Ona nie.

1.7K 42 27
                                    


*Perspektywa Dylana*

Nie wiem ile minut mineło 1?2?5?15?20? leżałem na ziemi a nogi przygniatał mi motor, widziałem nogi Willa i motor wujka ale nie mogłem nic zrobić gdy usłyszałem motor zaraz potem drugi i ich ujrzałem blizniacy zapierdalali tu tak szybko że nie wiedziałem nawet że te motory są wstanie wykręcić taką prędkość, ale gdy tylko zobaczyli ''masakrę'' która się tu odbyła natychmiast bardzo zwolnili.


*Perspektywa Shan'a*

Zapierdalaliśmy tak szybko że aż sam ie trochę bałem, ale mój strach wzrósł niewyobrażalnie bardziej gdy zobaczyłem co się tu odpierdoliło a mianowicie Dylan i Monty byli przygnieceni przez motory zza jeepa wystawały nogi Willa a obok niego była spora kałuża krwi i chyba nie chciałem widzieć tego co zasłaniało auto.

Po chwili zatrzymaliśmy się już wraz z Tonym niedaleko całej masakry i wyciągneliśmy pistolety  wrazie pojawienia się jakiś nie proszonych gości.

Tony stał na czatach a ja podbiegłem do Dylana i zaczołem nim trząść żeby się obudził.

-Shane idz zobacz co z resztą ja sobie poradzę.

-Na pewno? Dylan nie wyglądasz dobrze.

-Tak na pewno.

Od Dylana pobiegłem do Monty'ego gdy go zobaczyłem ściągnąłem kurtkę i przyłożyłem mu do rany też był świadomy i tylko ją przytrzymał i powiedział ciche'' dziękuje''

Chwilę pózniej wziąłem blizniaka i poszliśmy przed jeepa ale żaden z nas nie był w stanie wyobrazić sobie tego widoku.

Will leżał z apteczką w ręku i 2 ranami postrzałowymi a wokół była rozbryzgana krew, Maya miała dziurę w brzuchu tylko po jednej kuli leżała i dalej się uśmiechała mimo że była nie przytomna a Hailie...

Hailie miała złamaną nogę, krew na twarzy była dzgnięta w ramie miała siniaki na całej twarzy i była bez koszulki którą znalezliśmy wczoraj co za tym idzie widziałem jej 2 paskudne rany ,1 była starsza.

Zaczeły spływać mi łzy widok tylu bliskich dla mnie osób w takim stanie, to za dużo.

-Ej stary będzie dobrze.-Odezwał się Tony

-Z kąd to wiesz widzisz jak oni wyglądają?

-Widzę dla tego musimy im pomóc dobra?

-Okej

Nie zdążyliśmy nic zrobić bo usłyszeliśmy dzwięki karetek i kilku nastu samochodów.

Boże jak ja się ucieszyłem jak zobaczyłem wśród nich jedno z naszych aut.

To musiał być Vincent.


*Perspektywa Vincenta*

Gdy tylko otrzymałem telefon pobiegłem do garażu i zawiadomiłem naszych ludzi, ilu? W chuj dużo, wiedziałem że może być zle ale widoku który miał mnie zastać się nie spodziewałem.

Gdy tylko dojechaliśmy szybko rozlokowałem ludzi kto czym ma się zająć a sam pobiegłem w miejsce gdzie stała 2 najmłodszych braci.

-Nic wam nie jest?-Zapytałem szybko blizniaków

-Nie

-Nie

Gdy spojrzałem na to co znajdowało się przed autem Willa po prostu zamarłem.

Moja rodzina była postrzelona.

Natychmiast musiałem wrócić do żywych i zająć się wszystkim.

-Sprawdzaliście czy oddychają?

-Nie

Ja pierdole jak z dziećmi-Pomyślałem.

Ukłękłem przy Willu.

Oddychał.

To samo zrobiłem przy May

Oddychała

Gdy podszedłem do Hailie była dziwnie blada, sprawdziłem czy oddychała

Nie oddychała...

Łzy zaczeły spływać mi do oczu a pózniej na ciało Hailie gdy podbiegli ratownicy i zapytali się 

-Oddychają?

-Ona nie.- Powiedziałem wstając od martwego ciała siostry

-Zabieramy ją natychmiast do szpitala, straciła bardzo dużo krwi.

-ZRÓBCIE COŚ!!!- Wykrzyczał do ratowników Shane

-Zrobimy co tylko możemy.- Powiedziała pani lekarz niosąc moją siostrę na noszach, w tym czasie ratownicy zajmowali się Williamem, Mayą, Dylanem i Montym a ja usiadłem w swoiim aucie i zaczołem płakać. TAK JA VINCENT MONET PŁAKAŁEM. ba ja nie płakałem ja dusiłem się łzami nigdy prze nigdy tak się nie czułem jak teraz.






                                                           Hejka<333333

Rodzina Monet-Panna (nie)idealna (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz