Rozdział 27: "Akcję czas zacząć"

252 17 6
                                    

W poniedziałek rano, obudził się kiedy już wszyscy jego współlokatorzy wyszli z dormitorium. Zaspany skierował się do łazienki. Nałożył pastę na szczoteczkę i zaczął szorować zęby. Wypłukał szczoteczkę I wypluł resztkę pasty. Rozszerzył oczy, gdy dostrzegł krew, spływającą do umywalki. W następnej chwili zaczął kaszleć, a z jego ust wyleciało jeszcze więcej krwi. Trwało to kilka minut. Gdy czerwona cieć przestała zalewać mu brodę, obmył twarz, wciąż przerażony zdarzeniem z przed chwili. Czy to mogą być wybuchy?, spytał sam siebie w myślach. Po chwili jednak wykluczył taką opcję, gdyż według opinii Remusa, Syriusza i Tonks, jego magia jest już rozwinięta na tyle, by podczas jej dojrzewania nie miewał takich wybuchów. Ubrał szatę I wyszedł z dormitorium, postanowiwszy nie mówić o zdarzeniu z łazienki przyjaciołom, by ich dodatkowo nie martwić, skoro mieli skupić się na pokonaniu Voldemorta. Dzwonek na lekcje rozległ się kiedy tylko wszedł do klasy transmutacji. Usiadł na swoim miejscu, witając się z Ronem. Podniósł niepewny wzrok na Syriusza. Zabolało go, gdy dostrzegł, że Łapa go ignoruje. Nauczyciele standardowo zaczęli od sprawdzania obecności, po czym głos zabrała McGonnagal.

- Dzisiaj będziemy transmutować sadzonkę w szczura - oświadczyła, mierząc klasę spojrzeniem - Nie jest to łatwe, gdyż musimy zmienić coś niemal martwego, na żyjąca istotę. Aby tego dokonać, musicie skupić się na wyrastaniu drzewa. Gdy w waszej wyobraźni będzie ono już dość duże, pomyślcie o wyglądzie szczura. Gdy sadzonka się zmieni rzućcie zaklęcie Donmove*, aby utrzymać ją w postaci szczura. Panie Bluemoon, proszę rozdać klasie po sadzonce.

Żyleta wstał z miejsca, odbierając od nauczycielki pudełko z małymi drzewkami. Przeszedł po klasie, rozdając każdemu po jednej.

- Czemu Malfoy się tak do ciebie szczerzy? - spytał Czarnego, kiedy przechodził obok ich ławki. Junior spojrzał na stronę ślizgonów. Blondyn rzeczywiście sprawiał wrażenie zadowolonego z siebie.

- Nie wiem - wymamrotał, patrząc głupio na swoją sadzonkę. Dylan poszedł dalej, by nie wzbudzić podejrzeń nauczycielki. Syriusz chodził, kontrolując uczniów. Harry zmarszczył brwi. Kiedy był mały, razem z Szefuniem zasadził w ogrodzie niedaleko klubu jabłonkę. Pamiętał, że był tym tak bardzo podekscytowany, że chodził tam codziennie, by ją obserwować. Jaki był jego zachwyt, kiedy z ziemi wreszcie wyrosło niewielkie drzewko! Skupił się na procesie wyrastania, a następnie pomyślał o szczurze. Wbił wzrok w swoją sadzonkę, kiedy ta zaczęła się pokrywać futrem. Gdy skupił się jeszcze bardziej, wyrósł jej ogon, aż wreszcie zmieniła się w szczura. Wycelował w nią różdżkę.

- Donmove - szepnął. Uśmiechnął się z satysfakcją, gdy mu się udało. Uśmiech zanikł na jego twarzy, gdy Syriusz zignorował to, że mu się udało i ominął jego ławkę szerokim łukiem. Dlaczego on się tak zachowuje? Jego osiągnięcie dostrzegła jednak McGonnagal.

- Świetnie, Potter - pochwaliła go - Piętnaście punktów dla Gryffindoru. Do końca lekcji oprócz niego udało się tylko Hermionie. Spakował podręcznik, pióro i pergamin, gdy skończyła się lekcja. Przytrzymał się biurka, gdy zakręciło mu się w głowie. Na plecach niespodziewanie poczuł zimny pot, a jego oddech stał się cięższy i świszczący.

- Co jest, stary? - jak przez mgłę słyszał głos Rona. Dopiero po kilku minutach zorientował się, że rudzielec i jego przyjaciele stoją przed nim. Milka machała mu ręką przed twarzą. Nagle wszystko stało się wyjątkowo ciężkie. Nie zareagował, gdy Ron i Żyleta podnieśli go do pionu. Przy posągu Jednookiej Wiedźmy, pociemniało mu przed oczami.

***

Coś latało nad jego głową. Było to rozmazane, więc nie mógł z całą pewnością stwierdzić co to jest. Wyciągnął szybko rękę by to złapać. Rozległo się plaśnięcie.

- Auuu! - poderwał się, gdy rozpoznał głos Żylety. Ktoś wcisnął mu na twarz okulary, a on zobaczył twarz chłopaka, masującego zaczerwienieny policzek - Ty skur*ysynie - warknął Dylan

- Sorry - bąknął, rozglądając się po pomieszczeniu w którym się znajdowali - Gdzie reszta?

- Na lekcjach. Ja jestem bo nie chodzę na zielarstwo - odparł Dylan. Chłopak pokiwał głową.

- Co się stało? - spytał

- Ktoś nieumiejętnie podał ci Eliksir Biegunkowy - odparła pani Pomfrey, wchodząca do pomieszczenia - Został niepoprawnie uwarzony, więc nie zadziałał jak powinien. Jakie jeszcze miałeś objawy?

- Rano trochę plułem krwią - przyznał Czarny

- Tak jak myślałam - burknęła pielęgniarka - Usunęłam już eliksir z twojego organizmu, więc możesz iść, ale nie nadwyrężaj się jeszcze trochę.

Kula minut później szedl do pokoju wspólnego z Żyletą, dyskutując kto mógłby mu to dać. Junior nagle doznał olśnienia.

- Malfoy - stwierdził pewnie - dlatego był z siebie taki dumny.

Gdy weszli do zatłoczonego pokoju wspólnego, Harry poczuł, jak telefon wibruje mu w kieszeni.

- Szefunio?

- Akcja jest - odparł starszy mężczyzna. W tle grała muzyka z klubu - Kradzież samochodu. Dacie radę urwać się na dziesiątą?

- Jasne.

- Okay. Do zobaczenia.

- Na razie.

- Akcja jest - powtórzył słowa Camdena do Żylety, tak by ich nikt nie usłyszał. Chłopak kiwnął głową.

- O której?

- Dziesiąta.

- Ale my idziemy oglądać - usłyszeli głos Ginny za swoimi plecami. Gdy odwrócili się zobaczyli dziewczynę, Rona i Hermionę

- Serio chcecie? - zdumiał się Dylan

- No - przyznał Ron - Dawno chcieliśmy, ale nie tak w realu, tylko na monitorze.

- To weźmiemy was do klubu - postanowił Czarny - Idę powiedzieć dziewczynom.

- Powiedz jeszcze Remusowi - poradziła Hermiona - Może też będzie chciał - dodała, patrząc na niego poważnie. Wyszedł z pokoju wspólnego. Zgodnie z przewidywaniami Hermiony, Lunatyk chciał iść z nimi obejrzeć akcję. Syriusza Harry nie brał pod uwagę, gdyż ostatnia kłótnią, mężczyzna jasno pokazał swoje zdanie na ten temat. O ustalonej godzinie zebrali się w pokoju wspólnym, gdzie złapali świstokliki i przenieśli się do klubu. Skierowali się do stolika Ekipy, gdzie siedzieli już bliźniacy i Szefunio. Dosiedli sieci nich.

- Na akcje idą chłopacy i Werta - oznajmił Camden, wyciągając jakiś spory kawał papieru, który po chwili okazał się mapą - Milka zostanie, by kontrolować ruchy policji. Auta znajdują się w ciężarówce. Równo o 22.45 przejedzie tutaj - wskazał palcem jakieś miejsce na mapie. Wtedy wy wyjeżdżacie z bocznej uliczki. Jedziecie Mercedesem Czarnego. Zadanie jest proste. Wziąć auta i spie*dalać do klubu.

Ustalili jeszcze szczegóły akcji, po czym chłopacy, wraz z Nelą w weszli na górę, gdzie znajdowały się pokoje, by przebrać się w czarne ubrania. Gdy zeszli z czarnymi kominiarkami na twarzy, odsłaniającymi tylko oczy, Milka siedziała już przy komputerze z słuchawkami na uszach. Szefunio podał każdemu po mikrofonie i słuchawce. Sprawdzili jeszcze pistolety, w razie strzelaniny, po czym ruszyli do garażu, w którym zaparkowany był Sec Harry'ego. Jego przyjaciele odprowadzali ich dziwnymi spojrzeniami. Czarny odwrócił się do nich, wyszczerzył diabelsko i wyszedł z pomieszczenia. Akcję czas zacząć.
-----------------
Donmove - żeby przedmiot zastygł bez ruchu. Wzięte od Don't move z angielskiego, co znaczy Nie ruszaj się

Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz