Rozdział 45

7.6K 344 21
                                    

Emily

Chicago powitało nas obfitym deszczem i docierającą burzą. Niebo, co chwilę rozjaśniało się od błyskawic, a huk grzmotów z sekundy na sekundę przybierał na sile. Chwyciłam za rękę Bellę i pomogłam jej zejść ze śliskich od deszczu schodów, po czym razem wsiadłyśmy do zaparkowanego samochodu. Po chwili dołączyli do nas bracia Rizzo. Czułam się bardzo dziwnie, gdy siedziałam między Flavio, a Anabellą. Jakbym im w czymś przeszkadzała. Wówczas kuzynka złapała mnie za rękę i ściskając ją mocno, ułożyła głowę na moim ramieniu. Przytuliłam się do niej i jak na złość wróciły do mnie jej bolesne słowa. Ten pieprzony sukinsyn ją zgwałcił. Swoją żonę. Matkę ich nienarodzonego dziecka. To nie mieści mi się w głowie.

— Macie ochotę na meksykańską kuchnię? – odezwał się radośnie młodszy Rizzo, pozbywając mnie okropnych wizji.

— Czytasz w moich myślach – odparłam, a mój brzuch zaburczał, jakby od razu usłyszał pytanie.

— Bella, a ty? – zapytał. Natychmiast spojrzałam na niego, lecz on nie spuszczał wzorku z mojej kuzynki. I cholera! Drugi raz pojawiły się te durne domniemania. Emily, opanuj się! Ich nic nie łączy. To tylko okazanie szacunku i chęć pomocy, nie dopisuj w swojej głowie, jakiejś głębszej ideologii.    

— Jeśli mają tacos z wołowiną, jestem za.

Uniosła delikatnie kąciki ust, ale nie był to radosny uśmiech. A przynajmniej nie taki, jaki znałam od kilkunastu lat.

Antonio wydał polecenie kierowcy i już po kilku minutach znaleźliśmy się przed meksykańską restauracją. Niemal biegiem weszliśmy do środka, co nie do końca spodobało się menadżerowi. Jego kwaśna mina i delikatne kręcenie głową sugerowało, że wcale nie jesteśmy tu mile widziani, lecz wówczas wtrącił się mój narzeczony. Mówiąc biegle po hiszpańsku i nawet z pięknym akcentem, przekazał coś pracownikowi. I zdecydowanie to nie było coś przyjemnego, bo zrobił się w sekundzie blady, jak ściana. Odwrócił się w naszą stronę i składając dłonie, jak do modlitwy, gorliwie przepraszał. Zaprowadził nas do odrębnego stolika na końcu sali, który mieścił się tuż obok wielkiego okna. Od razu zajęłam miejsce przy nim i patrząc na szybko napełniające się kałuże, nie zwróciłam uwagi, gdy kelner podał nam menu.

— Emily, co ty taka jesteś rozkojarzona? Nieprzespana noc? – zaśmiał się Flavio, posyłając mi prowokujące spojrzenie.

— Jestem niewyspana po kilkugodzinnym locie i najchętniej znalazłbym się w swoim łóżku – odwróciłam wzrok na Antonio, lecz ten nie wyściubił nosa spod karty dań.

— Mój brat się tobą z pewnością zaopiekuje, prawda? Może znów wybierzecie się na przejażdżkę konną? – prychnął i nim zdążyłam mu coś odpowiedzieć, straszy Rizzo odłożył menu, a następnie zaciskając mocno pięść, wycedził:

— Zamknij wreszcie mordę.

— A co ja takiego powiedziałem? Przecież nie trzeba być ślepcem, by nie zauważyć, że się bzykaliście. Czerwone otarcia na udach Emily, które wystają spod spodenek, w dodatku chodzi, jakby miała kija... No wybacz, miałaś, ale coś innego i zupełnie gdzie indziej.

Czułam, że zaraz spalę się ze wstydu.

— Flavio, przestań – wtrąciła się Bella, unosząc lekko ton. Spojrzenia każdego spoczęły na kuzynce, lecz ona nie wydawała się tym speszona. Patrzyła wprost na mnie, głaszcząc się po brzuchu: — nie uważam, że rozmowa przy jedzeniu, o bzykaniu Emily i Antonia była czymś normalnym. To jest ich prywatna sprawa. A jeśli im tak bardzo tego zazdrościsz, to proponuje udać się do jakiegoś klubu nocnego, tam zapewne znajdziesz chętne dziewczyny.

It's my pleasure, miss Emily [+18] ✔️ ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz