- § 16 -

1.3K 103 59
                                    

Jocelyn

Zacisnęłam palce na umywalce, niechętnie patrząc na swoje odbicie. Na czerwone i podpuchnięte od płaczu oczy, które nawet teraz z trudem utrzymywałam otwarte, gdy te okropnie szczypały, a powieki wydawały się zbyt ciężkie. Jakby tego było mało, na moim policzku odbił się jakiś szalony wzorek. Westchnęłam, próbując przynajmniej doprowadzić do porządku swoje włosy, ale te nie były lepsze. Bez szczotki nie dało się ich nawet ruszyć. Kiedy próbowałam zrobić to palcami, tylko bardziej się wściekałam. O taką głupotę.

Opuściłam głowę, przymykając oczy. Pulsujący ból za nimi od nowa zaczął mi dokuczać. Tabletka przeciwbólowa, którą dostałam w nocy od Samuela, już dawno przestała działać, a ja nie miałam przy sobie swoich. Wszystko zostało w samochodzie, a ten… został przed klubem.

Wypuściłam z ust powietrze, jakby to mogło sprawić, że całe napięcie, które czułam, nagle zniknie lub przynajmniej złagodnieje, jednak wiedziałam, że potrzebowałam czegoś więcej. Znacznie więcej.

Jeszcze raz uniosłam wzrok, patrząc na swoje spojrzenie w lustrze. Nie mogłam się tu zatrzymać. Po tych wszystkich latach to tutaj się poddać. Przecież wiedziałam, że nie będzie łatwo. Było trudniej. O wiele trudniej niż dotychczas, ale to może znaczyło, że zbliżałam się bliżej celu. Mógł być krok lub dwa kroki dalej. Jeśli teraz odpuszczę, mogę stracić wszystko nad czym pracowałam.

Dlatego głowa do góry. Wytrzymałam piekło, które zgotował mi Mason, więc wytrzymam też wszystko inne.

Odkręciłam zimną wodę, obmywając nią twarz, aby trochę bardziej pobudzić się do działania. Wytarłam ją o wiszący niebieski ręcznik i odetchnęłam.

Głowa do góry.

Ruszyłam do drzwi, chcąc wyjść, jednak moja dłoń zamarła tuż nad klamką, gdy usłyszałam głosy. Bez problemu je rozpoznałam. Głosy tych bliźniaków zbyt mocno wyryły się w mojej pamięci. Przymknęłam oczy, próbując się skupić na tym, co mówili, a robili to wyjątkowo cicho.

– …zamknęła się w niej. – Przysunęłam się bliżej drzwi. – Chyba poruszyłem temat, którego nie powinienem. A raczej na pewno to zrobiłem.

Zacisnęłam usta, gdy w głosie Carla zabrzmiało coś, co wydawało się być poczuciem winy. Potrząsnęłam jednak głową, od razu to z niej wyrzucając. Dlaczego niby miałby je czuć?

– Kto by się tego spodziewał – mruknął Jay. – Ile już tam siedzi?

– Gdzieś z dwadzieścia minut.

Przekleństwo z ust prawnika, mimo że ciche i tak do mnie dotarło. Usłyszałam zbliżające się kroki. W jednej chwili chciałam odsunąć się od drzwi, jakby zaraz mieli mnie nakryć na podsłuchiwaniu. Tylko przecież wcale nie ukrywali tego, o czym rozmawiali. Musieli być świadomi, że słyszę każde ich słowo.

– Jay, postaraj się być dla niej trochę milszy, okej?

– Przecież jestem miły.

Szorstki głos, który usłyszałam, wcale tak nie brzmiał.

– No to bądź jednak bardziej – sprostował Carl. Byłam pewna, że ten gbur przewrócił na to oczami. Mogłabym się nawet o to założyć. I również o to, że na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. – Uśmiechnij się chociaż trochę. Wyglądasz jakbyś chciał kogoś zabić.

– To akurat nie odbiega od prawdy – odmruknął bratu, zaraz jednak dodając: – Ale to nie ty jesteś na tej liście, Jocelyn, więc przestań w końcu przyklejać się do tych drzwi i przysłuchiwać się naszej rozmowie, a jeśli chcesz lepiej słyszeć, proponuję przyjść tu do nas.

Sandersowie | TOM 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz