XXV

15 3 0
                                    

Bast niewzruszona kompletnie niczym podeszła do drzwi niewielkiego domu. Zdecydowanie z całego swojego rodzeństwa to ona spędziła z ludźmi najwięcej czasu. Dlatego nic co widziała, nie robiło na niej wrażenia. Znała zasady, które panowały w tym świecie. Umiała się do nich dostosować, i to tak dobrze, że nikt nie był w stanie stwierdzić, że jakkolwiek odstaje od ludzi. Wbrew temu, co twierdziło jej rodzeństwo, to ona znała się na nich najlepiej. Znała ich przyzwyczajenia. Rozumiała tok ich myślenia. Dlatego też spodziewała się reakcji mężczyzny. Jednak tylko on mógł pomóc.

Zabawne córki samego diabła skazane na łaskę zwykłego śmiertelnika.

Brunetka, by ułatwić sobie zadanie zapukała do drzwi ogonem. Nie musiała czekać długo na relacje właściciela domu, który raczej nie spodziewał się tego, co zastanie za drzwiami.

— Czyli jednak ruszyło cię... — Zaczął, jednak nie zdołał dokończyć. To, co zobaczył po otworzeniu drzwi, dosłownie odjęło mu mowę.

— Tak wiem. Nie masz pojęcia, o co chodzi i jesteś przerażony, jednak nie mamy na to czasu. — Oświadczyła starsza z sióstr, jak gdyby nigdy nic wchodząc do domu. — Jesteś ochrzczony? — Spytała co tylko i wyłączenie spotęgowało jego zdziwienie.

— Jakie to ma w ogóle znaczenie? Co się stało? Czemu jej krew jest czarna? — Kolejne pytania opuszczały jego usta w zatrważającym tempie. Mówił tak szybko, że gdyby nawet chciała, nie zdołałaby odpowiedzieć na te pytania. Jednak na swoje szczęście wcale nie miała zamiaru wszystkiego mu tłumaczy.

— Dobra słuchaj. To. — Rzuciła wskazując na sztylet, który nadal tkwił w ciele jej siostry. — Zaklęte ostrze wykute w niebie. Może je wyjąć tylko osoba ochrzczona. — Wyjaśniła jednak to wcale nie była odpowiedź, która jakkolwiek go zadowalała czy coś mu rozjaśniała. —Wiem, że masz od cholery pytań. Jednak musisz wiedzieć, że ona teraz przeżywa katusze, jakie w życiu ci się nie śniły. — Dodała, wskazując Saren.

I te słowa w jakimś stopniu go otrzeźwiły. Myśl o tym, że ona cierpi, była dziwnie bolesna. Chociaż już samo wspomnienie, że może jej pomóc, była pocieszająca.

— Jestem ochrzczony. — Odpowiedział po chwili.

— Więc to z niej wyjmij. — Poleciła, w taki sposób jakby była zdziwiona, że ten jeszcze na to nie wpadł. Caden podszedł do ciała demonicy i złapał za trzon ostrza. I w tym momencie poczuł się dziwnie. Jakby nieznana mu siła wypełniała jego ciało. W końcu pociągnął za sztylet i z lekkim trudem wyjął go z jej ciała chcąc podać go Bast. — O nie. Zachowaj i najlepiej gdzieś schowaj. Może jakiś anioł kiedyś się po to zgłosi.

— Anioł? Zresztą nieważne. Kim ty w ogóle jesteś? — Spytał uznając, że właśnie to pytanie jest teraz istotniejsze.

— Jestem Bast. Starsza siostra Saren. — Wyznała uznając, że tyle może mu o sobie powiedzieć.

— Czekaj. Jak ta bogini Bast? — Dopytał zszokowany. Zwykle był dosyć ogarniętym facetem, który raczej nie panikował. Jednak cała ta sytuacja zdecydowanie go przerosła.

— Musi odpocząć. Sztylet mocno ją osłabił. Obudzi się za dzień góra dwa. — Wyjaśniła, kompletnie ignorując jego pytanie. Ruszyła w stronę wyjaśnia, nie zamierzając przesiadywać tutaj ani chwili dłużej.

— I tak po prostu sobie pójdziesz? Taka z ciebie siostra? — Dopytał widocznie oburzony, na co ta westchnęła cicho.

— Uwierz mi na nasze standardy to, że ją tutaj przyniosłam, czyni mnie siostrą roku. — Zapewniła zgodnie z prawdę. — Co tylko potęguje fakt, że powinnam uciekać. Saren ściągnęła na nas kłopoty. I to ogromne kłopoty. — Dodała z uwagą obserwując strach, malujący się na jego twarzy. — To ona powinna ci to wszystko wyjaśnić. Przekaż jej, że wróciłam do domu. Będzie wiedziała, o co chodzi. Zresztą ty po rozmowie z nią też będziesz wiedział. — Zapewniła, opuszczając jego dom.

Blondyn był w szoku. Jeszcze wczoraj Saren jak gdyby nigdy nic wygłupiała się z nim w forcie z kocy. A teraz leżała z ogromną raną w ciele, z której sączyła się czarna krew. Nie oddychała. Jednak w tym momencie to była chyba najmniej dziwna rzecz.

Spojrzał na sztylet w dłoni nie wiedząc, co ma z nim zrobić. Po chwili namysłu ruszył do kuchni. Z jednej szuflady wyjął ścierkę i owinął nią przedmiot, który chwilowo schował w jednej z szafek. Założył, że Saren będzie wiedziała lepiej co z nim zrobić. I powie mu o tym, kiedy się obudzi.

Właśnie Saren.

Nie był pewien co teraz. Powinien opatrzyć ranę czy jej nie dotykać? To było pierwsze pytanie, jakie w tej sytuacji przyszło do jego głowy. Ostatecznie jednak wyjął apteczkę i wrócił do kobiety. Siostra położyła ją na stole, co w tym momencie stawiało go w dobrej sytuacji.

Oczyścił jej ranę i zakrył ją opatrunkiem. Nie był lekarzem. Jednak miał w tym jakieś minimalne doświadczenie. Chociaż to zapewne i tak nie miało znaczenia. W końcu ona raczej nie była kimś, kto tego lekarza potrzebuje.

Wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł do pokoju. Położył ją na łóżku, podejmując na szybko kolejne decyzje. Z trudem zdjął jej ubrania, zamieniając je na wygodniejszy dres. Przykrył ją kocem i spojrzał na jej bladą twarz.

— Kim a może raczej czym jesteś? — Spytał, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi. — Od początku wiedziałem, że jesteś inna. Jednak żeby aż tak. — Kontynuował, sam nie wiedział dlaczego. Była nieprzytomna i raczej go nie słyszała. — Mam tyle pytań, że nie jestem pewien czy starczy nam wieczności na tę rozmowę. — Dodał, na koniec podnosząc się z łóżka. Wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Wiedział, że lepiej już nie pomoże. Poza tym musiał iść do pracy. Mimo tego, w co nieświadomie dał się wplatać, był tylko człowiekiem. Który musiał opłacić rachunki i czymś zapełnić garnki. Chociaż praca barmana nie była pracą marzeń, zapewniała mu niezbędne pieniądze. A on na tym etapie życie wcale nie chciał więcej.

Czym ona mogła być? To pytanie dręczyło go bez ustanku. Niby jej wersja wydarzeń przeszłości mogła być trochę niespójna, a ona nieco dziwna jednak początkowo nie wzbudziło to w nim podejrzeń. W końcu on sam nie mówił jej wszystkiego. I każdy jest na swój sposób dziwny. Jednak to, czego dowiedział się od Bast już dało mu podstawy do snucia pewnych teorii.

Anioł? Czyżby chodziło o tę biblijną istotę? Czy właśnie kompletni przez przypadek uwikłał się w jakieś mistyczne wojny między aniołami i demonami? Czy Saren zatem była demonem?

A może kimś znacznie potężniejszym?

Sinners And Mortals Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz