Rozdział 39: Terror

208 14 6
                                    

Są jakieś prawa autroskie, więc mówię, że pierwsza połowa rozdziału jest prawie kopią 60 rozdziału Czarnej Prawdy autorki Mal Vel Słomek. Polecam, zajebiste, tylko Tomarry

Harry'emu uśmiech z twarzy nie schodził jeszcze dobry tydzień po koncercie. Avis już następnego dnia zebrała ich w swoim gabinecie, jednak tylko po to by świętować wybranie Czarnego na Eurowizjię. Jakie było zdziwienie Elity, kiedy wyłożyła na stół butelkę ognistej! Jego humor poprawił się jeszcze bardziej, gdy Ron przekazał mu, że został zaproszony na święta do Nory. Następnego ranka mieli wyjechać. Wieczorem szedł w dobrym humorze po korytarzach Hogwartu. Niespodziewanie poczuł jak ktoś łapie go z tyłu za bluzę.

– Nasz reprezentant, co? – usłyszał kpiący głos tuż przy uchu. Spiął się instynktownie.

– Syriusz – wykrztusił

– Żeby taką szmatę wybrać? – Black pokręcił z niedowierzaniem głową, ciągnąc wyrywającego się chłopaka do swojego gabinetu. Rzucił na drzwi zaklęcie wyciszenia.

– Syriusz, zostaw mnie w spokoju... – jęknął Czarny, szarpiąc się w uścisku ojca chrzestnego.

– To twój koniec, gówniarzu – szepnął Black, tak przerażająco, że Juniorowi przeszły ciarki po plecach – Nie mogę znieśc tego, że istniejesz. Mdli mnie na twój widok.

Czarny zaczął drżeć nagle.

– Syriusz – wykrztusił – Przestań... – głos drżał mu lekko. Głos jego chrzestnego były strasznie suchy i szorstki. To na pewno nie był jego głos.

– Ty myślisz, że ja chcę cię tylko przestraszyć? – prychnął Black, patrząc na niego z pogardą – Takie bezwartościowe śmieci jak ty nie powinny chodzić po tej planecie. Powinno się was wybijać przy porodzie, nie zasługujesz na rodzinę – uderzył chłopaka z całej siły w twarz, aż ten się cofnął

– Co ja ci zrobiłem...? – szepnął Junior, patrząc na Łapę z bólem w oczach.

– Wystarczy mi to, że istniejesz – uśmiechnął się morderczo

W następnej chwili, Harry ponownie dostał w twarz, upadając na podłogę. Kiedy tylko to się stało, Syriusz zaczął wyzywać go najgorszym słownictwem oraz kopać w klatkę piersiową, plecy i brzuch. Po kilkunastu uderzeniach Czarny czuł jak dusi się własną krwią. Nie mogł uwierzyć w to, co się działo. Łzy płyneły po jego bladych policzkach, kiedy myślał o ostatnich miesiącach. Pamiętał jak Syriusz przytulał go i pocieszał. Kazał obiecać, że nie popełni samobójstwa. Martwił się chudością chłopaka. Obiecał, że nigdy go nie uderzy, nieważne jak się pokłucą. A teraz jego chrzestny bił go brutalniej niż Dursley.

Obiecałeś mi, Syriuszu... Obiecałeś, że mnie nie skrzywdzisz, że nigdy nie podniesiesz na mnie ręki, choćby nie wiem co.... Przytulałeś i kochałeś... Dałeś dom, poczucie bezpieczeństwa... Wiedziałem że to nie będzie trwać wiecznie. To zbyt piękne by było prawdziwe. Dla przestępców nie ma szczęśliwych zakończeń. Jak to powiedziałeś, nie zasługuję na rodzinę...

Czuł, że Syriusz z odrazą szepcząc mu do ucha obraźliwe słowa, powoli łamie mu po kolei każdy palec u dłoni, by sprawić mu jak najwięcej bólu. Kiedy z gardła Czarnego wydobył się jęk bólu, którego nie potrafił powstrzymać, wygiął chłopakowi całą rękę i złamał ją. Zaraz zabrał się za drugą.

Tyle miłych słów... Uśmiechy i wsparcie... Obiecanki-cacanki. To było zbyt piękne by mogło być prawdziwe... Skoro i tak mnie nienawidzisz, czemu dałeś nadzieję, na myślenie, że mnie kochasz?... To boli najbardziej. Ale przyzwyczaiłem się już do tego... Jestem wybrańcem. Musi boleć... Wciąż mam jeszcze Szefunia, Remusa, Ekipę, Rona, Ginny, Hermionę... Oni nie zostawią mnie, prawda? Powiedzieliśmy, że nie potrafiliby... Ty też mówiłeś...

Oblubieniec Zła | Harry Potter Fanfiction Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz