Rozdział 51 sezon 2

2.5K 252 35
                                    

Z.P.W Ali


Tej nocy nie spałam...co chwile miałam jakieś przerażające obrazy w głowie które przedstawiały jakieś osoby. Pamięć mniej więcej mi wróciła...pamiętam Liama...Kim...Simona ale jak na razie pamiętam tylko ich...może dlatego że ich spotkałam i szczerze...żałuję. Liam prowadzi ten cyrk a Kim i Simon mu pomagają ale ten cyrk jest bardziej...przerażający? tak to dobre słowo. Klauny nie są zabawne a straszne. Ich zęby przypominają uzębienie rekinów a ich ubrania są ubrudzone czerwoną cieczą...zwierzęta są strasznie drapieżne a ich trenerzy terroryzują je a na scenie mordują...

siedziałam skulona pod kratami choć trochę ogrzewając zmarżniente ciało. Klatka nie jest zbyt ciepłym i przytulnym miejscem. Najbardziej dziwną rzeczą jaką była w tym miejscu było to że osoby które koło mnie przechodziły....patrzyły z przerażeniem...uciekały od klatki w której byłam...Tak jakbym była jakimś monstrum który zabija spojrzeniem ale przecież ja jestem zwykłym człowiekiem...prawda? Gdyby nie Tony to pewnie dostała bym depresji. Przynosił mi jedzenie i czystą wodę oraz poprawiał humor. Nadal nie wiem co tak miły i wspaniały chłopak robi w tak obrażającym miejscu...jak do mnie przyjdzie to go zapytam!

-Ali!-o ! O wilku mowa. Odwróciłam głowę i ujrzałam ten wieczny uśmiech na jego mordce. Posłałam mu leciutki uśmiech który w jakiś magiczny sposób ukazał jego uzębienie.

-co tam mała? Przyniosłem ci coś na ząb-podał mi kanapkę z sałatką i nie odrywając ode mnie wzroku wszedł do klatki u usiadł na przeciwko mnie.

-Tony...mam pytanie.

-wal śmiało.

-no...ten...no...dlaczego ty tu jesteś? Nie żebym nie chciała żebyś tu był...ale...-nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa pozwoliłam mu kontynuować swoją odpowiedź. Uśmiech na jego twarzy zniknął a z ust wydobył głośne westchnięcie.

-nie mam wyboru...Liam zabił moją narzeczoną. Specjalnie się tu zatrudniłem by...wykończyć kiedyś tego gnoja. A wiem że kiedyś tego dokonam i...pomszczę ją...-z jego oczu zaczęły wypływać przezroczyste krople. Złapałam jego twarz w dłonie i koniuszkami palców wytarłam słone łzy.

-nie martw się...pomogę ci.-kąciki jego ust powędrowały do góry .

-zaśpiewasz ze mną? Zawsze poprawiało nam to humor. -jego dłonie chwyciły moje i powoli zsunęły je z jego twarzy. Nie czekając na moją odpowiedź chwycił za gitarę która leżała dokładnie za moją klatką i koniuszkami palców zaczął szarpać za struny. Gdy wydał z siebie pierwsze słowa zaniemówiłam. Skowronek nie mógł dorównać jego pięknemu i jakże czystemu głosowi . Nie chciałam zepsuć tej piosenki lecz jego wzrok mówił że czeka aż się przyłączę a ja nie zwlekając otworzyłam usta i wydałam z siebie pierwsze słowa refrenu...nie miałam pojęcia że doprowadzi to do tragedii...Gitara przestała grać a oczy Tonyego bardzo przyciemniały. W pewnym momencie jego ciało opadło na moje kolano. Nie czułam jego bicia serca ani oddechu. Zaczęłam ruszać jego ciało z nadzieją że to tylko żarty lecz przez pół godziny nie mógł by wstrzymać oddech...Tony umarł...

Zza cienia usłyszałam dwa śmiechy oczywiście znanych nam właścicieli.

-widzę że nasza berełka wyszła z muszli...-powiedziała Kim uśmiechając się w ten obleśny sposób. O co jej chodziło...co miało to znaczyć? Dlaczego Tony...

-żarty odstaw na później kim...szef cię wzywa-Simon z tzw pokerową twarzą. Otworzył drzwiczki od klatki podszedł do mnie kopiąc Tonyego odsuwając go ode mnie.

-ZOSTAW GO!-krzyknęłam ksztusząc się łzami a Siomon złapał mnie za kark i uniósł ponad swoje ciało.

-po co? Przecież on już nie żyję...przez ciebie-puścił moje gardło powodując mój upadek. Zaczęłam brać nierówne oddechy mordując go wzrokiem. Kim i Simon chwycili mnie za ramiona i wynieśli z klatki kierując się do biura Liama. Siomon biodrem otworzył drzwi wrzucając mnie do środka i zamykając mnie samą z Liamem i jego "gorylami"

Gra o śmierć i życie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz