Cała klasa, łącznie z nauczycielką patrzyła na niego z lekko rozwartymi ustami.
- Zajebiste - stwierdził Żyleta, zanim zdążył się powstrzymać. Nela kiwała energicznie głową na znak zgody.
- Nie przeklinaj, Dylan, bo będę musiała odjąć punkty - wydusiła oniemiała Avis, wciąż patrząc na Harry'ego. Po chwili otrzepała się, jak mokry pies i wyszczerzyła szeroko - Mówiłam, że się nie zbłaźnisz! Śpiewałeś gdzieś kiedyś?
- Jak się upił, to śpiewał - odparła za chłopaka Sweety. Klasa zarechotała, na samą myśl, że Złoty Chłopiec Gryffindoru mógłby się upić - Śpiewał bardzo ciekawe rzeczy...
- Cichaj - warknął Czarny
- Dobrze, spokój. Skoro wokale już znamy, teraz zapoznacie się z instrumentami...
Przez resztę lekcji próbowali zagrać prostą melodię na swoich instrumentach. Avis bynajmniej nie wyglądała na zniechęconą brakiem efektów u większości. Jedynie chłopakom, którzy jako pierwsi dostali instrumenty coś wychodziło. Wyższy brunet zaczął równomiernie pociągać za struny gitary, tworząc jakieś niestworzone dźwięki, brzmiące jednak sensownie, mruczał coś pod nosem, niższy brunet, uderzał pałeczkami w perkusję, widzocznie sam zaskoczony tymi dźwiękami, Tony Greengrass, stwarzał odgłosy nie z tej ziemi za pomocą sprzętu DJ'a, a blondyn z Ravenclavu wygrywał spokojną melodię na gitarze elektrycznej. Harry nie wątpił, że już kiedyś to robił. Sam Junior pociągał za struny, starając się odtworzyć melodię. Prawie upuścił instrument z wrażenia, kiedy udało mu się zagrać dokładnie to co próbował.
- Odlot - szepnął do siebie. Żyleta wymienił spojrzenia ze swoją dziewczyną, słysząc, że coraz bardziej mu się to podoba. Milka była zbyt zajęta powstrzymywaniem się od złamania fletu, na którym nie umiała nic zagrać.
Kiedy lekcja dobiegła końca, i wszyscy podeszli do drzwi, nauczycielka zatrzymała Juniora, razem z resztą, która jako pierwsza dostała instrumenty.
- Posłuchajcie mnie - zaczęła - Dostaliście instrumenty już po kilku minutach, udało wam się zagrać coś sensownego za pierwszym razem, i, co najważniejsze widzę w was ogromny talent. Dlatego chciałabym, żebyście stworzyli zespół. Przychodzilibyście do mnie do gabinetu, i ćwiczyli byśmy pod pętlą czasu, więc mielibyście czas się uczyć. Wchodzicie w to? - w jej oczach pojawiła się nadzieja małego dziecka. Wręcz podskakiwała z przejęcia. Czarny wymienił spojrzenia z chłopakami.
- Co byśmy grali? - spytał wyższy brunet
- Co chcecie - odparła szybko nauczycielka - Ale ja wam proponuje połączenie rapu i rocka. Znacie taki zespół?
Juniorowi oczy zaświeciły jak diamenty.
- Linkin Park - oświadczył, a w jego głosie brzmiała nutka czci. Chłopacy parsknęli śmiechem na ten widok, po czym stwierdzili, że może być. Następnie Harry musiał jednak pędzić na sprawdziany. Zadyszany wbiegł do szatni, gdzie ubrał się w szatę do Quidditcha, po czym, z rozwianymi włosami wbiegł na boisko. Nie mógł zauważyć, że obserwujące go dziewczyny, niemal się śliniły. Stanął przed ogromną grupą uczniów.
Zgodnie z przewidywaniami Harry'ego, sprawdziany zajęły większość popołudnia. Pojawiła się prawie połowa Gryffindoru, od pierwszoroczniaków, nerwowo ściskających stare szkolne miotły, po uczniów siódmej klasy, którzy chłodni i wyniośli dominowali wzrostem nad resztą. Do tych ostatnich należał bardzo rozrośnięty chłopak o kędziewarzych włosach, którego Junior zupełnie nie kojarzył. Śmiało wystąpił z tłumu, ściskając Czarnemu rękę.
- Cormac McLaggen, obrońca - przedstawił się. Harry zmierzył wzrokiem jego barki. Był pewien, że zablokował by wszystkie pętlę.
- Dobra, to poczekaj tam - mruknął, wskazując miejsce niedaleko jego przyjaciół, Syriusza i Remusa z Tonks. Zdawało mu się, że zauważył cień niezadowolenia na twarzy dryblasa. Czyżby myślał, że potraktuje go inaczej niż resztę?
Postanowił zacząć od podstawowego testu, prosząc wszystkich, by podzielili się na dziesięcioosobowe grupy i okrążyli miotłami boisko. Była to dobra decyzja: szybko okazało się, że pierwsza dziesiątka składa się z samych nowych uczniów, którzy chyba nigdy nie dosiadali miotły. Tylko jednemu udało się utrzymać parę sekund w powietrzu, czym sam był tak zaskoczony, że wpadł na słupek. Druga grupa składała się z najgłupszych dziewczyn, jakie Harry widział w życiu. Na dźwięk gwizdka, rozchichotały się tylko głupio, trzymając się kurczowo jedna drugiej. Była wśród nich Romilda Vane. Kiedy im powiedział, żeby natychmiast zeszły z boiska, wcale się nie obraziły i usiadły na trybunach, żeby robić zamieszanie i wszystkim przeszkadzać.
Członkowie trzeciej grupy pospadali na siebie w połowie okrążenia. Większość czwartej grupy nie miała mioteł. W piątej grupie byli sami Puchoni.
- Won z boiska! - ryknął Harry, który miał już tego dość - Jeśli jest ktoś jeszcze z poza Gryffindoru, niech lepiej opuści boisko, zanim się wkur... wkurzę, bo wtedy zmiotę was zaklęciem! - zagrzmiał. Dopiero po chwili z boiska wybiegło kilka młodych Krukonów, parskając śmiechem.
Po dwóch godzinach, wielu utryskiwaniach, zażaleniach i kilkunastu awanturach, po stracie jednej Komety 260, kilku wybitych zębach Harry znalazł trzech ścigających:
Katie Bell, która po wspaniałym pokazie sprawności powróciła do drużyny, nowe odkrycie, Demelzę Robins, znakomitą w unikaniu tluczków, i Ginny Weasley, która
wygrała wszystkie konkurencje i na dodatek strzelila siedemnascie goli. Harry był zadowolony, choć zdarł sobie gardło, rycząc na odrzuconych ścigających, a teraz musiał
stoczyć podobną bitwę z odrzuconymi pałkarzami.Żaden z wybranych przez niego pałkarzy nie dorównywał Fredowi i George'owi, ale mimo to byli całkiem nieźli: Jimmy Peakes, niski, ale barczysty trzecioroczniak, który
zdołał silnie uderzonym tłuczkiem nabić Harry'emu z tyłu głowy guza wielkości jajka oraz Ritchie Coote, który wyglądał na chuderlaka, ale walil celnie. Teraz dołączyli do widzów na trybunach, żeby obserwować wybór ostatniego członka drużyny.Harry z rozmysłem pozostawił wybór obrońcy na sam koniec, w nadziei, że stadion opustoszeje i kandydaci rozejdą się do dormitoriów, żeby sprawdzian odbywał się pod mniejszą presją. Niestety stało się odwrotnie: trybuny zapeinily się nie tylko odrzuconymi, ale i sporą liczbą uczniów, którzy nadeszli już w trakcie sprawdzianiów.
Kiedy każdy z obrońców po kolei podlatywał do petętli, broniąc bramek tłum ryczał albo gwizdał, co kandydatom wcale nie pomagalo. Harry zerkał z niepokojem na Rona, pamiętając w ich ostatnim ubiegłorocznym meczu zawsze mial problemy z nerwami. Mial nadzieję, że go z tego wyleczy, ale najwyraźniej się mylil: Ron był lekko zielonkawy na twarzy. Żadnemu z pierwszych pięciu kandydatów nie udało obronić więcej niż dwa strzały. Harry nie był wcale zachwycony, gdy Cormac McLaggen obronił cztery karne z pięciu. Przy ostatniej piłce rzucił się jednak w zupełniena stronę; w tłumie wybuchły śmiechy, rozległy się gwizdy i McLaggen wrócił na ziemię, zaciskając zęby.
Rudzielec wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. Kiedy Ron dosiadł swojego Zmiatacza Jedenastki, wybuchły gwizdy ślizgonów, i oklaski gryfonów.- Powodzenia! -krzyknął ktoś z trybun.
Harry spojrzał w tamtą stronę, spodziewając się zobaczyć Hermionę, ale była to Lavender Brown. Chętnie by schował twarz w dłoniach, jak zrobiła to chwilę później
Lavender, ale pomyślał, że jako kapitan powinien zachować zimną krew, więc odwrócił się w stronę Rona, żeby obserwować jego sprawdzian.Nie musiał się jednak martwić. Ron obronił jednego, drugiego, trzeciego, czwartego i wreszcie piątego karnego
z rzędu.Kilka minut później, po ostrej kłótni Czarnego i McLaggen'a, w której brunet nie szczędził słów, szczęśliwi razem z Syriuszem i Remusem ruszyli do dormitoriów. Łapa, jak Czarny przewidział, zawył radośnie kiedy usłyszał co dostał jego chrześniak. Ginny z uśmiechem, uwiesiła mu się na szyi, mrucząc coś cicho. Po wszystkim zasnął z uśmiechem na ustach. To był udany dzień.
CZYTASZ
Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction
FanfictionHarry od zawsze w jakiś sposób przyciągał do siebie wszystko co złe. W świecie mugolskim - na własne życzenie, zaś w magicznym wręcz odwrotnie. Nowe, a może po prostu dotąd nieznajome powiązania chłopaka ze "złym" mugolskim światem z pewnością wpłyn...