*Hailie*
Nie zdarzało mi się wyłączać budzika, nawet w dni wolne od szkoły. Nigdy jakoś nie byłam z tych, którzy leniwie przesypiali całe dnie. Już z przyzwyczajenia więc zerwałam się z łóżka w momencie wybicia siódmej rano. Przez te parę minionych dni zdążyłam już praktycznie zapomnieć o mężczyźnie, który nie wiedzieć skąd znał moje nazwisko. O dziewczynie, która z nagła rozpłynęła się w powietrzu. Po głowie nie chodziły mi też rozterki związane z mymi jarzącymi się oczami. Powoli po prostu przyzwyczajałam się do myśli, że było to tylko nasze zwidzenie, bądź też jakiś dziwny wybryk oświetlenia. Z uśmiechem na twarzy zeszłam na dół prosto do kuchni. Tam od razu zabrałam się za pieczenie chleba bananowego. Cóż mogę rzec? Jeśli jest coś, co łączy mnie z babką Anulą, to zamiłowanie do tworzenia domowych słodkości.
- Co tu tak ładnie pachnie? - przeniosłam spojrzenie ze sprzątanego już blatu na swoją młodszą siostrzyczkę. Dziewczynka przetarła zaspane oczka, jednocześnie próbując odnaleźć źródło wyłapanego zapachu.
- Piekę chleb bananowy. - uważając, by ta się nie oparzyła, otworzyłam delikatnie piekarnik, dzięki czemu Amber mogła zobaczyć powoli rosnący już wypiek.
- Będziesz chciała spróbować, kiedy już będzie gotowy? - dziewczynka pokiwała ochoczo głową, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- To się cieszę. - na powrót zamknęłam piekarnik, po czym wzięłam tę słodką istotkę na ręce. Amber była moim małym światełkiem. Moim promyczkiem, który zawsze wiedział, jak mnie rozweselić. Naprawdę nie wiem, co bym bez niej zrobiła.
- Wiesz, że cię kocham, prawda? - spytałam, spoglądając dziewczynce prosto w jej stalowe tęczówki.
- Mhm. - Amber przytaknęła z uśmiechem na twarzy. - Ja ciebie też, Hailie.
- Jesteście przeurocze, moje kochane. - do kuchni weszła również i nasza mama.
- Wiemy. - spojrzałam z uśmiechem na swoją siostrę, następnie odstawiłam ją na podłogę, by ta mogła pobiec do mamy. Berry jednak nie ruszyła się na krok, raz jeszcze przytulając się do mnie. Najwidoczniej jeszcze było jej mało pieszczot ze starszą siostrą.
- Nie puszczę cię. Nigdzie mi nie uciekniesz. - oświadczyła, a na potwierdzenie swoich słów położyła mi głowę na brzuchu, dokąd też mi sięgała.
- Słonko, nawet nie mam takiego zamiaru. Zawsze będę przy tobie. Zapewniam cię, że nie ma takiej siły, która byłaby w stanie nas rozdzielić. - pomyśleć, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, iż takowa siła istniała. Siła, która niebezpiecznie tliła się właśnie we mnie. Tuż po śniadaniu chciałam udać się do warsztatu chłopaków, jednakże i tym razem mama poprosiła mnie, abym pomogła babci w sklepie. Jak można się domyślać, nie miałam serca jej odmówić. Jak zwykle zresztą. Tak więc odwołałam spotkanie z chłopakami, esemesem tłumacząc im zaistniałą sytuację. Na całe szczęście ci wszystko zrozumieli. Przecież zawsze możemy spotkać się po południu, kiedy cała nasza trójka będzie już po pracy. Cóż, jednak by tak się stało, muszę najpierw przetrwać ten dzień z babką Anulą i jej wiecznym niezadowoleniem. Po przebraniu się w ubrania przeznaczone stricte do pracy, wzięłam notes i zabrałam się za zliczanie stanu naszego towaru. Babka, jak zresztą większość osób z jej pokolenia, nie jest jakimś szczególnym zwolennikiem technologii, tak więc wszelkie tego typu rzeczy musiały znajdować się na papierze. Przerwałam swoją czynność w chwili, gdy usłyszałam, jak ktoś wchodzi do sklepu. Nie byłam pewna, czy babka jest na jego terenie, tak więc poszłam to sprawdzić. Była. Stała za kasą, wesoło gawędząc z klientką będącą mniej więcej w jej wieku. Starszej kobiecie towarzyszyła dziewczyna, zapewne jej wnuczka.
CZYTASZ
Przeznaczenie Saga Winx & Olimpijscy Herosi : Żywioł Wojny
FanficWszystko zaczęło się od tego, iż Zeus podarował Hekate jej własny wszechświat. Wszechświat zwany innoświatem, tudzież wymiarem Magix. Z tejże okazji większość bogów ofiarowało bogini magii dary dla jej nowostworzonego ludu. Wróżek. Hefajstos dał og...