Słowa miały wielką moc. Oj tak, zdecydowanie takie, które były niczym innym jak przyznanie się do winy. I to nie przez samą oskarżoną, a przez kogoś, kto przecież brzmiał i wyglądał na kompletnie niewinną osobę.
I to właśnie przez takie coś, co wydawało się być niemalże paradoksalne i absurdalne, każdy wpatrywał się z zaskoczeniem w młodą dziewczynę, stojącą tuż pomiędzy nimi. W końcu jeszcze niedawno ona sama była przesłuchiwana, nie wspominając ani słowem o czym takim. I teraz postanowiła odwrócić wszystko do góry nogami, kiedy przyszła na salę, wykrzykując swoje słowa.
Louis aż musiał przytrzymać się za poręcz swojego krzesła, aby jego mózg mógł przetworzyć kilka razu, co właśnie sam usłyszał. Bo on sam również był zszokowany. Co to miało wszystko znaczyć? Do tej pory wszystko wskazywało na to, że ze wszystkich podejrzanych to właśnie Amanda miała w tym wszystkim najbardziej maczać palce. A teraz nagle okazywało się, że to wcale nie ona stała za zabójstwem?
Dziwne.
To było jedyne słowo, które mógł użyć mężczyzna. To wszystko było dziwne. Jakby pozbawione zdrowego rozsądku i logiki, którymi miał przecież rządzić się świat.
Spoglądał na nastolatkę, która zaraz była prowadzona przez strażników na odpowiednie miejsce. Ale jego wina zdawała się nie wyrażać niczego. A już na pewno niczego, co mogłoby zostać uznane za pozytywne, nawet jeśli sytuacja miała sprzyjać mu właśnie takim emocjom.
Bo chociaż Tomlinson powinien przecież cieszyć się z tego, że jego proces prawdopodobnie właśnie miał się zakończyć i to prawie jego zwycięstwem, to coś mu jednak w tym wszystkim nie pasowało. I to od razu. Od zawsze był wyczulony na pierdolenie bzdur. No cóż, może nie za każdym razem jego dar działał, ponieważ i tak popełnił w życiu masę błędów. Ale tym razem mówił mu to każdy jeden nerw w ciele.
A w tym momencie doskonale domyślał się, że właśnie taka taktyka została zastosowana. Ktoś postanowił bowiem zacząć gadać kompletnie bzdury. W końcu co nastolatka miałaby mieć wspólnego z morderstwem? Oczywiście wiedział, że prawda mogła go zaskoczyć, ale... Miał przeczucie i tak wiele pytań, które chciał zadać samemu sobie.
Najważniejszą zagwozdką było dla niego to, czemu przy okazji zginął również Robert? Jeżeli sprawczynią nie była Amanda... Louis szczerze wątpił, aby sama nastolatka uznana za biegłych za świadomą i poczytalną była w stanie dokonać tak wielu rzeczy.
Na to wszystko nie mógł odpowiedzieć. Brakowało mu danych, które pozwoliłyby mu na powiązanie tego wszystkiego. Pojmował bowiem, dlaczego musiała zginąć akurat ta dwójka. Ale nijak ta cała historia nie łączyła mu się z dziewczyną. I chociaż obiecał bronić i wierzyć Amandzie, to czuł, że ona miała z tym więcej wspólnego niż jedna, biedna Holly.
W końcu sędzia Cowell dopuścił dziewczynę do mówienia. Wydawało się, że właśnie na to wszyscy czekali. Nawet cała uwaga wcześniej poświęcona na Amandę zniknęła.
I Holly, nie mając przecież innego wyjścia, musiała zacząć opowiadać.
Brzmiała w tym wszystkim na nieco zdenerwowaną i przestraszoną, ale Louis wcale się nie dziwił. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie poszedłby przyznać się do czegoś takiego. Tym bardziej teraz, kiedy jeszcze wzrok wszystkich spoczywał na niej, jakby to była wyłącznie jej wina.
— Ja... Ja wcale nie chciałam tego zrobić — powiedziała niemal z płaczem nastolatka, wyglądając, jakby chciała schować się w materiale ogromnego swetra. — Ale on nie chciał mnie słuchać! Śmiał się ze mnie, kiedy próbowałam rozmawiać! Próbowałam powiedzieć mu tak dużo, ale Brandon... On powiedział, ze naprawdę jestem szurnięta, jak mówią inni.

CZYTASZ
✓ | Taste of Evil
FanfictionŻyciowa mądrość mówi, aby nie pracować w tym samym miejscu. I chyba było w tym coś prawdziwego, ponieważ Louis i Harry zajmowali się prawiem, lecz na sali sądowej mogli co najwyżej stanąć po dwóch przeciwnych stronach. Ten pierwszy nazywany był adw...