Rozdział 37

262 15 1
                                    

CZYSTO HIPOTETYCZNIE.

Daphne zmarszczyła nos, gdy tylko przekroczyła próg kawiarni na Madison Ave.

Choć lokal pozostawał schludny i przyjemnie urządzony, zapach kawy przyprawiał ją o mdłości i cholernie podły nastrój.

Woń palonych ziaren nie przynosiła niczego dobrego i już nie jeden raz się o tym dobitnie przekonała.

Nie zdążyła jednak w pełni rozejrzeć się po pomieszczeniu, gdy z jednego ze stolików usłyszała wołanie, a zaraz potem czyjaś ręka uniosła się ku górze. Odwróciła głowę, dostrzegając mężczyznę, który zmusił ją do pojawienia się w tym siedlisku jej koszmarów. Bo połączenie kawy i Patricka Allena nie nie mogła nazwać inaczej niż swoją zmorą.

Biorąc ostatni głęboki wdech, ściągnęła łopatki i ruszyła w kierunku uśmiechniętego od ucha do ucha dziennikarza.

– Daphne, jak miło, że znalazłaś dla mnie czas. – Wstał i wyciągnął w jej kierunku rękę, jednak ona zignorowała to i po prostu usiadła naprzeciwko.

– Pomińmy uprzejmości. – Wzdrygnęła się, gdy kelnerka przechodziła obok z dwiema filiżankami. – W jakim celu się spotykamy? – Wróciła do spojrzeniem do Patricka, którego twarz wciąż zdobił cwany uśmieszek.

– Wciąż w tym samym. – Daphne wywróciła oczami i już miała podnosić się z miejsca i wyjść, by nie tłumaczyć dziennikarzowi po raz setny, że nic od niej nie wyciągnie, ale w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstek. – Mam coś. – Jej ciekawska natura wygrała ze zdrowym rozsądkiem, ale i jak się później okazała, jednocześnie ratując ją od nieprzyjemności.

Wyrwała z jego uścisku rękę i wbiła plecy w oparcie krzesła, wyczekując kolejnych ruchów.

– Dzień dobry. – Nagle przy ich stoliku pojawiła się kelnerka. – Co państwu podać?

– Poproszę americano. – Zerknął na młodą dziewczynę i poczęstował ją swoim popisowym uśmiechem, ale ona zdawała się nic sobie z tego nie robić i ze skinieniem głową zapisała wybór mężczyzny w notatniku.

– A dla pani?

– Podziękuję, zaraz wychodzę. – Posłała jej przyjazny uśmiech, nie chcąc by bogu ducha winna kelnerka oberwała rykoszetem za jej podły nastrój. Całą swoją niechęć chciała wylać na Patricku.

Dziewczyna skinęła głową i odeszła w stronę lady.

– Wiesz gdzie się znajdujemy, Daphne? – Tym pytaniem nieco wybił ją z tropu. – Na Madison Ave. Brzmi jakoś znajomo, prawda? Madison. Madison Scott na przykład.

Daphne zacisnęła instynktownie dłonie w pięści, gdy zrozumiała, do czego zmierzał. W oczach Allena rozbłysł triumf kiedy tylko to dostrzegł. Bez słowa sięgnął po kopertę leżącą na stoliku i podał ją kobiecie. Niepewnie ją odebrała i otworzyła o mało nie nie krzycząc gdy wyciągnęła fotografie przedstawiające pannę Scott pod osłoną nocy wykonującą graffiti na jednym z murów.

W pierwszej chwili poczuła ogromny zawód, jakby została po raz kolejny zdradzona. Serce zakuło ją w piersi na fakt tego, że ktoś znów ją wykorzystał.

Mad przysięgała, że tego nie zrobiła...

Drżącymi dłońmi przeglądała kolejne fotografie zrobione pod innymi kątami, ktoś ewidentnie się przygotował i długo obserwował Madison, bo sfotografował niemal cały proces jej rysunku.

Następne zdjęcia ukazywały dziewczynę w towarzystwie Daphne, gdy obie opuszczały komisariat kilka dni temu.

– Jak myślisz, co powie policja, gdy zobaczy te zdjęcia? – Wciąż przyglądała się wydrukom między palcami.

Art Of Love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz