Rozdział 38

6.9K 408 55
                                    

Emily

Całą noc nie mogłam spać. Przewracałam się z boku na bok, myśląc wyłącznie o Belli. Jest tam sama, przestraszona, sterroryzowana i zdana wyłącznie na siebie. Paraliżował mnie okrutny strach, że może coś się jej stać, a to, jak wyglądała podczas naszej rozmowy i co mówiła, utwierdzało tylko w przekonaniu, że ten kutas - Marcus namieszał jej w głowie. Jedyne, co cieszyło mnie choć odrobinę, to fakt, że moi rodzice dowiedzieli się, o wszystkim i wraz z Flavio polecieli po Anę. Tata obiecał mi, że przywiezie ją całą i zdrową, a ja... po prostu mu ufałam.
Oparłam się o zagłówek łóżka i natychmiast wyciągnęłam telefon spod poduszki, mając nadzieję, że dostanę chociaż krótką wiadomość od Flavio bądź rodziców. Jednak niczego nie było. Po chwili do pokoju wpadł Luca i wdrapał się na łóżko, przytulając mnie mocno.

— Emily, nie zostawiaj mnie już nigdy – wyjąkał cicho, chowając ciasno głowę w moich ramionach. Chyba nie tylko ja miałam problem ze spaniem.

— Już dobrze Luca. Jesteś dużym chłopcem – głaskałam go po rozczochranej czuprynie, lecz jego słowa sprawiły, że mimowolnie poczułam lekki smutek.

— Zobaczysz siostra, gdy będę tak silny, jak tata, porachuję mu wszystkie kości. Zapłaci za to, że cię skrzywdził.

— Czasem nie warto zawracać sobie głowy kimś, kto na to nie zasługuje. Teraz powinniśmy się skupić przede wszystkim na Belli.

— Tata mówił, że wrócą w nocy. Może przygotujemy im z Marthą jutro śniadanie? Bella zawsze lubiła naleśniki z owocami. Będzie szczęśliwa.

— Zgadzam się. A dzisiaj zabieram cię na plażę po śniadaniu. Zrobimy sobie mały spacer z naszym psem – ucałowałam go w czoło, a Luca natychmiast odżył. Posłał mi radosne spojrzenie i skacząc na łóżku, krzyczał:

— Jesteś super!

— Jeśli nie przestaniesz skakać, zmienię zdanie i będziesz pomagać Marthcie w domowych obowiązkach.

— Emily! – zmrużył powieki, a ja wybuchnęłam śmiechem. Chociaż on potrafi odciągnąć mnie od złych myśli.

Gdy Luca wrócił do swojego pokoju, wygrzebałam się z łóżka i przeciągając się leniwie, patrzyłam w okno, szukając samej nie wiedząc czego. Kiedyś byłam zupełnie inną osobą. Pełną życia, radości. Cieszyły mnie proste, przyziemne sprawy, a od kiedy na weselu Belli pojawił się Stefano i Antonio wszystko się zmieniło. Relacja z rodzicami przerodziła się w pole bitwy, gdzie moją jedyną bronią jest duszenie w sobie wszystkiego. Tak bardzo chciałabym porozmawiać z nimi szczerze, o tym co czuję, a przede wszystkim, o mojej przyszłości, ale każda, jakakolwiek próba kończy się niezrozumiałą kłótnią. To okropne.

Wzięłam gorący prysznic, po czym włożyłam bieliznę, białe body oraz jeansowe szorty. Włosy, jak zwykle dokładnie uczesałam i ułożyłam je, pozostawiając w naturalnym skręcie. Wytuszowałam mocno rzęsy, podkreślając ich ekstremalną długość i to by, było na tyle z moich makijażowych trików. Taką lubiłam siebie najbardziej. Naturalną, bez masy zbędnych ozdobników. Wskoczyłam w wygodne klapki na koturnie i wychodząc z łazienki, sięgnęłam po leżący na łóżku telefon. Spojrzałam na wyświetlacz mając nadzieję, lecz to, co zobaczyłam przyprawiło mnie, o mocniejsze bicie serca. Nieodebrane połączenie od Antonia. Wypuściłam telefon z ręki i przełykając ślinę, próbowałam zebrać wszystkie myśli. Jak?! Po co?! I dlaczego?! Wówczas usłyszałam puknie do drzwi, spojrzałam w ich kierunku, czując narastającą niepewność. A jakby tego było mało, zaczął dzwonić mój telefon. Byłam przerażona, że to On stoi za tymi drzwiami. Że jest tak cholernie blisko. Kątem oka spojrzałam na wyświetlacz. Mama. Odetchnęłam z ulgą.

It's my pleasure, miss Emily [+18] ✔️ ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz