Rozdział 6: "Mały..."

564 20 12
                                    

To stało się w ułamku sekundy. Nikt nie spodziewał się, że Harry da radę tak szybko podejść i zasłonić przyjaciela, mając złamaną nogę. Nawet Rosjanin wydawał się zszokowany. Czarny jęknął cicho z bólu, gdy pocisk trafił go prosto w brzuch.

To ożywiło jego przyjaciół. Huncwoci razem z Ronem rzucili się na faceta, wykorzystując chwilę jego nieuwagi. Hermiona natomiast podbiegła do bruneta.

– Boże – szepnęła przykładając swoją bluzkę do rany Juniora, by zatamować krwawienie. Robiło jest się słabo, widząc zamglone zielone tęczówki, które zazwyczaj dodawały jej siły, jednak wiedziała, że w tym momencie musi być silna by pomóc swojemu ledwo przytomnemu przyjacielowi.

W tym samym momencie tuż obok nich toczyła się prawdziwa walka. Mimo dużej przewagi liczebnej, przyjaciele chłopaka przegrywali. Po stylu walki mężczyzny było widać, że nie mają do czynienia z amotorem, tylko groźnym przeciwnikiem, nie wahającym się zabić. Na szczęście na początku walki Ronowi udało się wytrącić broń z dłoni przeciwnika. Remus zamachnął się, próbując uderzyć Rosjanina w twarz, ale ten podciął mu nogi jednym, szybkim ruchem. Łapa, który ruszył Lupinowi na pomoc, został powalony na ziemię tuż obok niego. Rudzielec próbował zajść go od tyłu jednak mężczyzna złapał go za szyję. Huncwoci szarpnęli się rozpaczliwie, gdy zaczął dusić ich kolanem.

Junior i Hermiona patrzyli na to z czystym przerażeniem w oczach. Granger rozszerzyła oczy, widząc, że jej przyjaciel bierze pistolet do ręki.

– Harry! – załkała żałośnie – Postrzelisz Rona, albo Syriusza...

Ten jednak patrzył na nich twardo. Po chwili drugi raz usłyszeli strzał, a ich oprawca oberwał idealnie w ramię.

–  Drętwotawyszeptał. Z jego dłoni wyleciał niebieski promień, który trafił mężczyznę. Syriusz, biorąc przykład z chłopaka związał jego ręce magią.

– Umiesz bezróżdżkową? – spytała zdziwiona Hermiona, patrząc na przyjaciela ze strachem i podziwem.

Czarny uśmiechnął się słabo. Cała Hermiona?

– Tak wyszło...

Black, wciąż kaszląc ukląkł przy chrześniaku, który wykrwawił się na jego oczach. Bez słowa zdjął swoją bluzę, gdyż cienka bluzka brunetki już dawno przesiąkła krwią. Zapłakana dziewczyna pozwoliła Łapie przesunąć ją od Harry'ego. To było dla niej za dużo. Nie myśląc wiele wpadła w ramiona Rona, szlochając w jego klatkę piersiową.

Syriusz przykładał bluzę do rany Czarnego, którego biała koszulka miała teraz szkarłatny kolor krwi. Remus położył sobie na kolanach głowę chłopaka, miziając go po policzkach. Niespodziewanie Łapa poczuł uścisk na nadgarstku. Spojrzał z wyczekiwaniem na Juniora, który resztkami sił zmusił się do podania mężczyźnie telefonu.

– Zadzwońcie do Szefunia albo Żylety – wydusił słabo. Wiedział, że długo nie wytrzyma.

– A nie lepiej najpierw na pogotowie? – zapytała szybko Hermiona

– Nie – odpowiedział zduszonym głosem – Najpierw do Szefunia albo Żylety – powtórzył uparcie, zamykając powieki – Hasło to 3474.

Granger wręcz wyrwała Łapie telefon, szybko wpisując kod. Wskazała odpowiedni numer, każąc mu pochodzić po lesie w poszukiwaniu zasięgu. Ponieważ mężczyzna nie bardzo znał się na mugolach, musiała pokazać mu znaczek zasięgu.

Syriusz zaczął wręcz biegać po lesie w poszukiwaniu zasięgu, nie odrywając wzroku od ekranu. Nie dawał po sobie tego poznać, ale w głębi duszy był szczerze przerażony zaistniałą sytuacją. Nie miał pojęcia kim był mężczyzna, który ich zaatakował, lecz z jego i Harry'ego słów domyślił się, że jego chrześniak naprawdę narobił sobie wrogów. W tym momencie jednak najważniejsza była pomoc chłopakowi. Zatrzymał się gwałtownie widząc kreskę zasięgu. Drżącym palcem kliknął numer opatrzony napisem „Szefunio“

– Halo? Czarny, gdzie wy jesteście? – usłyszał w telefonie

– Śledzili nas, jak wracaliśmy. Harry próbował ich zgubić, ale oni nas zepchnęli, no i przyszedł taki facio i on chciał zabić Harry'ego, potem chciał zastrzelić Rona, ale Harry go zasłonił. Ten typu jest teraz oszołomiony i związany. Młody postrzelił go w ramię – wyjaśnił koślawo zdenerwowany Black

Po drugiej stronie usłyszał kilka przekleństw i krótką rozmowę.

– Zaraz tam będziemy. Zostaw telefon tam gdzie jest zasięg, żebyśmy wiedzieli gdzie jechać. Wezwaliśmy tam pogotowie – rzekł Szef, prawdopodobnie wchodząc do samochodu. Nim Łapa zdążył coś powiedzieć, mężczyzna rozłączył się. Szybko jednak o tym zapomniał, gdy usłyszał głos Lunatyka. Zaczął biec kiedy zorientował się, że Czarny stracił przytomność. Lupin próbował tamować krwawienie, ale to nic nie dawało. Wybraniec leżał blady jak śmierć na zimnej trawie. Pod jego ciałem zebrała się sporą kałuża krwi, na której widok Black zamknął na chwilę oczy. Ukląkł przy chrześniaku, delikatnie nim potrząsając. Chłopak z jękiem uchylił delikatnie powieki.

– Rozmawiaj z nim – mruknął Remus manewrując magią bezróżdżkową nad raną Harry'ego. Próbował jednak magia nie działał na postrzał z mugolskiego pistoletu. Syriusz zaczął mówić drżącym głosem. Mówił o zupełnych głupotach: o latających króliczkach, pijącym wódkę niedźwiadku i o różnych wygłupach z czasów szkolnych. Mimo usilnych starań Huncwotów Czarny zaczął ponownie tracić przytomność.

Przez jego otępiały umysł przebiegła jedna myśl. Po raz setny w swoim życiu czuł, że umiera. Nie miał pojęcia, czy teraz ułatwi Voldemortowi robotę, ale poczuł nagłą potrzebę, by przed śmiercią wytłumacz im wszystkim czym się zajmuje. Zasługiwali na prawdę, której nie mówił im tyle lat. Teraz miał prawdopodobnie ostatnią szansę by naprawić swój błąd. Zamknął oczy przypominając sobie wszystkie osoby, na których mu zależy. Poczuł ogromne wyrzuty sumienia, kiedy uświadomił sobie, że ponad połowa z nich nie zna o nim prawdy. Ron i Hermiona, którzy byli z nim odkąd poznali go zagubionego w pociągu do Hogwartu, którzy byli z nim na dobre i na złe. Kochał ich jak własne rodzeństwo. Państwo Weasley, którzy starali się zastąpić mu rodziców, których nigdy nie miał. Osoby, które otoczyły go taką miłością, jakby był ich synem. Ginny, do której już od jakiegoś czasu skrycie żywił uczucie. Poczuł kłucie w klatce piersiowej, gdy pomyslal, że już nigdy jej nie zobaczy. Fred i George, którzy byli jego towarzyszami w robieniu kawałów. Uśmiechnął się w duchu, myśląc o tym ile razy pomógł im w kawałach. Było to ich mała tajemnica. Reszta Weasleyów, których bardzo lubił. No i Ekipa, która znała go najlepiej. Nie mieli przed sobą tajemnic, mogli porozmawiać o wszystkim. Przypomniał sobie każdego jej członka z osobna. Żyleta, którego znał od piaskownicy i którego z wzajemnością kochał jak brata. Nela, która zamartwiała się godzinami, kiedy jej nie odpisywał. Nela, która tyle razu odciągnęła go od myśli samobójczych. Nela, która była dla niego jak siostra. Zawsze wyszczerzeni bliźniacy, którzy zawsze kojarzyli mu się z dwójką Weasleyów. Jego wierni towarzysze do imprez i rozmów. Milka, która mimo że poznała ich niedawno zdążyła im całkowicie zaufać. Dzięki jej pogodnemu uosobieniu wszyscy ją polubili. I Szefunio, który znalazł go w najgorszym momencie jego życia. Szefunio, który zawsze był kiedy go potrzebował. Szefunio, będący dla niego jak dziadek.

– Junior, słyszysz mnie? – usłyszał nad sobą zmartwiony głos. Wyzna im to teraz albo nigdy.

– Ja.. – szepnął – Jestem gangsterem – przyznał jeszcze ciszej, mdlejac. Jego przyjaciele zamarli na chwilę. Syriusz jednak z tyłu głowy rozważał już dawno taką możliwość, więc nie dał się rozproszyć.

– Mały... – jęknął, ledwo panując nad łzami. Pochylił się nad ustami Harry'ego, dygocząc na całym ciele. Nie usłyszał żadnego oddechu.
—————————————
Ta-dam!

Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz