Rozdział 17

631 36 4
                                    

ZBYTECZNOŚĆ I POTRZEBA.

Po kilkunastu minutach dotarli do lokalu, który od lat niezmiennie wypełniony był gośćmi. Ale przecież czego innego można spodziewać się po świetnie renomowanej restauracji na Manhattanie.

Właśnie w tym miejscu siostry Pearl pracowały na swoje pierwsze pieniądze. Był nawet moment, w którym to właśnie te trzy młode dziewczyny trzymał ster w tym miejscu, gdy ich ojciec nie mógł pozbierać się po śmierci ukochanej żony. Ale jak widać, poradziły sobie z tym doskonale, bo ich okręt nie zatonął i w do tej pory utrzymuje się na powierzchni.

Przekroczyli jego próg, a po pomieszczeniu rozlał się charakterystyczny dźwięk dzwonka umieszczonego nad drzwiami. Brzdęk metalu zlał się z gwarem prowadzonych przez ludzi rozmów, jednak nim się obejrzeli, a kelnerka już znalazła się obok nich.

Młoda dziewczyna z uśmiechem zaprowadziła ich do stolika, który zawsze zajmowały siostry. Najbardziej ukryty, gdzie nie było aż tak tłoczno i zdecydowanie swobodniej.

Zajęli odpowiedni stolik, a po wręczeniu karty menu, zostali sami. Daphne, choć doskonale wiedziała, na co ma ochotę, i tak schowała nos w karcie. Zrobiła to tylko po to by kartki stały się jej tarczą, bo zamiast śledzić wypisane literki, skupiła swój wzrok na mężczyźnie przed sobą. Na tym jak jego palce zaciskały się na skórzanym obiciu spisu i zdobiących je sygnetach. Jeden na serdecznym drugi natomiast na wskazującym.
Pierwszy z nich miał wygrawerowaną pierwszą literę jego imienia, a w drugim zatopiony zaś był czarny onyks. Kamień symbolizujący siłę i moc.

Noszenie go ma pogłębić poczucie, że ma się kontrolę nad własnym życiem. Że jest się panem własnego losu. Czy Dylan taki właśnie był? Od jakiegoś czasu na pewno.

Chociaż...gdy w grę wchodziła pewna niedostępna brunetka, nie wszystko szło zgodnie z jego planem.

Ale mimo tego, odzyskał nad swoim światem względną kontrolę, która do całkiem niedawna wymykała się mu przez palce niczym piasek i trwało to zdecydowanie za długo. Jednak on tego nie widział, był zaślepiony, dopiero gdy to uderzyło w niego z podwójną siłą, zdołał dostrzec luki i bałagan w swoim życiu. Zdążył zrobić już z tym porządek, ale mimo wszystko zawsze pozostają drobinki kurzu, które nie chcą do końca zniknąć nam sprzed oczu.

Przełknęła ciężko, widząc jak napięły i poruszyły się mięśnie jego odsłoniętych przedramion. Powiodła spojrzeniem wyżej przyglądając się tym razem skupionej twarzy Dylana. Mocno zarysowana szczęka, ozdobiona delikatnym zarostem, który czuła na swoim ciele przez długi czas. Przez pierwszych kilka dni co wieczór ciało przypominało jej o tej szorstkiej pieszczocie i domagało się więcej. Dokładnie tak samo jak ust, które teraz stały się przez Daphne obiektem obserwacji. Momentalnie przygryzła swoją dolną wargę, aby mieć pewność, że spomiędzy nich nie padnie już żaden kolejny jęk. Nawet ten najcichszy.

– Co będzie dla was? – Usłyszała głos kelnerki, wzdrygając się przy tym. Była tak zapatrzona w Collinsa, że nie miała pojęcia kiedy podeszła.

– Dla mnie to, co zawsze. – Uśmiechnęła się delikatnie, co dziewczyna od razu odwzajemniła i zapisała w notesie.

– To samo poproszę – odparł Dylan.

Skinęła głową i zabrała ze stolika karty dań.

– Odetto – zawołała Daphne, gdy dziewczyna już odchodziła w kierunku kuchni.

– Tak?

– Jest tata?

– Och, nie, nie ma go. Rozszerzamy kartę win i pojechał po kilka nowych butelek.

Pearl podziękowała kelnerce i poprawiając się na krześle, spojrzała na mężczyznę siedzącego naprzeciwko niej.

– Ryzykujesz – stwierdziła.

– Nie uważasz, że życie bez ryzyka byłoby cholernie nudne? – zapytał, opierając się na blacie i pochylając się nad nim.

Nagle zmniejszona odległość między nimi, spowodowała, że kobiecie zaczynało brakować powietrza. Wręcz dusiła się, nie mogąc wziąć głębszego oddechu.

Wzrok Dylana mimowolnie spadł na jej lekko rozchylone wargi pokryte arbuzowym balsamem. Zaaplikowała go, gdy siedzieli jeszcze w aucie, którym tu dojechali. Wtedy też się jej przyglądał i pewnie dlatego na światłach został zwyzywany przez jednego z kierowców, bo nie zauważył, że zapaliło się zielone.

Daphne przez cały ten czas czuła wzrok na sobie, nawet gdy wpatrywała się w boczną szybę. A nawet wtedy, gdy zmęczenie spowodowane kilkoma godzinami w biurze zaczynało ją dopadać, mając przymknięte powieki, czuła jak ją obserwuje.

Nie czuła się z tym faktem jednak źle. Nie ciążyło to jej nadwyraz, jedyne co przez nią przemawiało to onieśmielenie i wynikające z tego skrępowanie, Mimo że miała dopiero niespełna dwadzieścia sześć lat, nie sądziła, że ktoś jeszcze kiedykolwiek tak na nią spojrzy, a ona będzie czuła się tak jak gdy patrzy na nią Dylan. Że będą buzować w niej tak różne i zarazem skrajne emocje.

Strach i ekscytacja.

Powściągliwość i pragnienie.

Zbyteczność i potrzeba.

– Mogłam zamówić coś obrzydliwego – powiedziała cicho, jakby nie mogła wydusić z siebie w pełni głosu.

– Wątpię. – Dopiero teraz wrócił spojrzeniem do jej oczu. – Jeżeli masz taki sam gust do jedzenia, co do sztuki, to jestem pewien, że się nie zawiodę. – Mówiąc te słowa, opadł plecami na oparcie krzesła.

Dziwny chłód oblał ciało jej, gdy mężczyzna się odsunął, jednak nie rozmyślała nad tym długo, odsunęła to od siebie, jak najdalej tylko mogła. Ważniejsze było dla niej wzięcie pełnego wdechu. I tak właśnie zrobiła.

– Trochę mnie przeceniasz.

– Nie wydaje mi się.

Chciała coś dopowiedzieć, ale akurat pojawiła się Odetta stawiając na stoliku dwie szklanki oraz karafkę do pełne wypełnioną ulubionym napojem Pearl.

– Proszę, lemoniada arbuzowa – powiedziała, na co podziękowali jej.

Daphne odwróciła na moment wzrok, nie musiała patrzeć na Dylana, by wiedzieć, że ten się uśmiechał. I właśnie to robił, wyszczerzył się od ucha do ucha, a w jego policzku pojawił się niewielki dołeczek. Co więcej, przestrzeń między nimi wypełniło ciche parsknięcie Collinsa. 


#AOLwatt

booksurdyzm_

Dzisiejszy rozdział niestety króciutki :'(  ale za to w poniedziałek wpadnie dodatkowy, aby to Wam zrekompensować! <3


Będzie mi miło jeżeli zostawicie coś po sobie tu w komentarzach bądź pod hashtagiem na Twitterze/X

Do następnego! ❤️

Art Of Love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz