5. Pierwszy dzień w nowej szkole

130 5 5
                                    

*Hailie*

Byłam przerażona. To właśnie dzisiaj miałam wyjechać do Alfei i nauczyć się, jak korzystać ze swoich niszczycielskich zdolności. Jakkolwiek ekscytująco w uszach Berry nie brzmiałaby podróż do magicznego świata, ja nie potrafiłam podzielać jej zapału. Moje moce są niebezpieczne. Co, jeśli jednak nie dam rady ich okiełznać? Co, jeśli mimo zawziętej nauki, jednak kogoś skrzywdzę? Ze wszystkich sił starając się o tym nie myśleć, sprawdziłam, czy aby na pewno wszystko spakowałam, następnie swą walizkę na kółkach zniosłam na dół. Tam czekali już na mnie rodzice oraz Amber. Jako pierwsza uściskała mnie mama.

- No wiem, skarbie. Szwajcaria jest daleko, ale to sanatorium...

- Może być dla mnie jedyną szansą na normalność, tak wiem. - posłałam rodzicielce pokrzepiający uśmiech. Mama z tatą wciąż nie znali prawdy ani o dyrektor Dowling, ani o tym, gdzie ta faktycznie mnie zabiera. Myślą, że Alfea to sanatorium w Szwajcarii. Jedynie mała Berry wiedziała, że to prawdziwa szkoła dla prawdziwych czarodziejek.

- Jesteś dzielna, córeczko. Wiem, że dasz sobie świetnie radę. - jako drugi przytulił mnie tata.

- Postaram się. I będzie dobrze na pewno. - zapewniłam, starając się przekonać do swoich słów nie tylko jego, ale i siebie samą. Na końcu przykucnęłam nieco, aby przytulić swoją ukochaną siostrzyczkę.

- Uważaj na siebie, skarbie. - sama mało się nie rozkleiłam na myśl o tym, że nie zobaczę dziewczynki przez najbliższy czas. Nie zobaczę jej uśmiechu przy zdmuchiwaniu świeczek podczas urodzin. Nie obronię jej przed starszymi chłopakami dokuczającymi jej w szkole... A wszystko dlatego, że jestem jakąś pieprzoną wróżką.

- Ty też... Pamiętaj, co mi obiecałaś. - drugie zdanie wyszeptała mi do ucha tak, by rodzice nas nie słyszeli. Te kilka słów wystarczyło, by uśmiech powrócił na moją twarz.

- Pamiętam. - odszepnęłam. - Dowiem się, jakie ty możesz mieć moce...

- I wtedy zabierzesz mnie ze sobą do Alfei. - w jej oczach tańczyły iskierki radości.

- Jak tylko skończysz trzynaście lat.

- Nie mogę się już doczekać.

- Ja też. - poczochrałam dziewczynkę po głowie.

- Jedźmy już. Pani Johns na pewno już na nas czeka. - tata wziął moją walizkę, po czym wyszedł z mieszkania, kierując się w stronę naszego samochodu. Ostatni raz pomachałam mamie oraz młodszej siostrze na pożegnanie, następnie ruszyłam za nim. Starałam się nie płakać. Nie myśleć o tym, że za chwilę znajdę się w zupełnie obcym świecie z dala od moich bliskich. Od rodziców. Od siostry. Od przyjaciół. Alfea była dla mnie jedną wielką niewiadomą. Bałam się tego. I to potwornie. Tata starał się mnie podnieść na duchu, i to przez całą drogę, ale mimo jego najszczerszych chęci, nie zdołał poprawić mi nastroju. Nie poprawił mi go również widok pani Dowling oczekującej na mnie tuż przed ośrodkiem, gdzie się poznałyśmy. Prawdziwa Cecilia Johns powróciła już do swoich obowiązków, lecz tata nie mógł o tym wiedzieć. Ponoć w innoświecie bardzo dbają o to, by osoby stąd nie dowiedziały się o istnieniu drugiego wymiaru.

- Witam, panie Bellmour, Hailie... - jako pierwsza przywitała się pani Dowling.

- Przed tobą ciężka praca. Mam nadzieję, że jesteś gotowa. - wiedziałam, że jako wróżka umysłu, dyrektorka czuje cały ten mój przeklęty strach i niepewność związane z nowym światem, dlatego wolałam się nie odzywać, niż raczyć ją kłamstwem.

- Córka jest bardzo zdolna. Na pewno sobie poradzi. - odparł za mnie tata.

- W to nie wątpię. Proszę się zatem nie obawiać. Córka jest w dobrych rękach.

Przeznaczenie Saga Winx & Olimpijscy Herosi : Żywioł WojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz