14. Szkoła Kłamców

61 5 2
                                    

*Chloe*

Nie chcąc przypadkiem napotkać Skaya, udałam się do jedynego miejsca służącego mi do wyładowania, którego ten nie odwiedzał z powodu bycia specjalistą. Kamiennego Kręgu. W misie utworzyłam piorun, który rozprzestrzenił się po skałach wokoło. Zajęcie było dość męczące, jednak wychodziło mi, gdyż przelewałam na niego całą swoją złość. Na Skaya, który nie chciał dać mi spokoju. Na siebie samą, bo nie byłam w stanie mu wyjaśnić, dlaczego muszę mieć przed nim tajemnicę. Na ojca, bo wciąż się do mnie nie odezwał i nie wytłumaczył, dlaczego uznanie mnie wywołało anomalię na terenie Obozu. Nawet na Hekate, która w zamian za magię, wymusiła na mnie milczenie odnośnie pochodzenia, przez co nawet gdybym chciała, to i tak nie mogłabym się zdecydować na powiedzenie przyjaciołom prawdy. Chiron twierdzi, że miała w tym jakiś swój cel, ja jednak powoli przestaję wierzyć w takową możliwość. Swoich działań zaprzestałam w momencie, gdy mój telefon wydał z siebie pierwsze wersy piosenki ustawionej przeze mnie, jako dzwonek. Oddychając ciężej z wysiłku, złapałam za urządzenie, by móc odebrać połączenie.

- Hej Stella, jak się trzymasz? - spytałam bez zbędnego owijania w bawełnę. Od razu domyśliłam się, iż moja przyjaciółka jest już po spotkaniu z królową Luną i dzwoni, aby mi się wyżalić.

- Moja matka to potwór. - wychlipała psychicznie wykończona wymaganiami stawianymi jej przez władczynię Solarii. - Gdzie jesteś?

- Przy Kamiennym Kręgu.

- Nie ruszaj się stamtąd. Zaraz tam będę. - Stella pojawiła się na miejscu jakiś kwadrans po swoim telefonie. Po poprawionym makijażu można było domyślić się, iż nie miała ona zamiaru pozwolić sobie na to, by ktokolwiek widział ją zapłakaną.

- Stell... - bez wahania przytuliłam dziewczynę. - Opowiadaj, co się stało. Jak ci poszło z mamą?

- A jak myślisz? - blondynka rozpłakała się raz jeszcze. - Pokazałam jej, co potrafię, ale w jej oczach jak zwykle to było za mało. Przecież jestem spadkobierczynią korony Solarii, muszę być potężna bez względu na wszystko! - w ostatnim zdaniu blondynka najpewniej zacytowała słowa swojej rodzicielki.

- Bardzo ci współczuję. Sama nie wiem, co bym zrobiła na twoim miejscu. - wyznałam, niejednokrotnie już zastanawiając się, jak jej pomóc. Ja nie miałam mamy. Sonja Torres zmarła, jak miałam sześć lat. Znałam ją tak naprawdę jedynie z opowieści Silvy. Trudno mi zatem było poradzić Stelli, jak powinna postępować ze swoją.

- Nieważne, jak bardzo bym się nie starała, w jej opinii zawsze będzie coś nie tak. - blondynka pociągnęła nosem, szybko jednak zmieniła temat na znacznie mniej wygodny. - A gdzie Skay? Myślałam, że przyjdziecie razem.

- Wiesz... - zmieszałam się, nie wiedząc, jak odpowiedzieć dziewczynie na pytanie. Nie chciałam, by ta wiedziała o mojej kłótni z blondynem. W oczach Stelli Skay uchodził za prawdziwy ideał. Aż za dobrze to wiedziałam. Dlatego właśnie nie mogłam pozwolić sobie na poruszenie z nią tego tematu. Nie zrozumiałaby mnie, ani mojego postępowania. Od udzielenia odpowiedzi wyratowało mnie przybycie Rivena.

- Hailie tu nie ma? - spytał zdyszany, darując sobie przywitanie z którąkolwiek z nas.

- Jak widzisz, nie. A czemu pytasz? Coś się stało? - spytałam, wymieniając spojrzenia ze Stellą.

- Tak. Hailie gdzieś przepadła. Nie było jej na apelu. Nikt nie wie, gdzie się podziała. Skay i ja szukamy jej po całej Alfei...

- Co? - wzburzona Stella przerwała Rivenowi wpół zdania, gdy ten tylko wspomniał nam o zaprzyjaźnionym blondynie.

- Wydzwaniam do niego, piszę, jak opętana, a on woli uganiać się za Hailie? Chloe, czy ty to słyszałaś?! - jej oburzone spojrzenie spoczęło na mnie.

Przeznaczenie Saga Winx & Olimpijscy Herosi : Żywioł WojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz