- § 18 -

1.2K 100 55
                                    

Jay

Przesunąłem palcami pod nosem. Na opuszkach został ślad ciemnoczerwonej krwi. Kurwa.

– Pokaż to. – Samuel pokonał dzielącą nas odległość, przystając przy mnie. Odsunąłem dłoń, pozwalając mu na to spojrzeć. Jego palce dotknęły mojego nosa. – Nie wygląda źle. Krwawienie też już ustało. Powinieneś żyć.

Przewróciłem oczami.

– Rewelacyjna wiadomość – mruknąłem.

– Gdybyś się gorzej czuł, informuj mnie.

Przytaknąłem, zaraz poruszając szczęką, co było cholernie złym pomysłem. Musiałem przyznać, że facet potrafił dobrze uderzyć.

– Nie masz chyba ostatnio zbytnio szczęścia, braciszku – rzucił Carl zdecydowanie zbyt wesoło. Mojej uwadze nie uszło również prychnięcie Connora.

– Po takich słowach, też bym się już nie hamował – stwierdził, siadając na miejscu, które wcześniej zajmował Dave. Jego rozbawione spojrzenie odnalazło moje. – Byłem przekonany, że to Jocelyn ostatecznie się na ciebie rzuci i to ją pilnowałem, wybacz, szefie.

Żeby to jeszcze było szczere.

– To pilnowanie jej coś nie za bardzo ci wyszło – rzucił młody i trafił w dziesiątkę. Nawet się na to uśmiechnąłem. – Była w klubie sama, bez ciebie.

Grymas, który pojawił się na twarzy Connora, nie był mały.

– Nie sądziłem, że wymknie się z domu beze mnie – przyznał. – Jak dotąd nigdzie się nie ruszała bez mojej obecności. Bała się nawet odsłonić okna.

Zmarszczyłem brwi. Czy ta kobieta naprawdę brnęła dalej, mimo tak dużego strachu?

– Rozmawialiśmy dobre minuty na temat bezpieczeństwa, bo chciała was śledzić – kontynuował. – Byłem pewny, że skutecznie ją nastraszyłem wami. Przynajmniej na taką wyglądała.

– No to nic dziwnego, że nie chce tu zostać – zauważył Nath, kolejny raz w punkt.

– Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw – mruknął niepocieszony. – Miałem trzymać ją od was z daleka, więc to starałem się zrobić. Ta kobieta jest w cholerę uparta. I nieprzewidywalna.

– I zagubiona – dodał Sam do siebie, ale nim zdążyłem o to dopytać, rozmowa już poszła dalej.

– Dobrze, że wciąż jeszcze się nie zorientowała, że to dla was pracuję, bo kiedy to odkryje…

– Nie będzie za dobrze – dokończył Sam, doskonale zdając sobie z tego sprawę.

Connor, będąc blisko niej, mógł pilnować, by nie zrobiła nic głupiego, chociaż, jak widać, nawet on nie mógł jej do końca upilnować. Nawet nie była świadoma tego, jak bardzo nam wszystko ułatwiła, postanawiając znaleźć ochroniarza. Dała nam idealną furtkę, by się do niej bezproblemowo zbliżyć. Austin miał rację mówiąc, że Connor będzie najlepszym kandydatem. Przyjęła go od razu, bez żadnych podejrzeń. Ufała mu.

A on przekazywał nam wszystko, co uważał za istotne.

Jocelyn nie mogła się teraz o tym dowiedzieć. Jeżeli się dowie, odetnie się od nas, a teraz, nigdy nie sądziłem, że to powiem, musiała trzymać się jak najbliżej nas. Nie jak najdalej.

Sandersowie | TOM 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz