10.

823 23 4
                                    

Rano wstałam znacznie szybciej niż powinnam. Lekcje zaczynają mi się o 8 , a droga na pieszo z domu zajmuje mi niecałe dwadzieścia minut , więc nie wiem jaki sens miało wstawanie o 5.40. Stwierdziłam jednak , że zapewne już nie usnę , więc wstałam i powoli zaczęłam przygotowywać się do szkoły z myślą że mam jeszcze dużo czasu. Pozwoliłam sobie na długi odprężający prysznic , który pomógł mnie rozbudzić i zrobiłam sobie makijaż. Wybranie ubrania zajęło mi jak zwykle najdłużej. Dopakowałam ostatnie rzeczy do swojego plecaka i ruszyłam na dół by zjeść jakieś śniadanie. Obudziłam się dziś z tak dobrym nastrojem , że nic nie jest w stanie mi go popsuć. Zajęłam się przygotowywaniem swojej ulubionej owsianki z owocami , słuchając przy tym klimatycznych hiszpańskich hitów. Od kiedy tylko pamiętam ten typ piosenek był dla mnie ulubionym. Już w dzieciństwie uwielbiałam bawić się do hiszpańskich melodii , a kiedy dowiedziałam się że w Anglii otworzył się lokal z takim klimatem , niemal popłakałam się ze szczęścia.

Sprawnie zjadłam posiłek i wyszłam z domu zostawiajac otwarte drzwi. Poranne promienie słońca jedynie poprawiły mi humor. Założyłam słuchawki i ruszyłam chodnikiem w stronę szkoły.
Odpaliłam swoją ulubioną playlistę z przebojami twórców takich jak Lana del rey , The weekend czy Taylor swift i zaczęłam przeglądać telefon.

Nie wiem dlaczego , ale automatycznie wcisnęłam w konwersacje z Pablem. Już w nocy widziałam że coś do mnie napisał , ale jakoś nieszczególnie mnie to obchodziło , dlatego dopiero teraz to odczytałam.

Od kretyn:
Dzieki ;) napewno będzie udana.

Jedynie parsknęłam cichym śmiechem na widok tej wiadomości i udałam że wycieram sobie łzy. Nie wiem czemu tak mnie to rozśmieszyło , ale nie miałam za dużo czasu na myślenie nad tym , bo po chwili byłam już przed punktem docelowym.

Miałam nadzieję że spotkam Alicie gdzieś na korytarzu , bo szczerze mówiąc w dalszym ciągu nie wiem gdzie co jest. Dość niepewnym krokiem ruszyłam w stronę swojej szafki by zostawić zbędne rzeczy i trochę zyskać na czasie żeby przypomnieć sobie gdzie jest sala 148.

-cześć-rzekł do mnie wyraźnie męski głos , gdy odwracałam się w stronę rozmówcy , niechcący trąciłam go w rękę.

-wybacz-powiedziałam lekko speszona. Chłopak wyższy ode mnie o dobre dwadzieścia centymetrów przyglądał mi się dokładnie od góry do dołu. Całkiem jak moja babcia. - coś nie tak?-spytałam

-wszystko okej po prostu...-zaczął i zrobił chwilową przerwę , która w zasadzie trwała nie więcej niż dziesięć sekund-po prostu wyglądasz dziś bardzo ładnie.

-dziękuje-nie ukrywam , zrobiło mi się bardzo miło po jego słowach. Ale właśnie takiego wyobrażałam sobie Carlosa. Wysoki dobrze zbudowany , a do tego miły i uprzejmy.

-wiesz jak trafić do klasy?-spytał dalej patrząc na mnie w taki sam sposób.

-właśnie średnio-rzekłam dość cicho.

-to chodź-powiedział i złapał mnie za rękę by po chwili wspólnie przeciskać się przez tłok uczniów na szkolnym korytarzu.

Jak się okazało - tego dnia miało nie być Alicii w szkole. Nieco zasmuciłam się na tę wiadomość bo myślałam ze bede siedzieć sama , ale Carlos niemal od razu zadeklarował że to on dziś dotrzyma mi towarzystwa.

Lekcje minęły całkiem dobrze. Na matematyce carlos pomógł mi z zadaniem którego nie rozumiałam , na każdej przerwie siedzielismy razem i doszłam do wniosku że chłopak wcale nie jest taki zły. Ludzie w dalszym ciągu dziwnie się na mnie patrzą. Jest to pewnie spowodowane sytuacją z Pablem. Jak się okazało plotki szybko się rozeszły. A co do chłopaka , to próbował do mnie dzwonić dwa razy. Ale niestety jestem w szkole. Nie mogę odebrać.

You're my everything | Pablo Gavi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz