Jay
Obejmowałem ją ramieniem, gładząc palcem skórę na jej ręce. Kiedy tylko wszedłem do łóżka, Jocelyn od razu odwróciła się w moją stronę, a jej ręka spoczęła na moim brzuchu. Zarzuciła nawet swoją nogę na moją. Spojrzałem na nią, ale wciąż spała, robiąc to zupełnie nieświadomie.
Uśmiechnąłem się i po prostu objąłem ją ramieniem, aby było nam wygodniej, bo nie miałem najmniejszego zamiaru jej od siebie odsuwać. Sięgnąłem po kołdrę, okrywając nią jej nogi.
A później wpatrywałem się przed siebie, myśląc o wszystkim i o niczym, gdy i tak nie mogłem zasnąć. W tej chwili czułem się dziwnie… wyczerpany.
Byłem w jednostce, dopóki nie upewniłem się, że Ampelio nie będzie stanowić już żadnego zagrożenia. Do chwili, w której byłem pewien, że poniósł to, na co zasłużył. Carl nie powiedział nawet słowa sprzeciwu na to, co rozkazałem Kevinowi, natomiast został tam, pilnując, aby wszystko zostało wykonane tak, jak tego chciałem. Nie musiał tego robić. Wiedziałem, że Kevin nie odpuści. A nawet jeśli, lekarz zrobił już najważniejsze, kiedy tam byłem.
Prychnąłem, kręcąc głową, gdy zdałem sobie z czegoś sprawę. Może to właśnie było coś, za co dostałbym szczerą pochwałę od ojca. W końcu zrobiłem to, co on by zrobił. Chociaż najprawdopodobniej zbeształby mnie za to, że nie zostałem.
Przeniosłem wzrok na rękę Jocelyn, po której delikatnie poruszałem palcem, by jej nie obudzić. Uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem na grzbiecie jej dłoni przyklejony plaster z wiewiórkami, w miejscu, gdzie przed moim wyjściem miała założony wenflon. Miałem wrażenie, że Samuel uwielbiał te kolorowe plastry, szczególnie z różnymi zwierzętami. Obawiałem się nawet, że tylko takie miał w swoim asortymencie.
Gdy byłem poza domem, Sam dał mi znać, że się obudziła. Tylko na chwilę, bo kiedy zapytał ją dokładnie o jej samopoczucie i o to, co się wydarzyło, po odpowiedzi odwróciła się na drugi bok i zasnęła.
W każdym razie nic go nie zaniepokoiło w jej stanie zdrowia, chociaż mnie niepokoił fakt, że nie pamiętała tego, jak straciła przytomność. Na szczęście Samuel wykluczył jakikolwiek uraz głowy.
Potrzebowała tylko trochę odpoczynku, a ja miałem zamiar go jej zapewnić.
Kiedy wróciłem do domu, nie zdziwiłem się, widząc czekającego na mnie Paula. Byłem pewien, że Samuel przekazał mu wszystko, co było najistotniejsze, wraz z tym, jak Jocelyn właśnie się czuła. To jednak nie sprawiło, że Paul był spokojniejszy. Widziałem ból w jego oczach, gdy bez żadnego zawahania wyrzucał z siebie wszystkie słowa, które musiał mieć w sobie od dłuższego czasu. Pozwoliłem mu na to. Na powiedzenie tego, co uważał.
Słuchałem słów, które przemknęły również przez moje myśli. Że nie ochroniłem jej tak, jak obiecałem. Że sprowadziłem na nią samo nieszczęście.
Wiedziałem, że powiedział to wszystko, ponieważ się o nią martwił. Szczerze martwił, a myśl o tym, co przeszła zaledwie kilka godzin temu uderzała go tak samo jak mnie.
Dlatego z moich ust wydostało się tylko jedno:
– Przepraszam.
Zdawałem sobie sprawę z tego, że te marne przeprosiny niczego nie zmienią. Były nawet żałośnie śmieszne. Ale cokolwiek bym powiedział, wciąż nie będzie to wystarczające. Żadne słowa nie naprawią i nie cofną tego, co się wydarzyło.
Gdy wtedy spojrzałem mu w oczy, zobaczyłem w nich poczucie winy. On się obwiniał.
I w końcu zrozumiałem. A raczej tylko potwierdziłem coś, co podpowiadała mi intuicja. Czuł do niej więcej niż koleżeństwo czy przyjaźń, jednocześnie będąc boleśnie świadomym, że ona tego nie odwzajemnia.
CZYTASZ
Sandersowie | TOM 3
ActionMówiła dla państwa Jocelyn Harlet. Copyright © by Asteria396, 2022/2023