Rozdział 43

217 16 0
                                    

A JEŚLI TO WCIĄŻ ZA MAŁO?

Kilka dni później, A&G

Alexis nie zamierzała czekać.

Gdy tylko dowiedziała się o sytuacji z Madison, kazała Daphne zmienić harmonogram zaplanowanych wystaw i przyśpieszyć wernisaż panny Scott. A&G nie mogło ryzykować utratą już i tak nadszarpniętej reputacji, która po śmierci Gordona dopiero zaczynała wychodzić na prostą.

Podeszła do tego czysto biznesowo, ale jednocześnie nie skreślając młodej artystki na przyszłość. Niestety na tamten moment musiała tak postąpić, bo nie wiadomo do czego rzeczywiście mógłby posunąć się dziennikarza, który stawał się coraz to większym utrapieniem.

Daphne nie wspomniała jednak szefowej o szantażu Allena, póki żadna nowa praca Gem nie trafi w jej ręce, nie trzeba było się o nic martwić. To miał być problem przyszłej Daphne.

Prychnęła pod nosem, że w ogóle taka myśl pojawiła się w jej głowie. Wystarczyło zaledwie kilka dni, wypełnionych pocałunkami Dylana, by zaczęła przyswajać i naprawdę brać sobie do serca jego słowa.

Słodka rutyna ostatnich dni wciąż trwała i miała nadzieję, że zostanie tak na dłużej.

Jak najdłużej.

Ale mimo wszystko, była to aż za idealna wizja.

Z delikatnym uśmiechem obróciła głowę, by na niego spojrzeć.

Znowu. Od momentu przekroczenie progu tego pomieszczenia, co rusz zerkała na niego kątem oka. To było od niej silniejsze, tak samo, jak powstrzymanie cisnącego się na jej ustach uśmiechu.

Jak każdego dnia jego sylwetkę ozdabiał garnitur, a ciemne wręcz czarne włosy miał zaczesane do tyłu.

Mimowolnie poruszyła dłonią, jakby chciała sobie przypomnieć, jak miękkie kosmyki przemykały między jej palcami, gdy wplątywała je we włosy w czasie, gdy delikatny zarost drażnił jej policzki, a miękkie wargi muskały jej.

Nawet nie wiedziała, kiedy naparła zębami na dolną wargę, a ten jeden gest spowodował, że Dylan uniósł na nią wzrok. Zupełnie tak jakby miał jakiś radar.

Wpatrywał się w nią tak przenikliwym wzrokiem, że na moment straciła oddech. Pomimo dzielącego ich dystansu zgubiła się w tęczówkach, które w jednej sekundzie z jasnobrązowych zmieniły się prawie na całkiem czarne. W połączeniu ze świadomością o obustronnym pragnieniu ten widok okazał się niezwykle obezwładniający.

– Gdy mówiłem, że możesz całować mnie bez pytania, mówiłem całkowicie szczerze. – Przyjemnie chrapliwy głos połaskotał jej uszy, a po plecach przeszedł znajomy dreszcz.

– Hmm? – mruknęła, odrobinę zaskoczona doborem słów, jednocześnie poczuła pieczenie na policzkach i dekolcie.

Zaczęła się zastanawiać czy naprawdę aż tak było to, że miała ochotę wstać i uwiesić ręce na jego szyi i znów zasmakować znajomych ust.

Cholera, wystarczyło tak niewiele, by uzależniła się od jego pocałunków i niego samego.

– Nie mogę – westchnęła, gdy zrozumiała, że naprawdę było to po niej widać. I sama z resztą się tak czuła – głodna jego bliskości. To było jednocześnie przerażające i podniecające, bo co jeśli... Przygryzła wnętrze policzka, by ten nagły ból wymazał jej ostatnie myśli. – Niedługo się stąd wyniesiesz i co ja wtedy zrobię? Nie będę mogła od tak cię całować.

Kończąc ostatnie zdanie, poczuła delikatne ukucie w piersi.

Jeszcze zaledwie kilka tygodni temu wykorzystałaby każdą wymówkę, by pozbyć się Dylana z tego gabinetu, ale teraz...przyzwyczaiła się do jego obecności. Cieszyła się nią i powoli zapominała jak to jest być samej.

Art Of Love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz