Wyrwanie się ze skrzydła szpitalnego nie sprawiło mi żadnych problemów. Wieczorem potulnie wypił zawartość wszystkich fiołek, które podała mu pani Pomfrey po czym udał że idzie spać. Po około dziesięciu minutach pielęgniarka poszła do swojego gabinetu, więc prędko wymknął się z pomieszczenia. Szedł korytarzami, kiedy z prawego zakrętu wyłoniła się Ginny, w dziwnie znajomej mu bluzie.
– Czemu masz moją bluzę? – spytał dołączając do niej
– A, stęskniłam się za twoim zapachem – wyszczerzyła się, a chłopak parsknął śmiechem – Serio ładnie pachniesz – dodała – Jakby lasem, świeżo ściętą trawą, dymem z ogniska, choć to chyba od papierosów, i... – zamyśliła się, wciągając jego zapach – ... i lawendą
Czarny zachichotał głupio, a po chwili Ginny do niego dołączyła.
– Nie wiem co bierzesz, Ruda, ale ja też chcę! – stanęli przed pokojem życzeń. Nie musieli nic robić, gdyż był już otwarty. W środku był już cały skład: Syriusz, Remus, Tonks, Hermiona z Ronem i Żyletą, który zaszedł chłopaka od tyłu, łapiąc go za ramiona.
– Bu.
– Idiota – skwitował krótko Junior
– Dobra, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, zaczynamy od oklumencji. Remus mówił, że uczył cię z Syriuszem i Żyletą. Na jakim jesteś poziomie? – zadała pytanie Sweety chwilę później, kiedy już wszyscy byli skupieni
– Mogę zablokować dwie osoby – mruknął Harry – Ale jego ataki są mocne, jak co najmniej pięciu osób, więc przynajmniej kilka tygodni będę musiał się uczyć i jakoś znosić te ataki.
– Myślę, że Voldemort... – Ron skrzywił się z niesmakiem – ...byłby zbyt zachłanny, gdyby chciał ponownie cię zaatakować w tym tygodniu – zamyśliła się Hermiona – Czytałam o czymś takim w książce na Grinmund Place 12, okropne rzeczy są w niej opisane, bardzo czarna magia, a magia umysłu, szczególnie torturowanie przez umysł było zapisane jako najbardziej niszczycielskie dla obu stron. To nie oddziałowuje tylko na ciebie, Harry, Voldemort w pewnym sensie sam siebie wykańcza rzucając to zaklęcie. Musi wyraźnie skupić się na bólu, który chce wywołać, więc sam go po części odczuwa. Chodź nie odczuwa tego nawet w jednej setnej tak jak ty, to utrzymywanie więzi umysłów, podczas intensywnego myślenia, jest bardzo niebezpieczne. Może stracić kontrolę nad umysłem, i utknąć w twojej głowie na zawsze, albo nawet umrzeć. Dlatego uważam, że nie powinien cię atakować przez jakiś czas.
Czarny pokiwał w zamyśleniu głową.
– Kto umie leglimencję? – spytała Bella, sama unosząc rękę. Oprócz niej nie zgłosił się nikt nowy.
– W takim razie Żyleta, Syriusz i Remus do Harry'ego, a Milka uczy resztę – zawyrokował Ron. Zgodzili się.
Huncwoci i Dylan wycelowali różdżki w Juniora. Ten starał się oczyścić umysł. Drgnął z zaskoczenia, kiedy poczuł na sobie pierwsze zaklęcie. Zablokował je, stawiając mury wokół umysłu, choć ucisk nie ustawał. Drugie zaklęcie. To samo. Kiedy uderzyło go trzecie zaklęcie, niemal czuł w kościach, jak tarcze wokół jego umysłu się rozpadają. Udało mu się walczyć może z pół minuty. Gdy bariery opadły, przed oczami zaczęły przelatywać mu dobrze znane wspomnienia.
***
Chlast.
Na oko siedmioletni chłopczyk z czarną grzywką, wpadającą mu do szmaragdowozielonych oczu, ukrytach za popękanymi okularami, leżał na podłodze, dysząc ciężko. Nad dzieckiem stał gruby mężczyzna, z twarzą wykrzywioną w wyrazie wściekłości, kiedy uderzał chłopca.
– Jesteś szmatą, Potter – wysyczał mu przy uchu – Nie potrafisz nic zrobić, sprawiasz same kłopoty. Ja i Petunia daliśmy ci dom, jedzenie, a ty nawet nie potrafisz się odwdzięczyć?! – kopnął małego Harry'ego w brzuch, aż ten zgiął się w pół z bólu, jęcząc cicho.
CZYTASZ
Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction
FanfictionHarry od zawsze w jakiś sposób przyciągał do siebie wszystko co złe. W świecie mugolskim - na własne życzenie, zaś w magicznym wręcz odwrotnie. Nowe, a może po prostu dotąd nieznajome powiązania chłopaka ze "złym" mugolskim światem z pewnością wpłyn...