*Chloe*
Na Wzgórze Herosów doleciałam tylko dzięki Thunder. Moja klacz doskonale znała drogę, zatem nie musiałam jej nawigować. Dało mi to czas do rozmyślań. Myślałam o Skayu i Rivenie. Czy poradzą sobie z ochroną Hailie, podczas mojej nieobecności w Alfei? A zwłaszcza teraz, kiedy już nie tylko Ares stoi nam na drodze. Nie wiem, jak zareagowała Hekate na wieść, iż bezwstydnie złamałam złożoną jej obietnicę i wyjawiłam swój sekret kompanom z batalionu. Nie żałowałam tego, rzecz jasna, lecz dopadało mnie niejasne przeczucie, iż może spotkać nas za to niemała kara. Jedyne, co mi pozostało, to próba nawiązania kontakt z boginią, która zostawiła Hailie w pierwszym świecie. Jeśli ktoś pewnikiem jest nam przychylny, to właśnie ona. Minąwszy Sosnę Thalii, a co za tym idzie, granicę Obozu, przeleciałam jeszcze kawałek, ostatecznie lądując przed stajnią pegazów. Umieściłam Thunder w jednym z boksów, pilnując przy tym, aby nie zabrakło jej wody, ani siana. Klaczka prychnęła zadowolona, gdy znalazła się w znajomym miejscu.
- Odpocznij. Przed nami misja. - pogładziłam ją po łbie, starając się odpędzić od siebie scenariusze wszelakiego niepowodzenia. Jestem córką Zeusa i z woli bogów ruszam na wyprawę. Co może pójść nie tak? Echh, odpowiedź niestety jest jednoznaczna. Wszystko. Wzięłam głęboki wdech, następnie udałam się w kierunku Wielkiego Domu. Po drodze minęłam grupkę satyrów grających w siatkówkę, jak i herosów na ściance wspinaczkowej. Mimowolnie wypatrywałam wśród nich Jasona. Nie ukrywam, bardzo przydałoby mi się wsparcie brata. Nie spostrzegłam go, a jednak odniosłam wrażenie, że ktoś obserwuje mnie. Zaciskając dłoń na latarce w torbie, wysłuchałam się w kroki usiłujące skradać się ku mnie. Rozluźniłam uścisk, domyśliwszy się, kto jest ich właścicielem.
- Nawet nie próbuj mnie nastraszyć, Valdez. - chichot syna Hefajstosa utwierdził mnie w przekonaniu, że to faktycznie Leo we własnej osobie. Stanęłam przodem do niego, zakładając ręce na piersi.
- Skąd wiedziałaś, że to ja?
- Jedzie od ciebie smarem. - odparłam, zachowując brutalną szczerość. - Tak poza tym, czupryna ci się przypala.
- Serio? - brunet zerknął w górę, dojrzawszy niewielkie języki ognia plączące mu się we włosach.
- A faktycznie. - chłopak poczochrał swoje i tak już zwichrowane włosy, dzięki czemu płomyczki zniknęły zgaszone.
- Widziałeś może, gdzie wywiało Jasona? - spytałam z innej beczki.
- Nie, ale na pewno pojawi się na zebraniu punktowych w sprawie przepowiedni. Swoją drogą, Chiron już na ciebie czeka. Chce pogadać, zanim zaczniemy.
- Okej. Jakbyś jednak gdzieś Jasona spotkał, powiedz mu, że już jestem w Obozie.
- Oo, czyżby siostrzyczka stęskniła się za swoim braciszkiem? - nie za pytanie. Za przesłodzony ton, któremu towarzyszył kpiący uśmiech, Leo dostał ode mnie z liścia w tył głowy.
- Nie pozwalaj sobie, Valdez. - rzuciłam, udając groźną. W rzeczywistości sama z ledwością powstrzymywałam uśmiech. - W moich stronach uważa się mnie za żywą maszynę do zabijania.
- Widać od razu, jak słabo cię znają.
- To się teraz doigrałeś. - rzuciłam się na przyjaciela, obezwładniając go, zanim ten zdążył sięgnąć do swojego magicznego pasa na narzędzia. Leo zdołał jednak zrobić przewrót, przez co to on teraz wisiał nade mną. Siłowaliśmy się przez chwilę, w najlepsze tarzając się po polanie. Kilku satyrów zwróciło na nas uwagę, ale dopiero galop Chirona przywołał nas do porządku. Centaur spojrzał po naszej dwójce, zastanawiając się chyba, w jak dużym stopniu powinien nas opieprzyć za naszą błazenadę. Podniosłam się z ziemi w ślad za Leonem, wyjmując z warkocza zaplątane źdźbła trawy. Na pocieszenie, czupryna syna Hefajstosa też nie wyglądała szczególnie obłędnie.
CZYTASZ
Przeznaczenie Saga Winx & Olimpijscy Herosi : Żywioł Wojny
FanfictionWszystko zaczęło się od tego, iż Zeus podarował Hekate jej własny wszechświat. Wszechświat zwany innoświatem, tudzież wymiarem Magix. Z tejże okazji większość bogów ofiarowało bogini magii dary dla jej nowostworzonego ludu. Wróżek. Hefajstos dał og...