Rozdział 24: Dom

297 16 29
                                    

Chłopak bladł w zastraszającym tempie. Był wręcz biały na twarzy, a pod oczami pojawiły się ciemne sińce. Gdyby nie silne szpony Dementorów, upadłby na ziemię, nie czując nóg. Nic już do niego nie docierało. Męska część Ekipy i Weasleyowie krzyczeli przerażeni na aurorów, klących szpetnie, że przekroczyli zagrożenie. Nauczyciele, uczniowie i aurorzy mogli tylko obserwować całą sytuację, ponieważ nikt nie potrafił przełamać bariery rzuconej przez zwolenników Voldemorta. Opiekunowie ewakuowali uczniów do szkoły, ale Syriusz patrzył na ledwo przytomnego chrześniaka z bólem w oczach,  a Remus i Tonks próbowali złamać tarcze obronną.

– Stop – drżący szept Ginny, w którym ukrył się płacz przerwał jego męczarnie. Runął na twarz, gdy dementorzy odsunęli się od niego na polecenie Bellatriks. Dziewczyna pociągnęła nosem, wycierając łzy z policzków.

– Chodź tu, albo dobijemy twojego chłopaczka – powiedziała Lestrange. Ruda, nie zważając na braci, podeszła do niej na drżących nogach, pod nieobecnym wzrokiem Czarnego. Bariera przepuściła ją bez problemu. Ktoś chwycił ją za ramię, jakby myślał, że zaraz ucieknie. Ledwo przytomnym Juniorem szarpnęło, gdy strażnicy Azkabanu brutalnie utrzymali go w pionie, chociaż uginały mu się nogi. Nagle Bellatriks roześmiała się opętańczo, aż włosy stanęły mu dęba.

– Zaraz przybędzie gość honorowy – Bella uśmiechnęła się z satysfakcją

Powietrze stężało ponownie, a bariera zmieniła na moment kolor na czarny. Na twarzy Harry'ego pojawił się grymas cierpienia, gdy blizna zapiekła go. Atmosfera była tak gęsta, że możnaby powieść na niej topór. Z ciemnej mgiełki pojawił się Voldemort. Rozległy się krzyki, piski i szlochy, ale Riddle zignorował je, utkwiwszy szydercze spojrzenie swoich szkarłatnych oczu w Czarnym. Stanął tuż przed nim, z mieszaniną drwiny i zadowolenia, igorując pełny nienawiści i pogardy wzrok chłopaka.

– Widzę, że moi przyjaciele doprowadzili cię do okropnego stanu – zadrwił, patrząc na niego z wyższością i mściwą satysfakcją – A będzie on jeszcze bardziej beznadziejny gdy zobaczysz co dla ciebie przygotowaliśmy.

– Już od samego widoku twojej mordy stał się beznadziejniejszy – odpyskował chrapliwie Czarny. Voldemort wykrzywił wargi w imitacji morderczego uśmiechu.

– Jak zwykle bezczelny – syknął Riddle.

To nie on, Harry oberwał nieprzyjemną klątwą, jak się spodziewał, lecz Ginny, która padła z krzykiem na ziemię, zwijając się z bólu spowodowanego Crutiatusem. Czarny widział jak Ruda zwija się, cierpiąc u stóp Yaxleya i nie mógł nic zrobić ze względu na swój stan. Przerwano na chwilę tortury, ale tylko, by wywlec dziewczynę tuż przed oczy chłopaka i kontynuować.

– Zostaw ją, przecież chcesz mnie – wychrypiał, patrząc na to z przerażeniem. Riddle uśmiechnął się przerażająco.

– Chce, byś trochę pocierpiał psychicznie.

Junior nie mógł już na to patrzeć. Nie chciał patrzeć na cierpienie dziewczyny, na jej twarz wygiętą w grymasie bólu. Voldemort patrzył na niego z mściwą satysfakcją.

Tapatome* – szepnął chłopak najciszej, jak umiał rzucając klątwę, którą aktualnie ćwiczyli spokoju Życzeń, widząc kolejną czerwoną klątwę, lecącą w stronę Ginny. Promień uderzył dziewczynę w klatkę piersiową, jednak nie poczuła bólu, którego się spodziewała. Podniosła zaskoczony wzrok na Harry'ego, który zwinął się w kłębek w uścisku Dementorów, z cierpieniem wypisanym na twarzy. Zamarła na moment, gdy uświadomiła sobie, że chłopak przejął klątwę na siebie. Nawet Voldemort wydawał się zaskoczony. Zaklęcie zostało przerwane, a głowa Juniora bezwładnie spoczęła na jego klatce piersiowej. Riddle podszedł jeszcze bliżej niego.

Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz