Rozdział 22.

240 8 1
                                    

Lila

— Mój mały kwiatuszku — poczułam, jak chłopak opuszkami palców jechał wzdłóż mojego ramienia, aż do dłoni — wstawaj — złożył pocałunek na mojej skroni, muskając ją lekko.

Otworzyłam minimalnie oczy, jednak nadal miałam je nieco zmrużonę. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się że na dworzu jeszcze panuje mrok.

— David... Która jest godzina? — mruknęłam. Mogłabym sama spojrzać na godzinę w telefonie, jednak wiem, że nagła światłość prosto w ślepia tuż po obudzeniu, nie jest czymś przyjemnym.

— W pół do trzeciej w nocy — powiedział.

— Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie? — zapytałam. Byłam nieco zirytowana, ponieważ w tej chwili mogłam jeszcze sobie spać. Jeszcze długo spać.

— Chciałem Cię gdzieś zabrać. Wstawaj i się ubieraj — powiedział chłopak, po czym sam wstał z krzesła.

Z wielką niechęcią wstałam z wygodnego łoża, następnie podeszłam do walizki, aby wyciągnąć z niej ubrania.

— Tylko ubierz się ciepło, rano może być zimno — powiedział David, wkładając na siebie czarną bluzę, zakrywając tym swój umięśniony tors.

Również wzięłam bluzę oraz pasujące do niej szare dresy.
Włosy rozczesałam i pozostawiłam rozpuszczonę.

— Gotowa? — zapytał chłopak.

— Gotowa — Ziewnęłam.

Już po chwili byliśmy w samochodzie, a mnie dopadły okropnie zimnę dreszcze. David miał rację, że rano może być zimno.

Dzisiaj jest cholernie zimno.

— Zimno Ci? — zapytał chłopak, na chwilę odrywając wzrok od jezdni, aby spojrzeć na mnie.

— Nie... — oczywiście, że tak.

— Właśnie widzę — chłopak zjechał z drogi, zatrzymując się gdzieś na poboczu. Zobaczyłam, jak sięga po coś z tylnych krzeseł, a już po chwili moim oczom ukazuję się koc
— Proszę, kwiatuszku — David, okrył mnie szczelnie kocem, a na koniec złożył długiego buziaka na moim czole, po czym znów ruszył.

— Dzięki — powiedziałam, jeszcze bardziej otulając się kocem— gdzie jedziemy? I dlaczego o takiej porze?

— Odpowiadając na pierwszę pytanie, to zobaczysz — przewróciłam oczami — a odpowiadając na drugie pytanie, to zobaczysz.

— David, a słyszałeś jak twoja Ciotka, dzisiaj w nocy biła brawo? — chłopak zmarszczył brwi, w niezrozumieniu — biła brawo, bo sama sobie gratulowała, że z tobą wytrzymała.

— Lila... — w jego głosie było ostrzeżenie, chociaż na jego ustach gościł uśmiech. Sama się uśmiechnęłam.

— Taki żarcik.

— Jak się czujesz? — zapytał, a ja po chwili poczułam jego ciepłą dłoń na moim udzie, na którym jeźdźił powoli w górę i w dół.

— Dobrze, ale jestem trochę zmęczona — przyznałam. Spałam bardzo krótko. Po Davidzie też mogłam stwierdzić, że był zmęczony. Miał straszne wory pod oczami. Z resztą, ja zapewne też.

— Jak wrócimy, to będziesz mogła się jeszcze położyć — napewno się jeszcze położę, inaczaje przez resztę dnia niedość, że będę wyglądać jak zombie, to będę co chwilę padała z nóg, a oczy będą mi się same zamykały.

***

— Zamknij oczy — nakazał chłopak. Dochodziła już godzina czwarta w nocy, było już po czwartej w nocy. Wykonałam jego polecenie.

— Poczekaj, pomogę Ci wyjść — usłyszałam, jak chłopak wyszedł z samochodu, a już po chwili drzwi obok mnie zostały otwartę. Złapał za moją dłoń, po czym tak jak powiedział, pomógł mi wyjść z samochodu — mniej cały czas zamknięte oczy.

— A co jeżeli na coś wpadnę.

— Na nic nie wpadniesz. Jestem przy tobie, przecież. Chodź — po kilku minutach, się zatrzymaliśmy. Okryłam się bardziej kocem, który wciąż wisiał na moich ramionach.

Odczułam obecność chłopaka, tuż za sobą, po czym poczułam duże, ciepłe dłonie chłopaka na swojej tali i potem jego przylegający tors do moich pleców i jego głowę na moim ramieniu.

— Możesz otworzyć oczu — szepnął mi do ucha, co od razu wykonałam.

Zabrakło mi słów. Byliśmy na klifie, a moim oczą ukazał się piękny wschód słońca.

— David...

— Podoba Ci się? — zapytał niepewnie — było to warte wstawania tak wcześnie?

— Nie podoba mi się — uśmiech zszedł z twarzy Davida — David, nic nie może świecieć jaśniej ode mnie — uśmiechnęłam się, po cyzm zaczęłam się śmiać. Chłopak również się uśmiechnął — oczywiście, że mi się podoba — powiedziałam, po czym złożyłam dłuższego buziaka na ustach Davida, co odwzajemnił — jest naprawdę... Cudownie.

— Czyli... Było to warte wstawania tak wcześnie?

— Było — przytuliłam ostatni raz Davida, po czym ponownie odwróciłam się w drugą stronę, aby oglądać piękny wschód słońca z klifu.

— Marzyłaś, aby kiedyś gdzieś wyjechać? — zapytał chłopak.

Zastanowiłam się, co nie trwało długo, gdyż jest jedno miejsce, o którym marzyłam, aby tam pojechać.

— W zasadzie... To zawsze chciałam zobaczyć Francję. W szczęgólności Paryż — przyznałam — a... Ty? Gdzie chciałbyś wyjechać? Jeżeli oczywiście, kiedykolwiek chciałbyś gdzieś wyjechać.

— Tak szczerze? — przytaknęłam — mógłbym wyjechać gdziekolwiek, bylebyś była tam Ty.

***

Zeszły dzień minął nam szybko. A teraz, byliśmy już w Nowym Jorku.

Ciągle myślałam o słowach Davida. Czy były on szczere, czy były tylko rzucone na wiatr.

— No... To pa — byliśmy już na parkinu, przed budynkiem w którym mieszkałam.

— Pa — odpowiedział, jednak wciąż siedzieliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy.

Po chwili gwałtownie wbiłam się w usta chłopaka, co odwzajemnił. Pocałunek nie trwał długo, zaledwie kilka sekund, lecz i tak był jednym z tych, które napewno zapamiętam.

— Do zobaczenia, kwiatuszku — ostatni raz musnął moje usta.

— Do zobaczenia, David — po czym wysiadłam z samochodu.

Byle byś była tam Ty...

Hejka, kwiatuszki ❀

Rozdział trochę nudny, ale za to następny będzie ciekawy. Obiecuję.

Do następnego! ♡

Tik tok: autorkaoliwia

Twoja skóra pachnie jak ostatnie dni wakacji. #1 Summer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz