Rozdział 54

5.7K 314 34
                                    

Emily

Leżeliśmy na wielkim, plażowym łóżku z baldachimem i kilkoma poustawianymi poduszkami. Wtulona w Antonia, oparłam głowę na mocno wyrzeźbionym torsie i opuszkami palców sunęłam w górę oraz w dół po jego udzie. Co jakiś czas patrząc na swój tatuaż. Pragnęłam, by to nigdy się nie kończyło, ale świadomość jutrzejszego powrotu do domu nie była zachwycająca. Narzeczony ułożył dłoń na moich pośladkach, skrzętnie zakrywając je przed resztą plażowiczów. Śmieszyło mnie to, bo patrząc na opalające się kobiety, to prawie każda z nich miała na sobie mocno odsłonięty strój kąpielowy, lecz Antonio widział wyłącznie mój tyłek. I to nie podobało mu się.

— Nawet nikt na niego nie patrzy – westchnęłam, gdy jego dłoń zacisnęła się nieco mocniej.

— Czyżby? Otacza nas mnóstwo ludzi, gdzie w większości to sami mężczyźni.

— I zapewne każdy patrzy na laskę leżącą w ramionach umięśnionego faceta. Proszę cię, oni nawet nie zwracają na mnie uwagi. Rozglądają się za wolnymi panienkami, a nie za przyszłą panią Rizzo. – Uniosłam się do pozycji siedzącej i patrząc mu prosto w oczy, złożyłam na jego ponętnych ustach delikatny pocałunek.

— Jestem zazdrosny.

— Wiem. To poniekąd urocze. Zobacz, mnóstwo ludzi opala się tu topless.

— Ale ty nie jesteś jedną z nich. Jesteś kimś więcej.

— I mam na sobie dół od stroju. – Puściłam mu oczko, a on pokręcił głową z dezaprobatą. – Idziemy, popływać?

Nie odpowiedział. Jednym, szybkim ruchem wstał z łóżka i pociągnął mnie za sobą w stronę oceanu. Pływaliśmy razem, rozkoszując się ciepłą wodą, falami i promieniami słońca, które dawały już nam w kość po kilku dniach spędzonych na wyspie. Chlapałam go, zaczynajac wojnę, którą po kilku sekundach i tak przegrałam. Uniósł mnie lekko i kiedy sądziłam, że zaraz połączy nasze usta, on wpatrywał się głęboko w moje oczy.

— Za tydzień będziesz moją żoną.

— Kocham cię – odparłam, delektując się widokiem, który miałam przed sobą. Mój najseksowniejszy mężczyzna. – Pocałuj mnie.

Postawił mnie na nogi przed sobą i ujmując moją twarz w dłoniach, zbliżył się znacznie, stykając czubki naszych nosów. Chłonęłam jego bliskość i uczucie, które na każdym kroku mi ofiarowywał. W najśmielszych snach nie mogłabym tego się spodziewać. Był takim dupkiem i gburem, a stał się moim ideałem. Połączyłam nasze wargi w gorącym pocałunku, zanurzając w nich głęboko język. Gdzieś pomiędzy słoną wodą, a słodkim smakiem ust odnalazłam szczęście, którego nikomu nie oddam. Po kilkunastu namiętnych sekundach przerwałam pocałunek i zawieszając ręce na jego szyi, wtuliłam się mocno. Będąc z nim, czułam się taka mała i bezbronna, a on był moim rzymskim gladiatorem. Tuląc się mocno do niego, wpatrywałam się w pływające jachty. Nasz ostatni dzień tutaj. Będę za tym cholernie tęsknić.
Antonio głaskał moje plecy, a ja rozpływałam się pod naciskiem jego opuszków. Uwielbiałam to, bo kiedy muskał moją skórę, przechodziło przeze mnie przyjemne uczucie rozkoszy.

— Zjemy dzisiaj kolację na mieście? – wyszeptał mi do ucha.

— Taką pożegnalną? – Spojrzałam w jego przenikliwy wzrok.

— Wolałbym inne określenie.

— Może, każdy koniec jest nowym początkiem? – Posłałam mu lekki uśmiech, a on odpowiedział tym samym.

It's my pleasure, miss Emily [+18] ✔️ ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz