24

205 16 0
                                    

Całą noc nie potrafił zasnąć. To wszystko cały czas nie dawało mu spokoju. Bo jakby miało, gdy tak wiele leżało mu na sercu, a on jeszcze musiał dokładać sobie zmartwień?

Ale minęły dobre dwa dni, zanim nie uznał, że to będzie jego jedyna i niepowtarzalna szansa na szczęście. Dogadał się z kim musiał i w przeciągu kilku kolejnych dni dostał coś, co miało pomóc mu wygrać sprawę, pozostawiając morderstwo bez odpowiedzi.

Musiał jednak przyznać, że aby to zdobyć musiał ugiąć się przed Martinem, który umożliwił mu zdobycie czegoś takiego. I chociaż czuł się ze sobą źle, bo przecież sam chciał jak najszybciej pozbyć się tej rodziny ze swoich ramion, tak teraz zawiódł samego siebie.

Jedynym pocieszeniem było to, że George nie domagał się żadnej zapłaty. Ale Louis nie widział, ile tak naprawdę było w tym prawdy. Każdy zawsze czegoś chciał. Wydawało się, że w tych czasach nawet wpierdol nie był za darmo.

I chociaż sam zawsze chciał znać prawdę, tak tym razem wiedział, że musiał odpuścić. Że nie mógł pozwolić sobie na to, aby cokolwiek stało się mu czy Harry'emu. W końcu brunet wycierpiał już przez niego wystarczająco. A to miała być dla nich ostateczna szansa na wygraną. Bo Louis wcale nie chciał tak naprawdę wygrywać dla sławy czy pieniędzy. Już nie. Teraz robił wszystko dla dobra swojej małej rodziny, na którą składała się wyłącznie ich dwójka i nikt więcej.

Stał przy blacie w kuchni. Niedawno wrócił z miejsce, do którego zawiózł Harry'ego. Ten postanowił jak najszybciej zapisać się na odpowiednie spotkania, aby jego ręka powróciła do pełni swojej sprawności. Oczywiście Louis go nie powstrzymywał, bo wiedział, że ten omówił wszystko z lekarzem i to już nie tyko z Horanem.

Spoglądał jednak cały czas na białą, całkiem sporą kopertę. Nie chciał jej otwierać, choć przecież doskonale wiedział, co się w niej kryło. Doskonale spreparowane zdjęcia, razem z odpowiednimi rachunkami, jakoby to Amanda miała siedzieć niedaleko baru przez ten cały czas. Wiedział, że było to niebezpieczne. I to jak.

Wystarczyło jedno potknięcie, nawet te najmniejsze, aby wszystko przepadło. Obróciło się w proch bez możliwości odrodzenia.

Wahał się. Wahał się jak jeszcze nigdy dotąd.

Bo co, jeśli naprawdę lepszą opcją byłoby to, gdyby podpalił kopertę i pozwolił jej spłonąć w kuchennym zlewie, a niedopałki zalać wodą? Albo gdyby znalazły się w niszczarce, aby później nikt nie mógł ich złożyć?

Nie chciał tego robić. Wiedział, że jeżeli do tego dojdzie, to nadszarpnie zaufanie Harry'ego, swojej matki... Miał wrażenie, że jeśli podejmie złą decyzję, to cały świat się od niego odwróci i zostanie sam.

Zacisnął palce na blacie, aby zaraz puścić dłonie i uderzyć pięścią w tą samą powierzchnię.

Oddychał ciężko, walcząc ze samym sobą. Nie mógł się tego pozbyć, niezależnie od tego, jak bardzo by tego chciał. Znał kilka osób, którym dokładnie taki sam przekręt się udał. Może i w czasie o wiele mniejszych spraw, ale jednak. Zaczął chodzić po pomieszczeniu, mając wrażenie, że zaraz wydepta dziurę w posadzce. Tak się jednak nie stało, a podłoga nadal wyglądała tak samo jak jeszcze chwilę wcześniej.

W końcu jednak uznał, że to nie była ani pora, ani miejsce na główkowanie nad czymś takim. Wziął kopertę i poszedł do sypialni, gdzie na komodzie stała jego teczka, którą zawsze zabierał ze sobą do pracy. Schował fałszywe dowody do jednej z kieszeni, do której on sam nawet nigdy nie zaglądał.

Co miało się stać i tak się stanie.

A przynajmniej tak próbował się oszukać.

———

✓ |  Taste of EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz