*Chloe*
Zatoka Long Island rozpostarła się przede mną, jak malowana. Z góry widziałam już nawet swój drugi dom. Wzgórze Herosów pozostało niezmienne od czasu zeszłego lata, kiedy to byłam tutaj ostatnim razem. Mogę więc wnioskować, że poza moim nieudanym pościgiem za Aresem, nic ciekawego się tutaj nie wydarzy. Postanowiłam jednak wstrzymać się z pochopnym osądem nauczona już, że pozory mają to do siebie, iż bywają złudne. Thunder zgodnie z moim poleceniem wylądowała tuż przy drzewie Thalii. Po zejściu z jej grzbietu, spojrzałam na sosnę przyodzianą w Złote Runo, wzdychając ciężko. Żałuję, że nie ma tu ze mną mojej siostry. Na pewno wiedziałaby, co sądzić o Aresie i jego włóczędze po Nowym Yorku. Może po obiedzie powinnam do niej zairyfonować i opowiedzieć jej o wszystkim? To nie najgłupszy pomysł, o ile Thalia nie jest zbyt zajęta gdzieś na polowaniach z pozostałymi Łowczyniami Artemidy. Rozmyślając tak, zaprowadziłam Thunder do stajni pegazów. Po drodze mijałam satyrów grających na piszczałkach, co pomagało wzrastać grządkom truskawek. Dojrzałam też kilku obozowiczów grających na boisku w siatkówkę. Cóż, do obiadu była jeszcze chwila czasu. Jeśli się nie mylę, załapię się jeszcze na jedne zajęcia przed posiłkiem. Po odstawieniu klaczy do boksu i zrobieniu porządku wokół niej, udałam się w kierunku domku numer jeden, gdzie zamieszkuję od przeszło czterech lat. Wiadomo, córka Zeusa, te sprawy.
- Isabello... - starając się zachować uśmiech na twarzy, odwróciłam się, napotykając wzrok dyrektora obozu, który to spoglądał na mnie z niezadowoloną miną. Nie było tajemnicą dla nikogo, iż Pan D miał tendencję do przekręcania imion obozowiczów, ale mojego to w ogóle nie potrafił zapamiętać. Naprawdę nie wiem, dlaczego tak bardzo uparł się, żeby nazywać Isabella, tudzież Isabelle.
- Nazywam się, Chloe. - dałam nacisk na swoje poprawne imię. - To już się robi naprawdę męczące, że muszę poprawiać pana niemal za każdym razem.
- Isabello... - Dionizos dał nacisk na to imię równie uparcie, co ja na swoje.
- Nie wydaje mi się, aby zaledwie jeden plecak pomieścił absolutnie wszystkie twoje rzeczy, które miałaś w swym szkolnym akademiku. - wywróciłam oczami, nie zważając na to, czy bóg wina zdołał dojrzeć ten lekceważący go gest.
- Jak KAŻDY obozowicz, prawo mam mieszkać, gdzie chcę. I zdecydowałam, że do Obozu Herosów przyjeżdżać będę jedynie podczas wakacji i przerw od szkoły. Naprawdę nie rozumiem, co panu do tego. - Dionizos prychnął, po czym oddalił się, mamrocząc coś pod nosem. Echh, nikogo się nie czepia w tej sprawie, jedynie mnie musi. Już z popsutym humorem udałam się do domku oznaczonym numerem jeden. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że panował tutaj idealny porządek. Na jednym z łóżek wszak walały się ubrania, zaś pod nim puszki po coli nielegalnie zakupionej od dzieci Hermesa. Mogło oznaczać to tylko jedno... To oraz ten jeden najdrobniejszy szelest mi wystarczył, bym doszła do wniosku, że nie jestem w domku zupełnie sama. Jedną ręką pospiesznie złapałam za Szerszenia, drugą z kolei chwyciłam za ramię zbliżającego się do mnie osobnika. Sprawnym ruchem przyszpiliłam go do ściany, podkładając mu miecz pod gardło. Moje błękitne tęczówki od razu skrzyżowały się z oczyma o identycznym odcieniu należącymi do Jasona Grace'a.
- Wolałbym, byś witała mnie w nieco milszy sposób. Na przykład, "cześć braciszku, co tam u ciebie słychać." - prychnęłam w odpowiedzi, jednocześnie rozluźniłam uścisk, chowając swój miecz, po przeistoczeniu go z powrotem w latarkę.
- Skradaj się tak dalej, a na uprzejmości ode mnie nie masz co liczyć. - zbiłam z bratem męską piątkę, po czym przeszliśmy do luźniejszych rozmów, czemu zawsze towarzyszyła nam salwa śmiechu oraz puszki coli. Nadrobiliśmy tym samym czas naszej rozłąki, zakrawając także o tematy związane z różnicami między Obozem Herosów, a Obozem Jupiter. Prawdę mówiąc, Jason w rzeczywistości jest rzymianinem i jego miejsce powinno być właśnie w Obozie Jupiter, gdzie mieszkają dzieci rzymskich odpowiedników greckich bogów, aczkolwiek Jasonowi bardziej podoba się tu na naszym obozie, także postanowił się tutaj przenieść. Ja osobiście bardzo cieszę się z takiego obrotu spraw, gdyż dzięki temu mam brata, który nigdy nie pozwala na to, aby doskwierała mi samotność w domku pod nieobecność Thalii.
CZYTASZ
Przeznaczenie Saga Winx & Olimpijscy Herosi : Żywioł Wojny
FanfictionWszystko zaczęło się od tego, iż Zeus podarował Hekate jej własny wszechświat. Wszechświat zwany innoświatem, tudzież wymiarem Magix. Z tejże okazji większość bogów ofiarowało bogini magii dary dla jej nowostworzonego ludu. Wróżek. Hefajstos dał og...