Rozdział 6.

416 24 2
                                    

David

Wczoraj, gdy położyłem się do łożka, nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłe. Sen przyszedł nagle, a w nim ktoś, kogo bym się chyba nie spodziewał.

Sami chyba wiecie o kogo chodzi.

Usiadłem na łóżku, wychylając się spod białej kołdry, która zasłaniała tylko moje nogi.

Promienie słoneczne, które przebijały się przez okno, oświetlały moją twarz i odkryty tors. Przymrużyłem oczy, przeciągając się leniwie.

Przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Lilą. Dotychczas, była kompletnie inna niż wszystkie. Taka.. Jakbyśmy już od dawna się znali.

Coraz częściej zdarza mi się o niej myśleć.
O jej pięknym, szczerym uśmiechu. O jej błekitnych oczach, jak ocean. O jej słodki, wysokim głosie. O jej melodyjnym śmiechu.. Po prostu o niej.

Wstałem z miękkiego łóżka, witając kolejny dzień z myślą, że będzie jak każdy inny. A każdy następny, jest coraz gorszy.

***

Siedziałam na kanapie, oglądając durny program, który widzę pierwszy raz. Cóż, coś w sobie ma, że dalej go oglądam.

Czasami myślami uciekałam do Davida. Do naszej wczorajszej rozmowy.

Rozmawiałam już kilka razy z Davidem, ale wczorajsza konwersacja zdecydowanie trafia na pierwsze miejsce podium.

Pogoda w Nowym Jorku, była taka jak zawsze w lato. Wyhdziesz na dwór, to albo się spalisz i zamienisz się w proch, albo będziesz pomidorem. Było strasznie gorąco, dlatego dzisoejszy dzień zdecydowałam przesiedzieć w domu, oglądając filmy i seriale.

***

Przechodziłem obok kwiaciarni. Przeszło mi przez myśl, aby kupić kwiaty Lili. Dobra, żartowałem. Już je kupiłem.

Szedłem z Liliami do Lili, przez całą drogę myśląc, czy aby napewno to dobry pomysł. Czy nie wyjde na idiote?

Stałem przed drzwiami dziewczyny. Dobra, raz się żyje. Wracam do domu.

Drzwi się przede mną otworzyły...

***

Otworzyłam drzwi na ościerz, a przede mną ujrzałam David, z białymi Liliami w ręku. Dla mnie?

- Hej...? - powiedziałam niepewnie. Czułam się niezręcznie. On chyba też.

- Hej, proszę, to dla... Ciebie - powiedział, wpychając mi w dłonie bukiet. Był przepiękny...

- Dziękuje - nie zdąrzyłam się zastanowić nad tym czynem, gdy nagle przystawiłam usta i pocałowałam delikatnie chłopaka w policzek.

Gdy się odsunęłam, to zdziwienie na jego twarzy było bezcenne. Dlaczego ja to zrobiłam?

- To może.. Wejdź - odsunęłam się, dajsc chłopakowi miejsce - naprawdę dziękuje za kwiaty, chcesz kawy, herbaty? - zapytałam, gdy oboje znaleźliśmy się w kuchni.

- kawy, poproszę - powiedział, siadając na stołku. Coś go dręczyło - przepraszam za wczoraj. Nie powinienem do ciebie dzwonić, gdy byłem w takim stanie.

- Nic się nie stało - powiedziałam bez większego namysłu.

Postawiłam kubek z ciepłą kawą, przed Davidem. Usiadłam na stołku na przeciwko niego.

- Kiedy chcesz się spotkać? W zasadzie.. Na wiesz jakie spotkanie - chłopak wlepił we mnie swoje spojrzenie.

- Może być teraz to spotkanie? Chce mieć je za sobą.

- Dobra - złapałam z chłopakiem, dłuższy kontakt wzrokowy, zastanawiając się, o co go zapytać.

- Jak wczoraj rozmawialiśmy.. To powiedziałeś mi że nie warto pomagać ludzią, o jakie przeżycie chodziło? - zmarszczyłam brwi, patrząc na David pytająco.

- To ma mi pomóc? Twoja ciekawskość? - parsknął.

- Tak to ma Ci pomóc, bo to może też być coś co cię na przykład dręczy? Jeden z twoich problemów? - Zamilkł.

- Ale to nie jest mój problem.

- David.. - spojrzałam na niego pobłażliwie - mówię Ci już któryś raz, że możesz mi wszystko powiedzieć - Chłopak zmarszczył brwi, przyglądając mi się uwżnie, po czym mówi:

- Masz może egzotropie?

- Co?

- Zeza rozbieżnego.

- No wiesz co? Dzięki - prychnęłam, robiąc obrażoną minę.

- Voilà - uśmiechnął się chytrze.

***

Razem z Lilą, siedzieliśmy na kanapie spędzając wspólnie czas. Oglądaliśmy jakiś durny serial, który włączyła dziewczyna.

Siedziała skulona pod kocem, niedaleko mnie. Zauważyłem, że czasem zerka w moją stronę myśląc, że tego nie widzę. Oczywiecie, że widzę.

Ręke miałem położoną na opraciu, prawie za jej plecami.
Kątem oka, zobaczyłam jak przesówa się w moją stronę.

Dziewczyna usiadła tuż obok mnie tak, że stykaliśmy się swoimi ciałami. Głowę oparła o moję ramię, wtulając się plecami w mój bok.

Spojrzałem na nią. Brak odwzajemnienia.

Niepwenym ruchem, objąłem Lile, przyciągając ją bardziej do siebie.

Nic nie trwa wiecznie..

No to 6. Rozdział za nami. Jak oceniacie?

Chciałam wrzucić rozdział wcześniej, ale szkoła zajęła mój cały czas. ://
Miałam wrzucić jutro rozdział, ale jednak udało mi się go napisać jeszcze dzisiaj.

Do następnego! ❤

Twoja skóra pachnie jak ostatnie dni wakacji. #1 Summer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz