Rozdział 19

8.4K 381 31
                                    

Antonio

Poranek powitał mnie rykiem silnika sportowego samochodu, który właśnie odjeżdżał spod domu. Przeciągnąłem się leniwie na łóżku, po czym dostrzegłem, że Emily nie było obok mnie. Sięgnąłem dłonią po telefon i wówczas dostrzegłem wiadomość od Piccoliny. Jest u lekarza. Nie obudziła mnie, zapewne dlatego, że wczoraj długo siedzieliśmy w ogrodzie, a później gdy odprowadzałem ją do sypialni, poprosiła, czy zostanę z nią do rana. Nie mogłem odmówić. Leżeliśmy wtuleni w siebie, nie mówiąc kompletnie nic. Muskałem dłonią jej delikatne ramiona, i to w zupełności mi wystarczyło.
Słowa Alessandro były dla niej bolesne, ale mam wrażenie, że najboleśniejsze będą te, które wymierzy w jej stronę mój ojciec. Znam go i wiem, że jeśli ukrył przede mną tak ważną sprawę, to będzie miała ona poważne konsekwencje. I obawiam się, że Emily Cavallo była mu potrzebna tylko jako wabik, mały trybik, który jest niezbędnym elementem w większej sprawie. Wykorzysta ją i karze zlikwidować.
Na tą myśl, zacisnąłem mocniej pięść. Bo nigdy nie pozwolę na to.

Wstając z łóżka, mój wzrok przykuły zdjęcia zawieszone na magnetycznej tablicy tuż nad biurkiem Piccoliny. Podszedłem bliżej i przyglądając się każdej po kolei, powstrzymywałem kąciki ust, które same podnosiły się do góry. Emily wraz ze swoją kuzynką na każdej z fotografii tryskała niespożytą energią. Jej szeroki uśmiech i szczęście wymalowane na twarzy mówiły tak wiele o niej. Zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy jej takiej nie widziałem. Przy mnie była smutna, wycofana i z czasem tylko próbowała pokazać swój diabelski charakterek, choć doskonale wiem, że to tylko pozory.
Jedno łączyło nas z pewnością, oboje byliśmy zbyt naiwni. I teraz za tą naiwność przyjdzie nam zapłacić.

Czekając na powrót Emily załatwiałem przez telefon z Flavio sprawy dotyczące Chicago. Ojciec był wściekły, gdy dowiedział się o moim wylocie, ale z perspektywy tego, że zataił przede mną chorobę Emily i to, jak ją wykorzystuje, niewiele mnie to obchodzi. Stefano Rizzo już dawno powinien być trupem, zarówno dla spraw Cosa Nostry, jak i również naszej rodziny. Niszczy nas, niszczy nasze zasługi i szacunek względem pozostałych capo. Jego czas dobiegł już końca i pora, by ktoś postawił na nim krzyżyk.

— Antonio, jesteś zajęty? – usłyszałem za plecami ciepły głos Ellie - żony Alessandro i matki Emily.

Odwróciłem się nieco zdziwiony jej obecnością. To ostatnia osoba, której bym się spodziewał, bo do tej pory unikała ze mną wszelkich kontaktów. Usiadła w ogrodowym fotelu, wpatrując się w jezioro, przy którym wczorajszego wieczoru siedziałem z Piccoliną. Coś ją dręczyło, widziałem to wyraźnie. Odłożyłem laptop i telefon na stół, po czym zająłem fotel obok niej.

— Czasem się zastanawiam, czy jestem dobrą matką? Przez sześć lat trzymałam Em z dala od ojca, bo nie pozwalała mi na to duma. Później przyszła choroba, a wraz z nią najstraszniejsze myśli. Wszyscy wokoło odliczali jej ostatnie dni życia, a ja pragnęłam ją ratować. Gdyby nie Alessandro... – położyła dłoń, na mojej: — jest moim światłem. Najjaśniejszą gwiazdą na niebie. Popełniłam błąd, zgadzając się na propozycje twojego ojca, ale wiem, że ty jesteś inny. Nie mogę jej stracić.

— Nie jestem inny. Jestem tak samo, jak on zły. Daleko mi do współczucia i jakichkolwiek innych uczuć, które ukazywałyby człowieczeństwo. Jestem potworem. Bestią, która nauczona jest zabijania. Jak, więc mogę być inny dla tej kruchej dziewczyny?

— Każdy potwór ma kogoś takiego, kto jest w stanie go oswoić. Gdybyś był taki, jak ojciec, nie przywiózłbyś jej tutaj. Stłamsiłbyś ją, sprawił, że byłaby posłuszną narzeczoną, ale nie zrobiłeś tego. Stefano skrzywdził również ciebie, lecz nie mnie oceniać, jakim jest ojcem. Emily jest twoja, ale proszę cię, jako matka, nie pozwól jej skrzywdzić. Ona naprawdę już wiele przeszła.

It's my pleasure, miss Emily [+18] ✔️ ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz