trudne, że sama nie mogła w to uwierzyć.

Saren było jak dziecko mimo kilku wieków życia. Nie znała się na emocjach, przez co się w nich gubiła. Nie rozumiała, co ma z nimi zrobić i jak je interpretować. Nie była też pewna co robić, by było między nimi dobrze. Przez co popełniała błędy z pozoru podstawowe. Takie, których nikt normalny nigdy by nie popełnił. Bo taka już była. Zepsuta i dosłownie przeklęta.

— Życie z tobą jest tak cholernie pogmatwane, że jest w tym pewniej urok. — Przyznał przeczesując mokre włosy palcami. — Nawet jeśli czasem robisz rzeczy, które wydają się tak nielogiczne. Popełniasz tak podstawowe błędy, że niektórzy stwierdziliby, że robisz to specjalnie.

— Moje poprzednie relacje ograniczały się do jednego numerka, więc czasem się nie dziwię. Oprócz tego miałam tylko rodzeństwo, z którym łączyła mnie niezdrową rywalizacją i nienawiść. No i ojca, który był, ale nazywam go ojcem tylko dlatego, że mnie spłodził. — Wyjawiła, jakby to nie było wcale tak oczywiste. Ten pokręcił głową, odgarniając z jej twarzy mokre włosy.

— Mówiłem Ci już coś o zrzucaniu swoich problemów na złe relacje z ojcem. — Przypomniał, na co ta przewróciła oczami. — Ale przeprosiny przyjęte.

— Dzięki Ci łaskawco. — Mruknęła, kładąc dłoń na lewą pierś. Uniósł ją lekko do góry wskazując na bliznę, które była pod nią lekko ukryta. — Najstarszy brat słynny Danjal, kiedy byłam młodsza, wyrwał mi serce. Tak dla zabawy. Byłam najmłodsza, więc byłam najłatwiejszym celem. Zabierał je i chował, a ja musiałam go szukać.

— Wyrwanie serca cię nie zabije? — Dopytał, na co ona pokręciła głową przecząco.

— Musiałby je przebić specjalnym ostrzem. Samo wyrwanie tylko mnie osłabiało. — Wyjaśniła, opierając się o szybę. — Miałam doprawdy urocze dzieciństwo.

— Widzę, że oboje mamy ciekawe historie. — Zauważył, na co ta skinęła głową. — To. — Rzucił, pokazując bliznę nad kolanem. — Kuzyn przejechał mnie rowerem. Nie tak tragiczne, jak Twoje, ale pamiętam, że strasznie wtedy ryczałem.

— To. — Pokazała na bliznę nad biodrem. — Od bicza. Nie posłuchałam kiedyś Mictlan. Jednej z moich starszych sióstr, na którą ojciec zrzucił zajmowanie się mną. Wkurzona mnie zbiczowała.

— Ja mam po pasie. — Zdradził, pokazując swoje udo i pośladki. — Ojciec bił mnie skórzanym pasem, kiedy uznał, że zasłużyłem. Nie jakoś często. Zrobił to może dwa razy, ale bardzo mocno.

— Na pewno nie zasłużyłeś. Żadne dziecko nigdy nie zasłużyło. — Zapewniła, dotykając jego obojczyka. — To po bójce? — Dopytała, na co ten skinął głową. — Bojowy z ciebie chłopak.

— Ponoć laski lubią facetów z bliznami. — Zauważył, na co ta parsknęła śmiechem.

— Tak zdecydowanie. W tym momencie nie tylko przez prysznic jestem mokra. —Zdradziła, puszczając mu oczko.

— Demony się w ogóle myją? — Dopytał, na co ta pokiwała głową na tak. — Szok. — Mruknął, polewając jej ciało płynem do mycia. — Będziesz pachniała mną. Ale to cię raczej nie zabije.

— No nie wiem. Zobaczymy, jak mnie umyjesz. — Zauważyła zabierając mu butelkę, polała jego ciało odkładając plastikowe opakowanie na miejsce.

To była dla Saren kolejne nowe przeżycie. Kiedy on mył ją a ona jego. Miała wrażenie, że wkroczyli na nowy poziom intymności. Mycie się nawzajem w zaskakujący dla niej sposób okazało się bardziej intymne niż seks. Czego nigdy się nie spodziewała. I o dziwo bardzo jej się to spodobało. Kiedy ją mył. I kiedy później suszył jej ciało ręcznikiem i ubrał na nią swoje ubrania, które ostatnimi czasy nosiła częściej niż swoje. To było tak zwyczajne i magiczne.

— Po co to robimy? — Spytała, kiedy ten polecił jej zdjęcie poszewek z poduszek. Jak się okazało, demony nie były zbyt sprawnymi paniami domu i brunetka miała problem nawet z tym.

— Bo chyba okłamałaś mnie z tym myciem. — Wyjaśnił a sens wypowiedzianych przez niego słów, dotarł do niej dopiero po chwili. Oburzona rzuciła do niego, poduszką czego ten w ogóle się nie spodziewał.

— I po co tyle agresji? — Spytał, ubierając na poduszkę nową poszewkę. — Załóż prześcieradło. — Polecił, na co ta skrzywiła się lekko. Mimo wszystko podjęła się zadania, którego wykonanie zajęło jej dłuższą chwilę.

— W życiu nie widziałem kogoś tak nieporadnego w takich sprawach, jak ty. —Zauważył Caden rzucając poduszki i kołdrę na łóżko. — Przypomnij mi, żebym nigdy za ciebie nie wychodził.

— Spokojnie. Materiał na żonę ze mnie taki jak z ciebie na męża. — Zauważyła, przykrywając się kołdrą.

Blondyn wszedł na łóżko i zakrył ich obu prześcieradłem. Przeniósł na nią spojrzenie i szeroko się uśmiechał. A ona nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cisnął się na jej usta.

— Co ty masz z tym chowaniem się pod pościelą? — Dopytała, obracając się do niego tyłem.

— To, że każda para musi mieć coś swojego. Nasze jest chowanie się w fortach z koców. — Wyjaśnił, obejmując ją w pasie.

A ona musiała przyznać, że nigdy w życiu nie czuła się właśnie tak.

Jakby spokój przeniknął przez jej całe ciało przynosząc przejemne, lecz zgubne poczucie tego, że już zawsze będzie dobrze.

Sinners And Mortals Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz