13. Sekrety, które nie mają prawa ujrzeć światła dziennego

92 4 1
                                    

*Chloe*

Mimo iż impreza odbyła się ledwie wczoraj, wszyscy wiedzieli już o Spalonym w lesie, który to zaatakował Rivena i Hailie, gdy ci wyszli na spacer. Dla specjalistów oznaczało to cięższy trening, gdyż to właśnie my stanowiliśmy pierwszą linię obrony. Silva nie wahał się nam o tym przypomnieć, kiedy na początku lekcji przywołał mnie i Skaya na środek, byśmy dali pokaz umiejętności wyszkolonych specjalistów. Choć trudno poprzedni nasz wieczór było porównać do wieczoru Rivena i Hailie, to i ten nasz również nie należał do najłatwiejszych. Blondyn spoglądał na mnie z żalem, czego zaczynałam mieć szczerze dosyć. Im szybciej chłopak zrozumie, że "nie" znaczy "nie," tym lepiej dla nas obojga. Ale do niego oczywiście nie docierało. Skay nie potrafił zrozumieć, że najlepszą rzeczą, jaką może dla mnie zrobić, to zostawić mnie w spokoju. Nic więc dziwnego, że zanim Silva zdążył dać nam znak rozpoczynający stracie, sami wykorzystaliśmy okazję, by się na siebie rzucić. Skay nigdy nie atakował mnie tak zaciekle, aczkolwiek ja nie byłam mu dłużna. Oboje daliśmy się ponieść emocjom powstałym podczas naszej kłótni.

- Okej, koniec... - Silva być może oczekiwał, że od tak przerwiemy walkę i zbierzemy brawa od obserwujących nas kolegów, jednakże mocno się przeliczył. Ani ja, ani Skay nie mieliśmy zamiaru dać za wygraną. To nie była walka na pokaz i zdaje się, że nasz przybrany ojciec zrozumiał to, jako ostatni.

- Skay, Chloe, koniec powiedziałem! - nie zareagowaliśmy. Żadne z nas nie miało zamiaru odpuścić drugiemu. To był cud, że przez pobudzenie nie aktywowałam swoich mocy, chociaż byłam temu bliska. Powstrzymywałam się jednak, bo jeszcze mój natrętny przyjaciel roku zasypałby mnie kolejną falą irytujących pytań.

- Ludzie, do kogo ja mówię?! - Silva wykorzystał moment i stanął między nami z kijem w ręku. Najpierw wytrącił broń Skaya, a potem moją. Specjaliści stali zdezorientowani, nie wiedząc, czy zacząć klaskać, czy może lepiej darować sobie, zważywszy na napiętą atmosferę między nami.

- Do broni i na platformy. - naszym kolegom nie trzeba było powtarzać dwa razy. Ulotnili się z miejsca, jak na nich zaskakująco szybko. Liczyłam na to, że nam także uda się umknąć przed pogadanką z przełożonym, lecz nasza dwójka niestety nie dostała takiej szansy.

- Jeśli macie sobie coś do wyjaśnienia, to bardzo was proszę, załatwcie to na boku. Zajęcia to nie jest czas i miejsce na wyładowywanie gniewu. Po ile wy macie lat, żeby tak sprawy załatwiać?

- Przepraszamy. - oboje spuściliśmy głowy. Może faktycznie trochę nas poniosło. Przecież jesteśmy żołnierzami. Przyszliśmy się tu szkolić, nie obwieszczać wszystkim wokół, że się pokłóciliśmy. Silva uznając pewnie, że będziemy chcieli ze sobą pogadać, powrócił do pozostałych specjalistów. Ja jednak nie miałam ochoty na kolejną kłótnię ze Skayem. Zeskoczyłam więc z platformy i po odłożeniu kina, ruszyłam przed siebie. Nie szłam w żadne konkretne miejsce. Chciałam tylko znaleźć się, jak najdalej od blondyna.

- Uciekasz przede mną? - no tak, oczywiście Skay musiał podążyć za mną.

- Nawet jeśli, to co ci do tego? - odwróciłam się w jego stronę, zdając sobie sprawę, że kolejna sprzeczka jest nieunikniona.

- Czekaj, to ty jesteś na mnie zła? - spytał retorycznie. - Po tym, jak dałaś mi kosza i zaczęłaś traktować, jak wroga?

- Sam się o to prosiłeś, więc pretensji do mnie nie miej. Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że tłumaczyć ci się nie zamierzam? Potrafię sama o siebie zadbać. Nie potrzebuję twojej pomocy.

- Świetnie. Mówisz i masz. Tylko potem do mnie nie przychodź z... - Skay nie dokończył wypowiedzi, ponieważ otrzymał wiadomość na telefon. Było to o tyle dziwne, gdyż i mnie esemes przyszedł w tym samym momencie. Zamarłam, odczytawszy jego treść. Był od Stelli. Napisała, że jej matka ma tu przyjechać, co z całą pewnością skończy się psychicznym znęcaniem nad moją przyjaciółką. Spojrzałam na Skaya. Po jego zmartwionym wyrazie twarzy wywnioskowałam, że otrzymał identyczną wiadomość, co ja. Nasze dalsze sprzeczki trzeba było odłożyć na bok. Nie mogliśmy zostawić Stelli samej. Nie z jej matką. Jakby zapominając o kłótniach, ramię w ramię ruszyliśmy do skrzydła czarodziejek, by wesprzeć solariańską księżniczkę na duchu. Jak się okazało, blondynka czekała na nas przed drzwiami swojego akademika. Miała na sobie elegancką sukienkę różowego koloru, zaś jej twarz zdobił idealny makijaż. To znaczy, zapewne byłby idealny, gdyby po jej policzkach nie zaczęły ciec łzy na nasz widok.

Przeznaczenie Saga Winx & Olimpijscy Herosi : Żywioł WojnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz