Rozdział 39

289 16 4
                                    

OSTATNIE MIEJSCE NA KLISZY.

Godzinę i pięćdziesiąt minut później Daphne trzęsła się ze strachu.

Nie, to nie był strach a stres, choć tak na dobrą sprawę to wyjście miało jej pomóc w uspokojeniu emocji.

Przecież codziennie spędzała czas z Dylanem na osobności pośród czterech ścian. Nie raz jedli wspólny obiad i nie raz odwoził ją samochodem do domu. Ale teraz... było inaczej.

Randka.

Dylan Collins zabierał ją na randkę.

Chodziła po kuchni, zastanawiając się, co takiego wymyślił, bo kompletnie nie wiedziała, czego się spodziewać. Tym bardziej biorąc pod uwagę to, że kazał się jej ubrać wygodnie i ciepło.

Nie chcę, żeby twoja gorączka wróciła.

Kąciki ust Daphne same uniosły się ku górze, gdy przypomniała sobie słowa mężczyzny. Mimo tego noga drgała jej nerwowo. Przestała, dopiero gdy po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka. Zerknęła przelotnie na zegarek, który wskazywał już pełną godzinę.

Punktualny.

Przeszła do przedpokoju i po raz ostatni przejrzała się w wiszącym na jednej ze ścian lustrze. Grafitowy sweter, ciemne jeansy z prostymi nogawkami, spod których wystawały czarne buty. Płaskie, zupełnie jak nie u niej. Była wystarczająco wygodnie i odpowiednio ciepło ubrana, choć wciąż nie wiedziała, na co powinna się przygotować.

Odgarnęła włosy do tyłu i nacisnęła klamkę, by zaraz później uchylić drzwi.

– Cześć – odezwał się pierwszy, z tym pięknym uśmiechem na ustach, za którym przez te raptem parę godzin zdążyła zatęsknić.

– Cześć – odparła z delikatnym rumieńcem na policzkach, bo dotarło do niej, że ten zwykły uśmiech spowodował, że i ona się uśmiechnęła.

– Dałeś mi dość okrojone instrukcje. Czy to jest wystarczająco wygodny strój na to, co wymyśliłeś? Oceń go swoim eksperckim okiem – parsknęła, a mężczyzna powolnym, niemal palącym wzrokiem zmierzył ją spojrzeniem.

Wykorzystała ten moment, aby też mu się przyjrzeć. Ciemne jeansy i szara góra były idealnym odwzorowaniem jej stroju w męskiej wersji. Uwielbiała patrzeć, jak jego mięśnie napinały się pod materiałem sztywnej koszuli, na to, jak podwija jej rękawy do łokci. Ale w tym wydaniu wyglądał równie dobrze, wręcz...

– Idealnie – odezwał się nagle, sprowadzając Daphne na ziemię.

Jakby czytał mi w myślach.

Wróciłam wzrokiem do jego twarzy i dostrzegłam, jak mi się przygląda, niemal od razu poczuła jak na twarzy i dekolcie wychodzą jej jeszcze większe czerwone plamy.

– Swoją drogą, jest jeden-jeden.

Zmarszczyła brwi w niezrozumieniu.

– Wtedy w Prison powiedziałaś... – Ten początek nie zwiastował dla Daphne niczego dobrego, a zapewne kolejne załamanie swoim pijackim zachowaniem. – ...że widziałaś mnie więcej razy nago niż w jeansach, więc bilans jest wyrównany.

W oczach mężczyzny przemknął figlarny błysk, jednak nawet to nie było w stanie powstrzymać pierwotnej reakcji kobiety. Uczucie wstydu zalało ją od stóp do głów. I to nawet nie chodziło o to, co powiedziała, ale sam fakt, że kompletnie niczego nie pamiętała.

– Nie wracajmy do tego, błagam. – Sięgając po płaszcz, skrzywiła się z zażenowania, na co Dylan zaniósł się śmiechem. Dźwięk ten był zbyt przyjemny dla ucha, by kazać mu przestać.

Art Of Love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz