26

41 3 15
                                    

Kenma
Razem z Kuroo udaliśmy się do jego domu, gdzie zauważyłem dwa plecaki przy wejściu. Spojrzałem od razu na niego, uśmiechnął się lekko i pokazał palącą mi za siebie. Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem chłopaków machających do mnie.

- Postanowiłem zagadać z Sakusą by zrobić u niego nocowanie. Moja mama nas spakowała, a sama poszła do przyjaciółki - Cieszyłem się z tego powodu tylko jakoś nie mogłem się uśmiechnąć dlatego go przytuliłem.

- Dziękuję... To idziemy? - Chłopak zabrał plecaki i złapał mnie za rękę i przeszliśmy na drugą stronę do chłopaków.

- Kenma! - Już wiedziałem kto mnie zawołał bo zaraz obok mnie pojawił się Shoyo, który od razu mnie przytulił.

- Nie chciałeś mu czegoś powiedzieć? - Odezwał się Kageyama.

- A tak! Nasi rodzice zwolnili nas z lekcji do czasu naszego meczu. Trener powiedział, że ja, Kageyama i Tsukishima  mamy spotkać się z nim i drużyną u was w szkole. Przywiozą nam stroje na mecz, a reszta z nas będzie go oglądać dlatego zostajemy na dłużej! - Rudowłosy znowu mnie przytulił i ja jego. Straciliśmy równowagę i upadliśmy na trawnik, każdy zaczął się śmiać tylko ja lekko uniosłem kąciki ust.

- Nie cieszysz się? - Shoyo oparł rękę o łokieć i położył na dłoni głowę.

- Cieszę się, tylko nie wiem czemu nie mogę tego pokazać. Jakbym stracił kontrolę nad szczęściem, nie wiem jak to wyjaśnić... - Usiadłem i przyciągnąłem do siebie kolana opierając o nie brodę.

- Ale jak to stracić kontrolę? - Zapytał Kuroo siadając obok mnie, każdy zrobił to samo i siedzieliśmy na trawie przed domem Sakusy.

- Nie wiem... Nie mogę się uśmiechnąć, nawet jak czuje sie szczęśliwy.

- Teraz to na pewno po rozprawie idziesz do psychiatry - Nic już nie odpowiedziałem tylko wstałem zabierając plecak i wchodząc do środka domu.

- To w takim razie... Kuroo chodź na moment - Tsukishima zabrał Tetsuro gdzieś w głąb domu, a ja z chłopakami usiadłem na kanapie w salonie. Tsukishima i Kuroo wrócili do nas dość późno bo jakieś trzydzieści minut ich nie było.

- Kenma, zanim coś powiesz to Kuroo wie o naszej umowie. Ograniczamy się do używek, ale chociaż jedno piwo na spotkanie nam starczy dlatego - Tsukishima postawił na stole przede mną siatkę, w której był alkohol - Po jednym dla każdego.

- Tak na poprawę humoru, może się uśmiechniesz? - Zagadał Suna.

- Sam nie wiem... Ale dzięki za starania - Spojrzałem na Kuroo, usiadł obok mnie i wyciągnął z siatki jedną butelkę i mi podał.

- Tylko jedna... Okej?

- Nie mam ochoty na więcej, więc i tak bym dużo nie wypił... - Wziąłem otwieracz do piwa i go użyłem upijając łyk. Po jakimś czasie każdy wypił po jednym (o dziwo Kuroo też) miałem już dość tak szczerze... Oczywiście czas spędzony z chłopakami poprawił mi humor, ale szpital.. Suguru... Mama... Ja już mam dość tego wszystkiego, wszystko było dobrze i musiało się to wszystko spierdolić. Muszę od tego odpocząć...

- Pójdę już na górę, zmęczony jestem. Bawcie sie dalej czy coś... - Chciałem się uśmiechnąć, ale dalej nie mogłem. Udałem się po prostu na górę, do pokoju Sakusy, w którym było już pare futonów. Padłem na jeden wzdychając. Chce już z tym wszystkim skończyć i być szczęśliwy... Może to prawda, że "po drugiej stronie" jest lepiej? Może moja mama właśnie tam jest szczęśliwa? Bez ojca... Problemów... Może powinienem skończyć podobnie jak ona?

Kuroo
Gdy Kenma udał się na górę, zostałem. Pomyślałem, że chce pobyć sam i przemyśleć wszystko co wydarzyło się na cmentarzu i to jak teraz nie może się uśmiechać... Chciałbym jeszcze raz zobaczyć jak się uśmiecha. Dlaczego ninja musi tak cierpieć, a ja nic nie mogę zrobić...

- Kuroo - Z rozmyśleń wyrwał mnie głos jednego z bliźniaków, chyba to był Atsumu... W każdym razie to był blondyn.

- Zamyśliłem się, coś się stało?

- Pytam czy Kenma miał podobne problemy w dzieciństwie, może da się pomóc jak wtedy jak był mały.

- Od zawsze się rzadko uśmiechał, taki już jest... Po obozie zaczął robić to częściej, ale zmarła mu mama i coś znowu w nim pękło... Dzisiaj dostał ataku paniki? histerii? Sam nie wiem jak mam to nazwać... Byliśmy na cmentarzu i zaczął płakać mówiąc coś do grobu mamy, jakoś go uspokoiłem i przyszedłem z nim do was.

- On naprawdę potrzebuję pomocy specjalisty...

- Jutro po meczu macie te rozprawę... Jak twoja mama wygra to go zapisze? I psychiatra mu pomoże... Prawda? - Syna na mnie spojrzał, tak jak wszyscy.

- Zapisze go. To już pewne, ale to zależy od Kenmy czy będzie chciał z nim rozmawiać - Powiedziałem, a każdy jakoś podniósł się na duchu. Poznałem och bardziej i mimo iż przez nich Kenma pali i sięga czasem po jakieś używki to mogę stwierdzić, że są naprawdę myli i dobrymi przyjaciółmi... Dobrze, że Kenma miał chociaż ich jak go ignorowałem, ale to już przeszłość. Dzisiaj ma mnie jako swojego chłopaka i najlepszych przyjaciół.

Około pierwszej poszliśmy już spać. Gdy wszedłem do pokoju, w którym miałem spać ja, Kenma, Sakusa, Atsumu i Suna z Osamu. Zobaczyłem śpiącego Kenme, futon obok niego był pusty to go zająłem i położyłem się obok śpiącego blondyna. Jak tylko zaczesałem kosmyk jego włosów za ucho przytulił się do mnie i spał spokojnie. Pocałowałem go w czoło i sam udałem się w objęcia Morfeusza.

Kenma
Kolejnego dnia miał odbyć się mecz z karasuno. Dlatego też wstaliśmy wszyscy dość wcześnie bo o siódmej rano, przebrałem się w strój do gry i na niego założyłem jeszcze dres nekomy i Kuroo tak samo. Zjedliśmy wszyscy śniadanie i udaliśmy się pod nekome, Shoyo skakał z radości ciągnąc mnie do środka sali gimnastycznej. Musieliśmy poczekać jeszcze na resztę karasuno i drużyny nekomy, kiedy wszyscy się zebrali mieliśmy chwilkę czasu dla siebie, starałem się zapomnieć o tym co było wczoraj by wyglądać naturalnie. Te wszystkie maski... To mnie przerasta, mam dość... Ale muszę udawać by nie zawracać innym głowy...

- Tsukki! - Krzyknął jakiś piegowaty chłopak wyłudzając mnie z rozmyśleń. Pamiętam go z obozu, chyba to Yamaguchi.

- Ta... Hej - Mruknął blondyn. Westchnąłem i tam podszedłem.

- Yamaguchi? Tak? - Zapytałem, chłopak skinął głową - Okej, zabiorę go na chwilę - Popchałem Tsukishime w stronę sali gimnastycznej i zawołałem resztę.

- O co chodzi? - Zapytał zirytowany Tsukishima.

- Czujesz coś w końcu do Tadashiego? Chcesz z nim być? Chociaż spróbować? - Okularnik zrobił się trochę czerwony i odwrócił wzrok kiwając głową.

- Co to ma do rzeczy w takim razie? - Zapytał, a ja zawołałem gestem ręki Kuroo.

- Co jest? - Zapytał obejmując mnie.

- Słuchajcie. Kuroo, wystawie ci piłkę tak w połowie pierwszego seta i zaatakuj naprawdę mocno celując w palce Tsukishimy. Będzie musiał iść wtedy do pielęgniarki, na ławce powinien być wtedy Shoyo na zmianie z libero więc będziesz musiał popchać Yamaguchiego w stronę boiska i powiedzieć trenerowi by to Tadashi poszedł z Tsukishimą do pielęgniarki.

- Żartujesz chyba? A jak nie zagram do końca meczu?

- Miłość jest ważniejsza - Powiedział Shoyo.

- Właśnie - Przyznałem mu rację. Tsukishima chwile narzekał, ale się zgodził. W końcu przyszedł czas na mecz i nasz pierwszy set, w którym Tsukishima miał zbliżyć się do Yamaguchiego.

◦•●◉✿ ✿◉●•◦
Przepraszam za tak straszną przerwę, miałam serio ostry zastój z pisaniem i jak z czytaniem książek. Chyba od jakiś prawie 3 miesięcy męczę się z jedną książką i teraz z pisaniem tego rozdziału. Kiedy kolejny? Nie wiem... Możliwe, że dopiero we wrześniu...

Let Me Drown "Loving You Is A Losing Game" |Kuroken|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz