Mimo, że była to dopiero połowa listopada, w Hogwarcie zaczął padać pierwszy śnieg, z czego ucieszeni uczniowie korzystali gdy tylko mogli. Bardziej podniecić ich mógł tylko mecz Quiditcha, odbywający się w wyjątkowo śnieżny dzień.
Harry zebrał swoją drużynę w szatni. Czuł niemiłe ssanie w żołądku, które było dla niego typowym znakiem stresu. Gdy przeleciał wzrokiem po swojej drużynie dostrzegł, że nie wygląda ona wcale lepiej. Blade twarze gryfonów wpatrywały się w niego ze strachem, oczekując jakiś wskazówek, więc odchrząknął głośno, choć było to zupełnie nieporzebne, gdyż wszyscy członkowie drużyny już wlepiali w niego przestraszone spojrzenia.
- Znacie strategię - powiedział głośno i stanowczo - Macie dać z siebie wszystko, jasne? To są slizgoni, nie są łatwiej do pokonania, ale jeśli z nami wygrają, to wejdę na biurko Snape'a i zacznę drzeć mordę, co będzie samobójstwem. A na razie nie spieszy mi się pod piach, bo mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. Pogoda jest jaka jest, trochę pizga, ale nic na to nie poradzę, więc do boju, drużyno! - krzyknął bojowo, imitując Oliviera, który przez pierwsze trzy lata był jego kapitanem. Gryfoni parsknęli trochę histerycznym śmiechem, wychodząc za Czarnym na boisko.
Powitał ich głośny aplauz Gryfonów, Puchonów i Krukonów, a Junior usłyszał ryczenie lwa Luny, którego dziewczyna pokazała mu na śniadaniu. Po chwili pojawili się również ślizgoni, za którymi długie, zielone szaty powiewały na wietrze. Zawodnikom śnieg padał na oczy, więc Czarny leniwym machnięciem ręki wyczarował sobie i swojej drużynie okulary ochronne. Założyli je, ustawiając się w równy szereg naprzeciwko składu Slytherinu, z którego wystąpił umięśniony chłopak z ciemnymi lokami. Harry poszedł jego śladem, wyciągając rękę, nie kryjąc niechęci wypisanej na twarzy. Brunet uścisnął jego dłoń, mocniej niż było trzeba, po czym szybko się rozeszli, jakby dotyk ich parzył. Zawodnicy weszli na swoje miotły, gdy rozległ się gwizdek, a tłuczki, kafel i znicz poleciały w górę. Natychmiast wzbili się w powietrze, rozpoczynając grę.
Juniora cały stres opuścił zaraz po tym jak znalazl się w powietrzu. Zgrabnym obrotem uniknął tłuczki, lecącego w jego stronę i podleciał wyżej, by mieć lepszy obraz na sytuację. W tle, przez szum wiatru, słyszał komentarze Seamusa Finnegana, który zajął miejsce komentatora.
- Gryfoni przy piłce! Weasley podaję do Robins, Robins do Weasley, ależ one lecą! Ślizgoni bezradni, piłkarze Gryfgindoru wspaniałe dbają o wygodę swoich ścigających...
Szarpnął miotłą, gdy w jego stronę ponownie poleciał tłuczek. Zniżył lot, przyglądając się Kate, która właśnie pędziła do pętli przeciwników, z czerwonym kaflem w ręce.
- Kate na bramkę, Slytherin ponownie zaatakował szukającego Gryffindoru, jednak nieskutecznie. Podaje do Weasley, kiwa obrońcę iiiiii... GOL DLA GRYFFINDORU.
Czarny ryknął zadowolony, pokazując swojej drużynie uniesiony kciuk i powrócił do wypatrywania złotego znicza, co było dość trudne, biarac pod uwagę śnieżycę, jaka wlasnie szalała. W tym czasie Ślizgoni zaatakowali ich bramkę, jednak Ron, który pod wpływem adrenaliny robi rzeczy, o których by nie pomyślał, obronił strzał jedna ręką, odbijając ją do Demelzy. Jimmy Peakes odbił tłuczka, w stronę Malfoya, który właśnie po drugiej stronie boiska przyczajal się do faulu na Ginny. Harry w tym momencie dostrzegł coś złotego i błyszczącego przy ich pętli. Zarzucił miotłą, ostro skręcając w prawo i na pełnej prędkości leciał w stronę bramek. Obniżył na sekundę lot, gdy dostrzegł kolejnego tłuczki lecacego w jego stronę. Wyciągnął rękę, a po chwili poczuł tzrepoczące skrzydełka piłki w swojej dłoni.
- SZUKAJĄCY GRYFONÓW ZŁAPAŁ ZNICZA - ryknął do megafonu Seamus szczęśliwie - Harry, wspominałem Ci już, że cię uwielbiam?
Czarny nie zwrócił na niego uwagi, że śmiechem lądując na ośnieżonym boisku. Ginny rzuciła się na niego, złapała za jego zaczerwienione od chłodu policzki i pocałowała gorąco. Rozległy się oklaski, gwizdy i śmiechy jego przyjaciół, którzy podbiegli do drużyny natychmiast.
- Zajebiście, stary - powiedział Żyleta, klepiąc Rona i Harry'ego, gdy Junior oderwał się od dziewczyny, po ramionach - Idziemy do zamku?
- No raczej - odparł Ron
Razem z resztą drużyny i Gryfonow skierowali się do zamku, by się ogrzać i zjeść. Gdy mijali nauczycieli, zbitych w kupkę, Czarny zobaczył jak Tonks i Remus pokazują mu kciuki w górę. Wyszczerzyl do nich ząbki, przesuwając swoje spojrzenie na Syriusza. Jego cały czas obojętna miną i te dziwnie jasne oczy, zmieniły się, gdy napotkały uśmiech chłopaka. Oczy Łapy zmieniły się trochę, a Junior mógłby przyznać, że jego chrzestny uniósł lekko kącik ust, uchylając je lekko, jakby chcial mu pogratulować. Trwało to jednak najwyżej sekundę, bo gdy odwrócił wzrok, na powrót stał się mętny i obojętny.
Gdy najedzony i ogrzany siedział z bliskimi w pokoju wspólnym, oparty o rakie Ginny, zaczął się nad tym głębiej zastanawiać.
- Myślicie, że on może być pod wpływem zaklęcia? - spytał nieobecnie wpatrując się w lampę na suficie.
- Kto? - zdziwiła się Ginny, bawiąc się jego włosami
- Syriusz - odparł krótko, przenosząc spojrzenie swoich zielonych oczu na resztę.
- Dlaczego tak uważasz? - spytała Hermiona, marszcząc brwi w zastanowieniu
- Jego oczy - mruknął - Są dziwnie jasne i takie mętne. A po za tym mogę przysiąc, że przez sekundę zdawała się mieć do mnie zupełnie normalny stosunek.
- Możesz mieć rację - stwierdził Ron - Ale z drugiej strony, o jest nauczycielem i gdyby coś było by nie tak, to Dumbledore by to zauważył, no nie?
Czarny i Żyleta parskneli ponuro, a reszta przeniosła na nich spojrzenia.
- Nie znacie dyrektorka - skwitował Dylan
- O co wam chodzi?
- O to, że on o wszystkim wiedział i to ignorował - wyjaśnił Junior - Wiedział co dzieje się na Privet Drive, a mimo to, co roku mnie tam wysyłał.
- Więc bezpieczeństwo Czarnego obchodzi go tyle, co mnie rozmiar gaci Lordziny - dodał Żyleta.
- A to skurczybyk - syknęła Ginny, ku rechotowi Harry'ego - Z czego lejesz? - spytała go
- Skurczybyk? - pisnął, po raz kolejny zaczynając się śmiać. Ruda zdzieliła go w głowę, co tylko spowodowało, że chłopak zawył ze śmiechu - Tak śmiesznie chcesz jednocześnie obrazić i nie przeklnąć... - wydusił, biorąc głęboki wdech.
-----------------------
Może nie być rozdziałów bo mam nowy tel i musse sobie wszystko pogrywać itp.
I jak godzimy Syriego i harrusia czy komplikujemy?
JA CHCE KOMPLIKOWAC
CZYTASZ
Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction
FanfictionHarry od zawsze w jakiś sposób przyciągał do siebie wszystko co złe. W świecie mugolskim - na własne życzenie, zaś w magicznym wręcz odwrotnie. Nowe, a może po prostu dotąd nieznajome powiązania chłopaka ze "złym" mugolskim światem z pewnością wpłyn...