Rozdział 48

197 11 0
                                    


DRUGA RANDKA.

Wszystko działo się szybko. W jednej chwili Daphne stała w drzwiach, a już w kolejnej jej plecy przywarły do drewnianej płyty od wewnętrznej strony gabinetu. Silne męskie dłonie najpierw odgarnęły z jej twarzy włosy, które pod wpływem gwałtownych ruchu rozproszyły się na każdą stronę świata, by później zsunąć się na talię i biodra. Znajomy, hipnotyzujący zapach lawendy i pieprzu otulił Daphne z każdej strony, gdy miękkie i ciepłe wargi spoczęły na jej lewej skroni. Była to mieszanka iście wybuchowa, sprowadzająca jej myśli zarazem do bezpiecznego miejsca, jak i tego najbardziej mrocznego, w którym mogłaby urzeczywistnić każde głęboko skrywane pragnienie. Miejsce, gdzie spełnienie każdej jej fantazji byłoby na wyciągnięcie ręki, a cielesność wygrałaby nad wątpliwościami i przeszłością ciągnącą się na nią jak przeklęte fatum.

Z rozkoszy przymknęła powieki i rozluźniła ramiona, w czego skutek torba wisząca na jej barku, upadła z łoskotem na podłogę. Oboje zdawali się tym nie przejmować i trwali w uścisku kolejne sekundy.

– Dzień dobry. – Ciepły, miętowy oddech połaskotał ją za uchem.

– Dzień dobry. – Z uśmiechem otworzyła oczy, napotykając radosną twarz Dylana. Nie mogła się powstrzymać, więc uniosła ręce i zarzuciła je mężczyźnie na szyję, przez co jej ciało samoistnie przysunęło się do jego sylwetki.

– Widzisz? – Nachylił się z powrotem do jej ucha. – Naprawdę istnieje. – Jego dłonie wsunęły się pod poły rozpiętego płaszcza, który rozpięła już gdzieś w windzie i rozpostarły się na plecach Daphne, gładząc je czule.

– Nadal mam wątpliwości. – Zsunęła spojrzeniem ze wpatrujących się w nią oczu na usta, które wciąż się do niej uśmiechały. Tym, że mniej uroczo, bardziej lubieżnie.

Uniosła podbródek, nim jednak zdołała musnąć jego wargi swoimi

– Zatem musisz otworzyć swój prezent.

– Czym sobie zasłużyłam na takie niespodzianki? – prychnęła, sunąc delikatnie paznokciami po karku Dylana, który na sekundę przymknął powieki i drgnął jakby z przyjemności.

– Jesteś. – Sięgnął dłonią po jedną dłoń Daphne i ucałował czule każdą kostkę, grzbiet dłoni oraz jej wnętrze, jak i nadgarstek. – I tylko to się liczy – dodał, z ustami wciąż przy jej nadgarstku, a oczami skupionymi na jej pięknie zarumienioną twarz i nieśmiało uniesione kąciki ust. – Nie musisz robić zupełnie nic specjalnego, bym to ja zrobił dla ciebie coś miłego. Wystarczy mi twój uśmiech.

– Cały czas robisz dla mnie miłe rzeczy – stwierdziła Daphne, a jej poszerzający się z każdym wypowiedzianym słowem uśmiech wyraźnie wskazywał na jej ogromną wdzięczność. – Spędzasz ze mną czas i...

Nie zdążyła dokończyć, bo to jak Dylan pokręcił głową z politowaniem nieco wybiło ją z rytmu.

– Błagam cię, kochanie. – Ostatnie słowo szepnął, by ewentualne, dociekliwe uszy Amber niczego nie usłyszały. A był wręcz przekonany, że dziewczynę może zżerać ciekawość, bo to przecież od niego dowiedziała się, że jej szefowa spóźni się rano do pracy. – Myślałem, że to oczywiste, że teraz będziemy spędzać ze sobą czas. Poza tym, to absolutne minimum, perełko, a ty bezsprzecznie zasługujesz na znacznie więcej.

– Nie mów tak – wyszeptała, przytłoczona otoczoną troską. Nie przywykła do takiego podejścia, do takich słów i uwagi, jakiej poświęcał jej Dylan. Nie było to coś, co ją od niego odpychało, wręcz przeciwnie, podświadomie łaknęła jej jeszcze bardziej, mimo że z jej ust wypadały same zaprzeczenia.

Art Of Love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz