Emily
Całą noc nie zmrużyłam oka. Kręciłam się na łóżku z jednej na drugą stronę, próbując spać. Bez powodzenia. W końcu dałam sobie spokój. Odrzuciłam kołdrę na bok i zapaliłam nocną lampę. Na wyświetlaczu w telefonie wielkimi cyframi pojawiła się godzina 2:20. Cudownie.
Zerwałam się z łóżka, a następnie zakładając na siebie bawełniany szlafrok oraz kapcie, zeszłam do kuchni w poszukaniu szklanki zimnej wody. W całym domu panował półmrok oraz głucha cisza, jakby budynek doskonale wiedział, co przeżywam. Zaświeciłam kilka niewielkich lampek w zabudowanych meblach, po czym nalałam sobie wody i usiadłam przy wyspie kuchennej. Za kilka godzin będę w drodze na lotnisko. Co mam zrobić, by do tego nie dopuścić? Wypiłam naraz całą szklankę, a mój wzrok skupił się na pierścionku, który zdobił serdeczny palec. Wielki trzydziesto trzy karatowy diament otoczony niewielkimi kamieniami sprawiał, że moja ręka stawała się cięższa. Parzył mnie od samego patrzenia, a co dopiero noszenie go do końca życia? Nagle usłyszałam cichy szelest. Odwróciłam się na pięcie, pytając: kto tam? Lecz nikt się nie odezwał. Nauczona przez rodziców, by nikomu nie ufać, złapałam za nóż leżący na blacie. Wyciągnęłam srebrne ostrze przed siebie i ponownie zapytałam:— Kto tam jest?
— To ja.
Do kuchni wszedł mój ochroniarz Oleh. Rozwiane włosy, które próbował ujarzmić rękoma dodawały mu uroku, a do tego zabójcze niebiańskie spojrzenie. Odłożyłam natychmiast nóż i podeszłam do niego bliżej, by móc zatopić się w tych tęczówkach.
— Co tu robisz? – zapytałam lekko oszołomiona.
— Dowiedziałem się, o zaręczynach. Gratuluję, panience. Pewnie się już nie zobaczymy, więc przyszedłem coś... – wyciągnął z kieszeni, wyrzeźbioną z drzewa różę. Szok. Sądziłam, że tylko ja jestem nim głupio zauroczona.
— Tyle razy mówiłam ci, żebyś nazywał mnie po imieniu. Jest piękna. Nigdy, nie dostałam niczego od mężczyzny – mówiąc to, obserwowałam jego reakcję, on natomiast wbił mocne spojrzenie w mój pierścionek.
— Oprócz pierścionka zaręczynowego. Z nim nawet ta róża nie może się równać.
Schowałam rękę za plecy, by nie komplikować sytuacji. I tak, jesteśmy na przegranej pozycji.
— Oleh, ja nigdy... nie byłam z mężczyzną – uniosłam wzrok na niego, czekając na jakąś reakcję. Nie wiem dlaczego to powiedziałam, może kierowały mną tylko emocje, a może ostatni raz chciałam zdecydować o sobie samej.
Złotowłosy chłopak nachylił się nade mną, a następnie ujmując dłońmi moją rozanieloną twarz, pocałował delikatnie w usta. Jego ciepłe i duże wargi połączyły się z moimi. Zamknęłam oczy, rozkoszując się tą chwilą. Po chwili Oleh przerwał pocałunek i nachylając się nad moim uchem, wyszeptał:
— Chcesz? – przesunął dłoń z mojej talii na biust.
Byłam nim tak zafascynowana, że w tej chwili nie myślałam o konsekwencjach. Zresztą nikt się nimi nie kierował, to dlaczego ja miałam? Położyłam dłonie na jego ramionach, a on wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Nikt, na szczęście nas nie widział. Ułożył mnie na łóżku, po czym zaczął taksować wzrokiem moje ciało. Jedną ręką rozwiązał supeł przy szlafroku, a drugą rozpiął pasek przy swoich spodniach. Patrzyłam tylko na niego. Serce waliło mi jak oszalałe, a myśli zebrały się przy ogromnym bólu, jaki jest podczas pierwszego razu. Bałam się, ale za wszelką cenę nie chciałam tego dać po sobie poznać. Oleh ściągnął z siebie koszulkę, a następnie spodnie. Jego wybrzuszenie w bokserkach mówiło mi, jak kurewsko musi być podniecony. Na filmikach, które oglądałam z Bellą każdy facet miał ogromnego penisa. I chyba coś w tym było. Napięłam mięśnie, gdy Oleh przesunął dłonią po mojej nodze, docierając aż do uda. Nie myślałam o niczym innym, jak o przeszywającym bólu, gdy będzie we mnie wchodził. Ściągnął z siebie bokserki, ukazując mi potężną erekcję, po czym przesunął dłonią po moich spodenkach.
CZYTASZ
It's my pleasure, miss Emily [+18] ✔️ ZOSTANIE WYDANE
Roman d'amourW dniu swoich osiemnastych urodzin Emily Cavallo otrzymuje od losu prezent, na który ciężko pracowała przez ostatnie lata: list potwierdzający przyjęcie na upragnione, prawnicze studia na Harvardzie. Niestety, to co dla niej wydaje się wspaniałym ma...