Nawet w ich domu po tym wszystkim nie było spokojnie. Harry, od kiedy tylko dowiedział się o wyroku, jaki w końcu zapadł, chodził wściekły, nie wierząc w to, jak bardzo głupi i niesprawiedliwy był świat. On również nie wierzył w winę dziewczyny. Rozmawiał z nią dwa razy i nie sądził, aby ta miała być zdolna do czegoś takiego.
Teraz siedział w salonie i popijał swoją poranną kawę, kiedy usłyszał ruch gdzieś na korytarzu i w salonie zaraz pojawił się Louis. Szatyn zaraz znalazł się przy nim, siadając obok. Ułożył głowę na ramieniu bruneta, jakby nadal próbował wrócić do krainy snów, ale widać było, że to już mu się nie uda.
— Co jesteś tak wcześnie na nogach, hm? — zapytał lekko ochrypłym głosem Tomlinson, sięgając po kubek swojego męża.
— Nie mogłem spać — powiedział Harry, nie odrywając wzroku od telewizora. Malutki zegar w rogu ekranu wskazywał kilka minut przed szóstą rano, więc to zupełnie nie pasowało do żadnego z nich. Jeśli mieli dla siebie czas, zwykle nie podnosili się z łóżka przed dziesiątą.
— Dalej męczy cię ta sprawa?
— A ciebie nie? To jest kurwa niemożliwe, że to ona miała zrobić. Wiem, że ty miałeś związane ręce, bo jak miałeś ją przepytywać, aby obwinić Amelię. Ale że ten stary cap niczego nie zrobił? Nie mogę w to uwierzyć! Cała moja praca poszła na marne.
— Wiesz, jak bardzo niesprawiedliwa jest to branża. Skazują niewinnego albo kara jest nieodpowiednia do czynu.
— Nawet mi o tym nie mów. Jestem wkurzony jak nigdy!
Louis sam wiedział, że coś było nie tak. Ale sam nie mógł nic zrobić. Bo co miał? Harry miał jeszcze pewne pole do działania. On jednak mógł prywatnie wypowiedzieć swoją opinię i nie mógł zrobić nic więcej.
— Nie wydaje ci się to dziwne, nie mogę nawet o tym myśleć, bo czuję, jak zaczyna skakać mi ciśnienie.
Louis sięgnął w końcu po pilot, który leżał na małym, szklanym stoliku i wyłączył telewizor. Wiedział, że jego mąż będzie się jeszcze bardziej nakręcał. I chociaż szatynowi również wiele nie pasowało, to wiedział, kiedy miał się wycofać dla własnego spokoju.
A co ważniejsze, dla własnego bezpieczeństwa. Ich bezpieczeństwa.
— Czemu wyłączyłeś telewizor?
— Bo wracamy do łóżka. Harry, mi to również śmierdzi i jak sam powiedziałeś, mam związane ręce.
Wstał z kanapy i postawił kubek na stole. Chwycił za rękę bruneta, próbując podnieść go z kanapy, którą ten musiał od dłuższego czasu okupować. Harry jednak wyglądał tak, jakby wcale nie chciał opuszczać salonu.
— Chodź, spróbujemy jeszcze zasnąć chociaż na chwilę.
— Nie mam ochoty spać.
— Ale ja mam ochotę być blisko ciebie. To jak?
Harry spojrzał się na Louisa i westchnął, podnosząc się ze swojego miejsca.
Jakim cudem on nigdy nie potrafił mu odmówić?
———
Zatrzymał go w łóżku aż do jedenastej. Po małej sesji przytulania się, Harry w końcu sam zasnął. Kiedy obudził się drugi raz, wyglądał o wiele lepiej niż wcześniej. Jakby te kilka godzin snu miały być dla niego zbawienne. Oczywiście nie znaczyło to, że kompletnie zapomniał o wszystkim. Ta sprawa nadal go gryzła. Chciał ubrać się i pojechać odwiedzić dziewczynę, przycisnąć ją, aby dowiedzieć się o wszystkim.
CZYTASZ
✓ | Taste of Evil
FanfictionŻyciowa mądrość mówi, aby nie pracować w tym samym miejscu. I chyba było w tym coś prawdziwego, ponieważ Louis i Harry zajmowali się prawiem, lecz na sali sądowej mogli co najwyżej stanąć po dwóch przeciwnych stronach. Ten pierwszy nazywany był adw...