10. Jak czarodziejka ze specjalistą

93 6 3
                                    

*Hailie*

Wpatrywałam się w Beatrix, zastanawiając się, czy mówi ona prawdę, czy jedynie bardzo dobrze udaje. Może i chciałam mieć nadzieję, że rzeczywiście znajdzie się ktoś, kto zna moją przeszłość... ale to nie mogła być Bea. Niby skąd mogła znać kogoś z otoczenia mojej biologicznej rodziny? To nie miało najmniejszego sensu.

- Nie wierzę ci. - pokręciłam głową, roztrzęsiona potencjalnie prawdziwą informacją. - Kłamiesz.

- Jeśli mi nie wierzysz, to trudno. Twoja strata. W razie gdybyś jednak zmieniła zdanie, wiesz, gdzie mnie znaleźć. Twoja ciotka na ciebie czeka, Hailie. Mówiła mi, że chce cię spotkać. Ja na twoim miejscu nie zastanawiałabym się długo. - brunetka wyminęła mnie, idąc w swoją stronę. Ja zaś stałam tak, nie wiedząc, co powinnam myśleć o tym wszystkim. Zimny umysł podpowiadał mi, że Beatrix znów próbuje mnie okłamać. Jednakże skądś musiała wiedzieć, że jestem odmieńcem. Skoro żadna ze świadomych tego przyjaciółek się nie wygadała... Bea musiała dowiedzieć się od kogoś innego. Czyżby od tej mojej ciotki? Chcąc wyładować targające mną emocje, udałam się do Kamiennego Kręgu, jedynego miejsca, gdzie korzystanie z magii jest w miarę łatwe i bezpieczne. Na miejscu okazało się, że ktoś wpadł na dokładnie ten sam pomysł. Przystanęłam w bezpiecznej odległości, obserwując, jak Chloe przyciąga piorun z nieba prosto do kamiennej misy. Kontrolowanie żywiołu przez dziewczynę sprawiło, iż błyskawica nie rozwaliła naczynia, a w nim pozostała. Blondynka skupiła swoją moc, następnie rozkładając ramiona, rozczepiła piorun z jednego na kilka pomniejszych. Błyskawice osiadły na kamieniach wokół kręgu, podobnie jak w przypadku misy, nie czyniąc im żadnych szkód. Całość teraz wyglądała, niczym wielka elektryczna kopuła. Coś niesamowitego. Nie chciałam się odzywać, by przypadkiem nie rozproszyć dziewczyny, ta jednak zauważyła moją obecność po krótkiej chwili, zakończyła więc swój popis, wysyłając pioruny z powrotem do nieba. Po lesie rozległ się głośny grzmot, jednakże poza tym, po burzy nie było śladu.

- A ty nie masz teraz lekcji? - zapytała, uderzając o lekceważący ton głosu.

- A ty nie masz teraz treningu? - odbiłam piłeczkę.

- Trenuję, nie widzisz?

- Widzę. Nieźle sobie radzisz. - w przeciwieństwie do mnie.

- Dzięki. - Chloe zmierzyła mnie spojrzeniem, jakby komplement w moich ustach był przejawem podpuszczania. Spuściłam wzrok, zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyny zaczęły oskarżać ją o plotkarstwo wyłącznie z mojego powodu.

- Słuchaj, ja... chciałabym cię przeprosić za tę całą sytuację. Wiesz, ja sama jeszcze nie do końca przetrawiłam to, kim jestem, a teraz, kiedy wie o tym cała szkoła... Było mi z tym bardzo ciężko... Zresztą sama dobrze wiesz, jak to jest. No wiesz, nie znać rodziców. Z tym, że ty przynajmniej masz to szczęście, że wychowywał cię człowiek, który ich znał. Opowiadał ci o nich. - blondynka prychnęła cichym śmiechem.

- Nie masz pojęcia, ile to ja historii poznałam o tej niezłomnej wojownicze z Alfei. Wielka Sonja Torres na równi ze swoją córką kochała tylko tę szkołę. I ja też darzę ją ogromną miłością. Alfea była moim domem od zawsze i obiecałam sobie, że choćby nie wiem co, zawsze będę tu wracać.

- Więc rozumiesz, dlaczego tak bardzo wstrząsnęła mną prawda? Przeszłość... to dla mnie nic innego, jak pusta kartka.

- Może i ty masz szczęście, choć sprawy sobie z tego nie zdajesz? - blondynka westchnęła cicho. - Nieświadomość w niektórych okolicznościach bywa największym ze wszystkich błogosławieństw.

- Dlaczego tak mówisz? - spytałam zaniepokojona, gdyż w tonacji Chloe nie było nic złośliwego. Brzmiała, jakby mówiła raczej z własnego doświadczenia.

Przeznaczenie Saga Winx & Olimpijscy Herosi : Żywioł WojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz