Jocelyn
Kiedy Jay zatrzymał się, ja powoli omiotłam spojrzeniem miejsce, do którego dojechaliśmy. Przed nami stał zdecydowanie opuszczony budynek, a raczej dwa budynki będące naprzeciwko siebie. Musiały mieć już sporo lat. Szyby w oknach były powybijane, a niektóre miejsca naprawdę mocno zarośnięte. Zielony bluszcz okrywał zniszczone mury, sprawiając, że to miejsce nabierało zupełnie innego klimatu. Pięknego i przerażającego jednocześnie. Z pewnością nie zdecydowałabym się zostać tutaj na noc.
- To budynki należące do naszej rodziny. Przez ich stan nie nadają się do remontu - zaczął Carl, widząc, że wciąż wodziłam wzrokiem po tym miejscu. - Mieliśmy je wyburzyć i wykorzystać teren pod coś innego, ale stwierdziliśmy, że na razie idealnie nadają się do naszej małej zabawy.
Jay i Carl jeszcze po drodze tłumaczyli mi wszelkie zasady i opisywali, jak to mniej więcej wygląda. Jeżeli dobrze zrozumiałam zamysł tej gry, to to miejsce faktycznie nadawało się w sam raz. Nie było za małe, ale też nie było zbyt duże. Wystarczające, by się naprawdę dobrze bawić. Carl opowiadał o tym z taką fascynacją, że już przestawałam mieć jakiekolwiek wątpliwości, że może być inaczej.
Wysiadłam z auta, widząc, jak w tym samym czasie podjeżdżają już trzy kolejne, parkując obok. Wiedziałam, że w jednym z nich jest Austin i Isa, w drugim Dave i May, a w trzecim Samuel, Eve oraz Nath. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy tylko samochód Austina był w innym kolorze, nie czarnym, a białym.
Nasza grupka była w komplecie.
Widziałam, jak Isa wyskakuje z auta pełna energii. Takiej, której nie widziałam u niej, gdy była w domu. Wydawała się odżyć.
- Jak ja dawno tu nie byłam. Aż nie mogę się doczekać, kiedy zaczniemy.
Właściwie ja też nie mogłam się tego doczekać. Musiałam przyznać, że Jay i Carl naprawdę umieli do czegoś zachęcić.
Bagażniki samochodów otworzyły się, ukazując w środku cały sprzęt, który musieliśmy do tego ze sobą zabrać.
Carl wyciągnął jedną z replik broni, patrząc na nią z uwielbieniem.
- Moja ukochana snajperka - mruknął z zadowoleniem.
Przełknęłam z trudem ślinę.
- Lubisz z niej... strzelać?
Rozbawiony wzrok Carla bez problemu odnalazł mój.
- A co, loczku? Jesteś tym zaskoczona? - Uśmiechnął się odrobinę bardziej. - Lubię i nawet potrafię. Mam naprawdę celne oko.
O Boże, gdyby Paul to usłyszał, już by się nie śmiał, że zasłaniałam okna.
Patrzyłam, jak powoli wszystko wyciągają, wraz z przygotowanymi ubraniami. Rozglądnęłam się, widząc, jak wszyscy zaczynali się powoli przebierać. Jay wziął dwa komplety zapakowane do dużych toreb i zerknął na mnie.
- Chodź za mną.
Nie dał mi szans na jakiekolwiek zaprzeczenie, idąc już w stronę budynku. Niepewnie więc poszłam za nim, powoli krocząc po niezarośniętej ziemi. Pogoda wydawała się wręcz idealna. Było ciepło, ale nie za bardzo, w dodatku co jakiś czas czułam delikatny powiew wiaterku, który uderzał o moją skórę, wystarczająco ją chłodząc.
Jay zerknął przez ramię, jakby upewniał się, czy za nim idę. Nie wszedł do środka. Przeszedł na bok, wchodząc za niewielki murek, na który zaraz położył wszystkie rzeczy. I wtedy zrozumiałam, dlaczego mnie tu zabrał.
- Pomogę ci z ubraniem tego. Najpierw mundur - powiedział, podając mi go. Kiedy odebrałam go z jego ręki, on sam nie zwlekał ze swoim. Jednym płynnym ruchem ściągnął koszulkę przez głowę, zaraz zabierając się za pasek swoich spodni.
CZYTASZ
Sandersowie | TOM 3
ActionMówiła dla państwa Jocelyn Harlet. Copyright © by Asteria396, 2022/2023