4.

1K 29 26
                                    

Tak jak przypuszczałam , wstałam później niż zwykle. Co prawda już od 11 kręciłam się nieustannie na łożku , ale wstałam dopiero o 13. Jest to do mnie kompletnie niepodobne. Jestem raczej typem rannego ptaszka , inaczej mam wyrzuty sumienia , że bezczynnie siedzę i nic nie robię. Byłam więc na siebie po części zdenerwowana , ale po chwili stwierdziłam że należało mi się po tym serialu.

Przypomniałam sobie , że dziś jest dzień meczu , więc ruszyłam do szafy by przygotować sobie jakieś ubrania. Pomimo tego że wydarzenie to odbywało się wieczorem i tak będzie ciepło. Na krótkie spodenki za zimno , ale na dresy i top idealnie. Do tego wezmę jeszcze bluzę i będzie dobrze. Babcia z góry zakładała że spotkam Pabla , ale co jeśli nie wyjdzie w pierwszym składzie , albo w ogóle nie zagra w tym meczu?

Oby ona tylko nic nie planowała..

Zeszłam na dół , ale ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było. Dom był całkowicie pusty. Nie przejmowałam się tym jednak i ruszyłam w stronę lodówki by zrobić sobie coś do jedzenia.

Z tego co mi się wydaje , to na stadion mamy jechać już o 17. No wiadomo , zajęcie miejsc , przekąski itp. Wiec około 16 , w zasadzie najpóźniej 16 , muszę zacząć się przygotowywać. Została masa czasu. Stwierdziłam że ogarnę trochę dom , a potem wyjdę na tył domu i poczytam trochę.

Tak więc około 14 usiadłam na krześle i z przepięknym widokiem na Barcelonę zaczęłam czytać. To normalne że w ogóle się nie stresuję? Chyba powinnam skoro nie widziałam go kilka lat i możliwe ze to dziś stanie się cud i go spotkam.Ale w zasadzie to czemu ja o tym myślę..nie ma szans na to że mnie zauważy.

Dom mojej babci , a w zasadzie bardziej pasuje do niego określenie ,,willa" położony jest na lekkiej górce , dzięki czemu mam cudowny widok na Barcelonę. To z tym widokiem kojarzyło mi się dzieciństwo. Beztroskie i bez problemów związanych z dorastaniem.  Jakiś czas później ,,dziadkowie" wrócili i zjedliśmy wspólnie obiad i pogadaliśmy trochę , a około 16 poszłam na górę by zacząć się ogarniać. Postawiłam klasycznie na lekki makijaż , ale doczepiłam rzęsy. Następnie wzięłam przygotowane wcześniej rzeczy i przebrałam się , a na sam koniec popsikałam się jeszcze moim ulubionym perfumem i byłam gotowa do drogi. Zeszłam na dół , gdzie czekali na mnie dziadkowie i powitałam ich uśmiechem. Babcia zaś nie oddała tego i już otworzyła buzie by coś powiedzieć.

-ale że tak bez dodatku z Fc Barceloną? Dziewczyno , jeszcze pomyślą że kibicujemy realowi. Masz to i przebierz się-rzekła do mnie i zrobiła minę wskazującą na to , że nie przyjmuje odmowy. Bez zbędnych protestów poszłam do łazienki i przebrałam się. Dopiero teraz zauważyłam jakie nazwisko widniało na moich plecach.

,,Gavi"

Byłam niemal pewna , że babcia zaplanowała to już szybciej. Nie ma szans że było inaczej. Zbyt dobrze ją znam.

Zeszłam na dół z niechętną miną i spojrzałam na babcie. Jej wzrok wskazywał że była z siebie zadowolona.

-o niebo lepiej , a teraz leć do samochodu bo się spóźnimy - rzekła i popędziła mnie bym wsiadła do pojazdu. Ona sama uczyniła dokładnie to samo i już chwilę później przemierzaliśmy słoneczną jak zawsze Barcelonę , w kierunku słynnego stadionu Camp Nou. Długo tu nie byłam....

W dzieciństwie dość często spędzałam tu czas , bo jak tylko był jakiś mecz - nie brałam pod uwagę innej opcji niż pojechanie i oglądanie go. Co prawda miałam też telewizor , ale pomimo wszystko to nie to samo. W momencie zobaczenia murawy zabiera ci dech w piersiach. Od zawsze podziwiałam piłkarzy za ich psychikę. Ja nie dała bym rady grać ze świadomością że kilkaset ludzi mnie ogląda. Cały stadion + wszyscy którzy oglądają mecz przed telewizorem. Jaka to musi być presja..np w sytuacji podbramkowej.

Ruszyliśmy w stronę wielkiego obiektu i przekroczyliśmy wielkie drzwi. Skierowaliśmy się prosto do strefy ,,gastro" , to znaczy poprostu po przekąski. Ja wzięłam sobie popcorn , a dziadkowie coś innego , nie za bardzo wiedziałam co to.
Potem ruszyliśmy w poszukiwaniu swoich miejsc i okazało się , że siedzi tam już jakaś starsza kobieta. Babcia nie tracąc chwili ruszyła przed siebie i zrobiła jej awanturę o to , że zaraz zacznie się mecz , a ona nie ma gdzie usiąść , bo jej miejsce jest zajęte. Po tych wszystkich słowach miejsca zostały zwolnione i zadowolona z siebie babcia usiadła jak gdyby nigdy nic i czekała aż drużyny wyjdą z tunelu. Ja spojrzałam na ,,dziadka" i postąpiłam tak samo jak on. Czyli usiadłam.

Po kilkunastu minutach na murawie pojawiły się obie drużyny i ustawili się do odśpiewania hymnów swoich klubów. Trochę wstyd było mi , jak okazało się , że tylko w połowie znam ten barçy.

Mój wzrok przykuł od razu pewien piłkarz z numerkiem 30 na plecach.

Jak on wydoroślał..

Choć mogę się założyć o to , że mentalnie w dalszym ciągu jest jeszcze dzieckiem. Z tego co mi wiadomo , to nawet go tak traktują w drużynie. W zasadzie to śmieszna sprawa..

Pierwszy gwizdek rozbrzmiał i piłka została zwinnie podana na połowę Barçy. Jednak Balde nie został im dłużny u już po chwili piłka powędrowała na pole przeciwnika. Złota trójka , czyli Lewandowski , Pedri i Gavi , popędzili do przodu i już moment później Gavi odebrał zwinnie piłkę przeciwnikowi , za pomocą tak zwanego ,,wślizgu" i podał ją szybko do Pedra , który zaś odegrał do Lewego i tym samym została zdobyta pierwsza bramka dla Fc Barcelony. Do końca pierwszej połowy wynik utrzymywał się taki sam , co bardzo ucieszyło kibiców Barçy.Druga połowa została wznowiona w mgnieniu oka. Drużyny błyskawicznie pojawiły się na trawie i po gwizdku zaczęli na nowo kłócić się o piłkę. W około 70 minucie , kiedy przy piłce był dobrze znany Araujo , podał ją Gaviemu , a ten bez wahania umieścił ją w siatce przeciwnika. Chłopak wykonał swoją cieszynkę dosłownie przede mną. Może było to tylko złudzenie , ale przez chwilę wydawało mi się , że złapaliśmy kontakt wzrokowy.

Pewnie mi się przewidziało.

Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 2:1 dla Barcelony , dlatego dziadkowie wyszli ze stadionu bardzo podekscytowani i radośni. Z reszta jak większość osób.

Po powrocie do domu byłam już padnięta , dlatego stwierdziłam że wezmę jedynie szybki prysznic i wskoczę pod kołdrę. To było zdecydowanie to , czego mi trzeba. Jednak coś mnie tchnęło i weszłam na instagrama. Zdziwiło mnie to że miałam dwa powiadomienia. Jedno mówiło o tym , że użytkownik o nazwie @ pablogavi obserwuje mój profil , a drugie..

@ pablogavi : dlaczego do cholery nie powiedziałaś mi że jesteś w Barcelonie?

~

Siemka , przepraszam za brak rozdzialow ale jakos tak wyszło.

Mam nadzieje ze się podoba.

21.07.2023

1056 słów

You're my everything | Pablo Gavi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz