Rozdział 26 Plan życia

25 5 0
                                        

Fides Punica - Kartagińska wierność

Siedziałam obok Avery, która założyła na siebie gruby, różowy sweter i białe dżinsy. Włosy miała rozpuszczone i opadały na poduszki kanapy. Wyglądała wyjątkowo rześko, w przeciwieństwie do mnie. Czułam, jakby ktoś po mnie przejechał. Powieki mi się zamykały, bolały nogi, a dodatkowo miałam przeklęty katar. Teraz tylko czekałam na ból gardła. Piłam już czwarty kubek kawy i czułam się tylko trochę lepiej, jednak wciąż tragicznie.

Mądrze byłoby pójść spać, jednak ja nigdy nie słynęłam z inteligentnych decyzji. A nawet gdybym już to zrobiła, skończyłoby się na leżeniu, gapieniu w sufit i frustracji. Jak wróciliśmy z Cassem, zaczęłam rozczytywać kartki, bo jako jedyna znałam ten język, niestety. Pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że matka tak bardzo nalegała na lekcje języka. Oczywiście wcześniej wzięłam długą kąpiel, po której moja skóra była zaczerwieniona od wysokiej temperatury.

Ubrałam podkoszulek, koszulę i dopiero fioletowy sweter. Na nogach miałam dwie warstwy skarpetek. Oczywiście pod nimi znajdowała się masa małych ranek od kamyków w jaskini. Kto by pomyślał, że tam będę? Na pewno nie ja. Moje włosy były upięte w kok na czubku głowy, który tylko cudem jeszcze się trzymał, a na szyi miałam gruby szalik. Cassian nalegał, bym się położyła, ale wiedziałam, że i tak nie zasnę. Po tych snach zawsze było to trudne, a bardziej niemożliwe. Wciąż byłam na niego zła, jednak teraz odłożyliśmy na chwilę topór wojenny.

– Amberly – usłyszałam głos.

– Tak? – odezwałam się, nie unosząc głowy znad kartki papieru, którą teraz czytałam. Xander wyrwał mnie z zamyślenia.

– Już trzeci raz do ciebie mówię. Wszystko dobrze?

– Tak – powtórzyłam i uniosłam wzrok. – O co pytałeś?

– Co wiemy? – zapytał ponownie.

– Są trzy tajne przejścia. – Odchrząknęłam i wzięłam jeszcze jeden łyk czarnego napoju. – Dla służby, pod dywanami i za posągami. – popatrzyłam na mapę, by nie powiedzieć nic złego. Mój mózg już przestał działać, mimo że było dopiero południe. – Dla służby rozsiane są po całym zamku i dobrze dostosowanie do tego, by Fae się w nich poruszały. Może ciutkę niższe są sufity, przez to, że w tamtych czasach Fae byli niżsi, ale nie powinien być to wielki problem. Te pod dywanami są bardzo ciasne i wąskie. Mają być ostatnią drogą ucieczki... skąd ich wielkość. Prowadzą do stajni. Za to te za posągami prowadzą do innych posągów w korytarzach, a niektóre prowadzą do komnat. Są też jakby okna w obrazach. One także połączone są z tymi tunelami za posągami. Nie wiem, po co one zostały stworzone, ale są. Wszystkie inne wejścia, czyli okna, drzwi i balkony zawierają... czujniki ruchu i ciężkości. Pewnie jakieś inne zabezpieczania też mają. Te, co wymieniał Cassian.

– Czyli zostają nam tajne wejścia. Do włamania się – streścił cały mój monolog książę. Rozsiadł się na fotelu i przez cały czas nie odrywał ode mnie oczu.

– Dokładnie.

– Coś jeszcze wiadomo? – zapytała Brie.

– Strażników przy każdych drzwiach jest po trzech. Wymieniają się co kilka godzin, ale zawsze przy drzwiach zostaje trójka. No, chyba że jest sytuacja wysokiego ryzyka. Taka jak atak, to zostaje ich dwóch. Jednak to chyba się nigdy nie wydarzyło. Pewnie są też zaklęcia iluzji i tym podobne, ale nie może być ich za dużo, bo moc przedmiotów by się niszczyła lub... mogła niszczyć. – Popatrzyłam na kartkę, na której notowałam najistotniejsze szczegóły. – Coś takiego. To było dziwnie zapisane. Podobno już jeden atak został przeprowadzony, tak pisano w listach. By odnaleźć miecz lub coś ostrego. – Wzięłam list z tymi małymi literami, które było bardzo trudno rozczytać. Mogłam przysiąść, że widziałam jeszcze gdzieś takie pismo. Jednak teraz nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie. – Za bardzo nie zrozumiałam.

VeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz