Rozdział 27

542 29 5
                                    

MGŁA NIEWYJAWIONYCH UCZUĆ.

Kolejne dni mijały im na wspólnym dopieszczaniu projektu, który Dylan oczywiście zaczął w tajemnicy przed Daphne przygotowywać już jakiś czas temu. Oboje chcieli, aby wszystko było idealne i odpowiednio dostosowane do potrzeb każdego. Duże okna, przez które mogło wpadać jak najwięcej naturalnego światła, na szczęście już były. Spory magazynek na przybory malarskie i rysunkowe, fotograficzne oraz te rzeźbiarskie został wydzielony. Kącik wystawowy, gdzie większość prac byłaby powieszona. Te i kilka innych aspektów było dla Daphne priorytetem.

Na szczęście praca nad projektem była bardzo owocna. Słuchali się nawzajem, dzielili pomysłami i przedstawiali swoje wizje na końcowy efekt, który na koniec zadowalał wszystkich. Finalna wizualizacja przygotowana przez Dylana spowodowała, że Daphne była wniebowzięta, rozpływała za każdym razem, gdy zerkała na projekt.

To czwartkowe spotkanie miało być tym ostatnim dotyczącym planu remontu, a wystarczyło jeszcze raz spojrzeć i upewnić się, czy aby na pewno całość zgadzała się z wizją. I tak też było, a ekipa remontowo–budowlana już od przyszłego tygodnia mogła wchodzić do budynku i rozpoczynać w nim pracę.

Dopiero gdy Daphne zatwierdziła projekt, dotarło do niej, że to faktycznie się dzieje, że jej marzenia zaczynają się spełniać. To, czym dzieliła się z Gordonem Grahamem, swoimi planami na życie zaczynało mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zaczęło się od pracy w galerii sztuki, którą jej zaproponował. Wspólnie pracowali nad jego fotografiami, które wywoływali w pracowni. Pokazywał swój świat, by ona zaczęła tworzyć własny, na swoich zasadach i choć aktualnie miała z nim problem, to wtedy był wręcz idealny i nieskazitelny. Pomyśleć, że kiedyś wahała się wziąć udziału w warsztatach prowadzonych przez słynnego fotografa, bo to dzięki nim go poznała, i dzięki niemu jest w tym miejscu.

Byłaby wyjątkowo głupia, gdyby pozwoliła, aby obleciał ją strach i zmarnowałaby tak ogromną szansę.

Daphne nawet nie zorientowała się, że na jej usta wkradł się szeroki uśmiech.

– O czym tak myślisz? – zapytał ze swojego miejsca Dylan.

Przyglądał się jej od kilku chwil i jego ciekawość nie mogła przejść obojętnie obok jej uśmiechu. Musiał poznać sekret jej radości, dzięki której ten wyraz twarzy dodawał kobiecie jeszcze więcej urody.

Choć czy to w ogóle było możliwe?

Ocknęła się z letargu i spojrzała na mężczyznę, który niezmiennie wyglądał perfekcyjnie, z czym Daphne nie mogła się nie zgodzić.

– Co takiego spowodowało, że na twojej twarzy pojawił się uśmiech? – dopytał, najpierw podpierając łokcie na biurku, a później do zaciśniętych dłoni przysunął usta. Zasłonił je tak, jakby sam nie chciał zdradzić, również się uśmiechał.

Pannie Pearl zaschło w ustach, gdy tylko przesunęła wzrok na jego ramiona, które w tej pozycji wyraźnie się napięły. Te same, w które kilka dni temu się wypłakiwała.

Tym razem marynarkę przewiesił przez oparcie fotela, więc mięśnie ramion znacząco przebijały się przez materiał koszuli.

Musiała natychmiast spojrzeć w innym kierunku, bo jeszcze chwila przyglądania się jego aż za idealnej sylwetce, a zapomniałaby, jak się nazywa.

– Chyba powoli tak naprawdę dociera do mnie to, że nareszcie coś, co było moim marzeniem, staje się rzeczywistością – wyznała. – Jeszcze parę lat temu nawet nie śmiałam myśleć, że będę tu pracować, a co dopiero na takim stanowisku. I robić takie rzeczy. – Z rozmarzeniem odwróciła się do panoramy miasta i spojrzała w niebo. Zastanawiała się, czy właśnie stamtąd Gordon w jakiś sposób nie pociągał za sznurki.

Art Of Love [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz