Rozdział 47: Twister

197 15 23
                                    

Nudził się.

To było mało powiedziane, on cholernie się nudził!

Szefunio po akcji na balkonie chodził z za nim krok w krok, i Czarny ledwo ubłagał go, żeby nie chodził, za nim do toalety, więc nie miał szans na wypad do klubu, lub na wyścigi.

Więc postanowił, że się obrazi, o!

Od rana stosował na Camdemie metodę ciszy, co jak na razie doprowadzało mężczyznę do szału.

- Czarny, do cholery - jęknął przy obiedzie, który Junior, standardowo ledwo tknął - Co ci jest?

Harry w odpowiedzi odwrócił głowę w drugą stronę, prychając cicho. Musiał przymknąć powieki, by powstrzymać się od wrednego uśmieszku. Zadzwonił telefon Szefunia.

- Halo? - spytał mężczyzna. Po chwili rozmowy, rozłączył się, patrząc na Juniora - Muszę wybyć na parę godzin. Nie opłaca ci się próbować czegoś głupiego, bo wyślę do ciebie Huncwotów - zastrzegł, gdy zobaczył wyraz twarzy Harry'ego, który, choć wciąż wygladal na obrażonego, uniósł lekko kącik ust. Kilkanaście minut później w drzwiach stanęli Remus i Syriusz.

- Remi! - pisnął szczęśliwie Czarny. Camden wydał z siebie oburzony okrzyk, gdy wpadł Remusowi w ramiona z uśmiechem na twarzy. Cieszył się na ich spotkanie, gdyż wilkołak miał ostatnio dużo obowiązków i nie mógł do niego przychodzić.

- Hej, wariacie - zaśmiał się Lunatyk, który znał zachowanie młodego Pottera. Aż uśmiechnął się do siebie z nostalgią, gdy przypomniał sobie podobną sytuację z Jamesem. Uniósł chlopaks lekko w powietrze, tak, że jego stopy dyndały nad podłogą - I jak działa metoda ciszy? - szepnął tak, by tylko Junior i, ewentualnie, Syriusz go usłyszał.

- Skąd wiesz? - chłopak spojrzał zdziwiony w oczy Lupina.

- Niedaleko pada jabłko od jabłoni - odparł mężczyzna. Harry wywrócił oczami.

- Nadejdzie jakiś piękny dzień, w którym nie użyjesz żadnego przysłowia? - spytał. Ostatnio Remus bardzo upodobał sobie przeszywanie swoich wypowiedzi różnymi przysłowiami i cytatami, co trochę irytowało bruneta. Lunatyk zaśmiał się i odstawił chłopaka na podłogę.

- Cześć, Łapa - przywitał się kulturalnie Czarny, przenosząc wzrok na mężczyznę. Chco bardzo się starał, wciąż odczuwał strach i dyskomfort, gdy nawiązywał z nim kontakt wzrokowy.

- Cześć, szczeniaku - odparł Black, razem z Lupinem wchodząc do środka. Szefunio po krotce wyjaśnił im sytuacji, po czym zniknął za drzwiami.

- Co robimy? - spytał Syriusz chrześniaka, siedząc razem z resztą w pokoju dziennym.

- Idziemy do klubu? - podsunął Junior z nadzieją.

- Nie ma mowy - odparł szybko Remus, gasząc jego zapał

- Nie upilnujemy cię tam, a masz być grzecznym chłopczykiem i nie pić żadnego alkoholu - dodał z wyszczerzem Łapa.

Czarny spochmurniał dość wyraźnie.

- Zero z was pożytku - wymamrotał pod nosem, wstając z miejsca i wychodząc z pomieszczenia.

- A ty dokąd?! - krzyknął za nim Remus

- Do kibla! - odkrzyknął, wchodząc do łazienki. Spojrzał w swoje odbicie i uśmiechnął się jak diabeł. Oczywistym było, że nie miał zamiaru siedzieć grzecznie w miejscu. Otworzył jedyne, wąskie okno, wspinając się na parapet. Przeszedł przez nie bez problemu, zadowolony, jak nigdy, że jest taki chudy. Łazienka znajdowała się na parterze, więc nie miał problemu z wysokością. Deportował się w miejscu, pozostawiając za sobą jedynie czarną mgiełkę.

Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz