Rozdział 15.

245 13 3
                                    

Lila

- Znęcał się nade mną. Psychicznie, fizycznie, ekonomicznie, a czasem nawet.. Seksualnie - sapnęłam. W ostatnim słowie, mój głos się złamał.

Chciałam go tłumaczyć. Powiedzieć, że to co mi robił, nie było specjalnie. Po prostu był złamany po śmierci mamy i dlatego się nie kontrolował. Jednak tego nie zrobiłam. Nadeszła cisza. Mogłabym stwierdzić, że mimo że nie była pierwsza, to była absolutnie inna, tymczasem takowa cisza była na dziewięćdziesiąt dziewięć procent nieodmienna. Tym jednym procentem był chaos. Cisza była głośna.

- Lila, zatańcz ze mną - David, wstał z piasku i wyciągnął do mnie rękę. Zdziwiła mnie jego nagła prośba.

- David.. Nie jestem pewna, aby był to dobry czas na.. - nie dane mi było dokończyć, gdyż chłopak złapał mnie w tali i delikatnie, choć stanowczo, podniósł mnie na proste nogi.

- Uwierz mi, kwiatuszku.

- Wierzę Ci. Naprawdę Ci wierzę.

Na twarzy Davida, zawitał delikatny, lecz znaczący uśmiech. Złożył delikatny oraz szybki pocałunek na moim czole.
David, wyjął z kieszeni komórkę, a już po krótkiej chwili wokoło nas rozbrzmiał dźwięk piosenki Take me to church od Hozier.

My lover's got humor

David, położył dłonie na mojej tali, a ja na jego ramionach. Obracaliśmy się powoli, robiąc tym delikatne kroki, w których nie było nawet krzty nietaktu. W tańcu, byliśmy dla siebie stworzeni. Tak, jakbyśmy nie przypadkiem wpadli akurat na siebie w parku. Może los chciał, abyśmy znaleźli się tutaj, gdzie właśnie jesteśmy.

She's the giggle at a funeral

Knows everybody's disapproval

Chłopak przybliżył usta do mojego ucha, po czym wyszeptał:

- I should've worshiped her sooner - na koniec muskając płatek mojego ucha.

If the Heavens ever did speak

She's the last true mouthpiece

Every sunday's getting more bleak

- A fresh poison each week.. - nasze głosy się zsynchronizowały.

- Myślałem, że jesteś idealna.

- Idealna?

- Tak, idealna. Jesteś zepsuta, ale w moich oczach nadal jesteś idealna.

- Oczy lubią kłamać.

- Nie w tym przypadku, kwiatuszku - przyciągnął mnie do siebie, kładąc głowę na mojej i znów obracaliśmy się w ciszy w tempie melodii. Prawie nie udało mi się wyłapać, gdy chłopak wyszeptał - Il mio cuore è tuo per l'eternità.

- Masz zamiar mi powiedzieć, co to znaczy? - zapytałam, podnosząc głowę tak, że brodę miałam położoną na klatce Davida.

- Nie - ściągnął ku sobie brwi - Lila, chciałem Cię przeprosić za początek. Za to, jaki byłem.. Do Ciebie.

- Wybaczam, tak naprawdę, to nie powinieneś mnie przepraszać. Też robiłam głupstwa, na przykład niepotrzebnie Cię zaszantażowałam wtedy w parku, gdy wylałam na ciebie sok, a ty się wkurzyłeś, jakbym niemal Ci przyjaciela pałeczką do sushi zamordowała - David parsknął śmiechem, co zrobiłam również i ja - zwyczajnie mogłam to zaproponować.

- Lila, potrzebnie. Gdybyś mnie zwyczajnie zapytała, to jak znam siebie to w życiu, na pewno nie w tym, bym się nie zgodził, a teraz? Jesteśmy tutaj, gdzie jesteśmy, a tak to gdzie byśmy byli? - zapytał bardziej siebie, niż mnie. Jakbym miała odpowiedzieć na to pytanie, to zapewne powiedziałabym że miałabym takie życie, jakie miałam do czasu, gdy poznałam Davida. Spacery, dom, wypady z znajomymi, które zaczynały robić się monotonne, a pod wakacjach do tego pakietu doszła by szkoła - Lila, dzięki tobie czuję, że pierwszy raz od dawna żyje, więc proszę, nie mów że to było niepotrzebne. Potrzebowałem Cię - wzruszyłam się. Schowałam głowę w ramię chłopaka, czułam dziwny wstyd oraz byłam zaskoczona, że to od Davida usłyszałam pierwszy raz takie słowa.

- Nie płacz kwiatuszku, chociaż ładnie Ci z tym, to nie lubię jak płaczesz. Płaczku - zaśmiał się. Jego śmiech był melodyjny. Był moją ulubioną melodią.

Znów poczułam nagły skurcz oraz ból brzucha. Jasno-czerwone przebarwienia, która ukazały się na moim ciele kilka dni temu, wcale nie popadły polepszeniu. Pogorszyły się. Na prawej ręce, na przed ramieniu wciąż w tym samym miejscu czuję swędzenie, przez co ciągle mam potrzebę drapania się w tym miejscu, zrobiła mi się czerwona plama od notorycznego drapania.

Jeszcze niedawno myślałam nad uczuleniem, jednak coś w moich przeczuciach się zmieniło. Boję się, że może to być coś o wiele gorszego niż cholerna alergia.

- Muszę iść do lekarza.

- Dlaczego? - David od razu się pobudził. Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie intensywnie.

- Chyba dostałam jakiejś alergii - no właśnie, chyba.

Moje przeczucia muszą być błędne. Musi być to alergia. Nie miałam w rodzinie kogoś, kto chorował na jakąś śmiertelną bądź nie chorobę.

Bynajmniej takiej nie znam.

- Co Ci się dzieję? - w jego głosie wyłapać można było niemałe zmartwienie.

- Zaczęłam mieć nagłe bóle brzucha, wychodzą mi przebarwienia na ciele oraz.. Strasznie mnie swędzi w jednym miejscu na przedramieniu, może coś mnie ugryzło - spekulowałam.

- Bóle brzucha od alergii? - zapytał, nie będąc przekonanym.

- Zależy od jakiej, można mieć na przykład od alergii pokarmowej..

- Ale, Lila, to mi raczej nie wygląda na alergie pokarmową.. - z jego wyrazu twarzy można było wyczytać, że był zmartwiony. Nie zwracałam na to wcześnije uwagi, dopiero teraz poczułam jak kurczowo trzyma mnie w tali.

Jakbym chciał mieć pewność, że cały czas jestem gdyby wzrok go zawodził.

Oczy lubią kłamać.

Hejka, kwiatuszki! Jak wam mijają wakacje? ❀
P.s. jak myślicie, co dolega Lili?

Szczerze, gdy pisałam po kolei rozdziały, sama nie zauważyłam, że to się wszystko już tak rozpędziła. Dopiero gdy pod jednym z rozdziałów jeden z czytelników/czytelniczek napisał/a komentarz, że już złamali obietnice ( nie zbliżyć się do siebie, nie zakochać ) zdałam sobie sprawę, że Lila i David są dla siebie już kimś więcej niż osobami, które wpadły na siebie w parku. WOW.

Oraz ponownie chciałam wam podziękować za to, że czytacie moją opowieść. 😍 kocham was, do następnego ♡

Twoja skóra pachnie jak ostatnie dni wakacji. #1 Summer Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz