Oficjalne przesłuchania zostały rozpoczęte.
Niekończące się rozmowy. Te same pytania zadawane raz po raz kilku osobom z rzędu. Sprawdzanie błędu ich słów i wiarygodności każdego zdania. Wyłapanie tego, co było najważniejsze. Co mogło przydać się Harry'emu w dalszym śledztwie.
Ale życie nie było aż takie proste. Podobnie jak przesłuchania. A już na pewno nie młodych osób, które niespecjalnie przepadały za jakimikolwiek organami prawa.
Dlatego też rozmowa z nastolatkami była dla Harry'ego istnym synonimem tragedii. Spora część była opryskliwa i niespecjalnie chciała współpracować z psiarnią. Oczywiście zdarzyły się również mniej problematyczne jednostki i to z nimi chętniej rozmawiał również Styles. Musiał jednak często ciągnąć nastolatków za język, bo ci szybko zmieniali temat albo za bardzo się nakręcali.
Siedział w sali, gdzie dokonywano przesłuchań. Nie wyglądała inaczej niż jak zwykłe biuro, w którego rogu stała kamera, która miała dokumentować zeznania, które składały kolejne osoby tak, aby można było to przedstawić w sądzie jako pełnoprawny dowód.
Harry siedział naprzeciwko jednego z chłopaków, który chodził do tej samej klasy co Brandon. Widać było, że nastolatek ledwie powstrzymuje się, aby nie zacząć bujać się na krześle i to tylko dlatego, że brunet zdążył mu już zwrócić kilka razy na to uwagę.
— Kolegowaliście się? — zapytał Styles, wpatrując się w przesłuchiwanego.
— Kolegowaliśmy? Pan z kosmosu się urwał czy nie słuchał poprzednich? — odpowiedział chłopak, prychając. — On się z nikim nie kolegował. Na początku po prostu był dziwakiem. Ale w końcu wyszło, że jest chujem, który się wywyższał i lansował tymi pierdołami dla bogaczy.
— Słownictwo — upomniał go prokurator, ale chłopak wzruszył jedynie ramionami.
— Sflaczały kutas, cokolwiek — odpowiedział lekceważąco nastolatek, machając ręką. — Uważał się za lepszego. Nie gadał z nikim, chyba że czegoś chciał.
Harry szybko układał sobie wszystko w głowie. Łączył kolejne fakty, chcąc wyciągnąć z tego jak najwięcej. Czasami nawet w najbardziej niepozornym zdaniu mogło kryć się wiele informacji.
— Nie pochodził z bogatej rodziny, znałeś go od lat, więc sam o tym wiesz. A mówisz jednak o tym tak, jakby było zupełnie inaczej — powiedział Harry, stukając ołówkiem o kartkę. — Czemu się wywyższał? Miał dobre oceny czy może był mimo wszystko popularny u dziewczyn?
— Popularny, pff... Każdy o nim gadał, ale nikt nie powiedział, ze gadał dobrze. Na początku był taki jak reszta. Ale potem wyszło, że niby pracował w jakimś klubie w centrum — prychnął znów chłopak, przewracając oczami. — Jasne, może i sobie pracował, ale tak każdy wie, że pewnie na boku puszczał się za hajs albo sprzedawał dragi. Królewicz pierdolony.
— Adam, mówiłem ci, żebyś nie przeklinał.
— Straszna nuda tutaj.
— Wróćmy lepiej do Brandona — zasugerował Harry. — Wiesz, co to był za klub?
— A bo ja wiem... Słyszałem chyba o czterech różnych. Ludzie gadają i gadają aż im się w końcu kompas w dupie przewraca. — Przesłuchiwany zmrużył oczy, po czym podał nazwę każdego lokalu, o którym słyszał. — Ten koleś interesuje mnie tak jak ta durna szkoła. Może jakiś szkolny pedał go gdzieś widział.
Nie miał już siły do poprawiania chłopaka, więc westchnął jedynie, woląc zadać kolejne pytanie.
— Mieszkacie w jednej dzielnicy. Może znasz kogoś spoza szkoły, z kim utrzymywał kontakty?
CZYTASZ
✓ | Taste of Evil
FanfictionŻyciowa mądrość mówi, aby nie pracować w tym samym miejscu. I chyba było w tym coś prawdziwego, ponieważ Louis i Harry zajmowali się prawiem, lecz na sali sądowej mogli co najwyżej stanąć po dwóch przeciwnych stronach. Ten pierwszy nazywany był adw...