Rozdział 12: Linkin Park

389 21 2
                                    

Obudził się z gigantycznym kacem, który uniemożliwiał mu normalne myślenie. Zakodował jedynie fakt, że wciąż jest w klubie, a jego głowa leży na kolanach Ginny. Dziewczyna jeszcze spała. Poruszył się delikatnie, by jej nie obudzić. Rozejrzał się po imprezowiczach. Żyleta leżał w objęciach czytającej książkę Sweety, Milka śmiała się cicho ze zbolałej miny Harry'ego, a bliźniacy..., No cóż o bliźniakach lepiej nie mówić, gdyż spali bez podkoszulek. Ktoś najwyraźniej chciał im zrobić kawał, bo ich klatki piersiowe były pomazane pisakami. Gdyby nie kac, pewnie wybuchnął by śmiechem, widząc ich „tatuaże". Powolnym krokiem ruszył w stronę baru. Usiadł na wysokim krześle, prosząc barmana o butelkę wody.

- Kacyk? - podsunął rozbawiony Sebrey, podając mu butelkę wody. Czarny skrzywił się.

- Błagam cię, ciszej - mruknął niewyraźnie. Dawno już tak nie zabalował. No cóż, jego urodziny zawsze były obchodzone chucznie. Usłyszał kroki za swoimi plecami, a po chwili zobaczył Syriusza, Remusa, Hermionę, Ginny i Rona. Przywitał się z nimi cicho. Łapa uśmiechnął się złośliwie, specjalnie krzycząc do barmana, który wyszedł na zaplecze. Junior spojrzał na niego spode łba, kiedy ten zaczął stukać szklanką.

- Jesteś - zaczął Harry, lecz szybko zgubił wątek - Nie wytrzymam... Nienawidzę cię

Black wyszczerzył się głupio.

- Uwielbiam męczyć ludzi, kiedy mają kaca, a ja nie.

***

Imprezowicze mieli czas do wieczora, aby się ogarnąć, gdyż o 19.30 musieli wyjechać na koncert. Już wcześniej został ustalony skład: Szefunio, Nela, Milka, Fortis, Sprite, Żyleta, Syriusz, Remus, Ron, Hermiona, Ginny i solenizant, czyli Harry. Rudzielec miał niezły ubaw, widząc swojego przyjaciela, chodzącego od ściany do ściany, spoglądającego co chwila na zegar w telefonie. Gdy wreszcie wybiła godzina, o której mieli wyjechać, chłopak zerwał się z miejsca i pędem ruszyła na korytarz, zostawiając śmiejącego się Rona.

Przy wejściu czekała na nich już cała Ekipa i osoby z poza niej, które również były zaproszone. Czarny gwiazdnął cicho na widok Ginny. Jego dziewczyna ubrała obcisłą, choć wygodną, czarną sukienkę do kolan. Na stopy założyła wygodne, granatowe trampki, a ramiona okrywał rozpinany sweter tego samego koloru. Rude, proste włosy związała w koński ogon. Na twarzy miała lekki makijaż, który dodawał jej urody. Obok niej stała Hermiona, która zdecydowała się na zwiewną, żółtą sukienkę do kostek, adidasy tego samego koloru i biały sweterek. Ron zaczął się jąkać widząc dziewczynę.

- Pięknie wyglądacie - rzekł do nich za niego, a rudzielec z ulgą pokiwał głową. Brunet rozejrzał się po reszcie.

Żyleta i bliźniacy zdecydowali się na podobny ubiór, czyli granatowe jeansy, glany i szarawe bluzy. Sweety ubrała niebieskie, krótkie spodenki i koszulę tego samego koloru. Milka natomiast włożyła białe dzwony i bluzkę z bazgrołami. Sam Harry ubrał czarne, luźne jeansy, które podwinął u końca. Czarne adidasy pasowały idealnie do krótkich skarpetek. Całość dopełniała czarna koszula z długimi rękawami. Rozczochrane włosy jedynie dodawały mu uroku. W jego ramiona wpadła Ginny.

- Ale sexi kociak - stwierdziła, przygladajac się chłopakowi uważnie - Będziesz moim mężem? - spytała, wśród rechotów reszty

- Pokaż się - mruknął, obracając ją wokół jej osi -Ale laska. Bierzemy ten ślub - zachichotał. Syriusz przyglądał mu się uważnie. Nigdy nie sądził, że będzie o tym myślał, ale teraz zrozumiał jaki jego chrześniak jest przystojny. Miał w rysach twarzy coś arystokracznego, eleganckiego, ale jednocześnie wyglądał na zupełnie odstresowanego. Niespodziewanie przyszła mu do głowy myśl, że wygląda jak typowy gangster. Szybko odgonił ją od siebie.

Ruszyli w stronę najbliższego parkingu. Ich oczom ukazał się mnóstwo aut.

- Którymi jedziemy? - spytał Remus. Harry machnął reką.

- Pierwsze trzy z przodu - rzekł podchodząc do swojego Mercedesa. Łapie opadła szczęka widząc auta Ekipy.

- To wasze? - nie dowierzał. Żyleta parsknąl śmiechem na widok jego miny - Ale i tak jadę z nim - wskazał na Juniora

- Ja też chcę z nim! - wtrącił się Ron

- Ale ja siedzę z przodu - postawiła warunek Ginny, więc musieli jej ustąpić. Hermiona pojechała z Sweety, Milką i Szefuniem.

***

Czarny stukał zdenerwowany w kierownicę, stając na czerwonym świetle. Jego przyjaciele wiedzieli, że nie będzie tak stał a nieskończoność, więc nie zdziwili się, gdy rzekł:

- Z boku jedzie Żyleta i bliźniacy. Nie rzygajcie jak się będziemy ścigać - poprosił, ku śmiechom reszty. Rudzielec przełknął jednak ślinę, kiedy chłopak położył dłoń na skrzyni biegów. On potrafił jeździć jak wariat.

- Czyli wyścig?! - krzyknął Żyleta z drugiego samochodu - Musimy tylko uważać, bo pieski na dwunastce!

- Niech się nie usrają!

Silniki zaryczły wesoło, gotowe do wyścigu. Ginny wydała z siebie zduszony okrzyk, kiedy ruszyli niespodziewanie. Przez całą trasę, prędkościomierz nie schodził poniżej stu dwudziestu kilometrów na godzinę. Szanse były wyrównane, przez ruch na ulicach i konieczność wykonania innych aut. W końcu jednak Harry wyprzedził przyjaciela.

Rudowłosa przyglądała się Czarnemu. Kochała go i wiedziała, że jeszcze wielu rzeczy pewnie o nim nie wie. Wiedziała jednak również, że żadna informacja nie zmieni jej uczuć do chłopaka. Walczyła o niego kilka lat.

Dzięki niesamowitej szybkości, dojechali na miejsce parkingowe w kilka minut. Gdy wysiadali z samochodów Harry rozglądał się zafascynowany i zadowolony, gdyż zostawił Dylana daleko w tyle. Czasami miał wrażenie, że Tiara Przydziału mogła mieć rację, co do domu, w którym powinien być.

- Nie wiem jak wy, ale ja chce stać jak najbliżej barierek - oznajmił, niemal skacząc z podekscytowania. Z tłumu wyłoniła się reszta Ekipy i Hermiona.

- Ja idę z tobą - oświadczył Żyleta. Bliźniacy poszli ich przykładem, jako, że również lubili rocka. Ekipa, dzięki częstym imprezom w klubie, lubiła praktycznie każdy rodzaj muzyki, i choć każdy z nich miał swój ulubiony rodzaj, to rock zdecydowanie był jednym z tych, który wszyscy uwielbiali.

Całym składem ruszyli w stronę bramek, przy których stała dwójka ochroniarzy. Podali im bilety, rozglądając się po tłumie. Kiedy mężczyźni ich wpuścili, zaczęli przeciskać się jak najbliżej sceny, co wbrew pozorom, nie było takie łatwe, jako że reszta ludzi również obrała sobie ten cel. W końcu, zniecierpliwieni chłopacy, wyjęli różdżki i zaczęli sobie niepostrzeżenie pomagać magią, dzięki czemu znaleźli się możliwie najbliżej sceny. Ekipa zaczęła wrzeszczeć razem z tłumem, kiedy na scenę weszła kobieta, zapowiadająca zespół. Wszyscy wspólnie zawyli radośnie kiedy rozbrzmiała muzyka.

Grafitty decorations
Under the sky of dust*

Syriusz patrzył uśmiechnięty na chrześniaka, który krzyczał tekst piosenki razem z wokalistą. Oczy chłopaka błyszczały radośnie. W tym momencie zrozumiał, jak bardzo jest wdzięczny Ekipie, za zajęcie się nim. W końcu to dzięki niej, jest on tym kim jest. Z drugiej strony, dopiero teraz zorientował się, jak dobrze Junior śpiewa. Jego głos brzmiał niesamowicie profesjonalnie i momentami, nie mógł odróżnić go od głosu Chestera, który był wokalistą Linkin Park. Łapa pomyślał, że gdyby chłopak tylko zechciał, mógłby śpiewać całkiem niezłym zespole.
---------------
* = Linkin Park - Run Away
Czy tylko mi jest tak smutno, że ja nigdy nie pojadę na ich koncert i nie usłyszę Chestera?

Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz