Rozdział 27

3.5K 313 14
                                    

Z.P.W JACK

Od odejścia Ali i Jeffa, moje relację z Werą strasznie się pogorszyły. Między nami nie było już tego czegoś co było 3 mieśące temu. Wera zawsze gdzieś wychodzi a gdy wraca jest upaprana krwią i mówi że jest zmęczona i tak dzień w dzień. Czasami mam tego dość ale wiem że gdy Ali i Jeff wrócą, bedzie tak jak kiedyś....chyba. Ja zamieszkałem w jej domu bo rodzicę Wery pokłucili się z nią i sami wyjechali do hiszpanii i tyle było ich widać...Wercia wcalę się tym nie przejmóję bo uważa że tylko jej przeszkadzali. Ona nie wie co to znaczy nie mieć rodziców. Nie raz jej to wypominałem i wtedy zawsze dochodziło do kłutni i dzisiaj nie było inaczej....

-Jack! Kurwa widziałeś mój nuż? Wszędzie go szukam. Ja pierdole GDZIE ON JEST!-tak...w każdym zdaniu wypowiedzianym przez nią musi być jakieś przeklęństwo. Nie macie pojęcia, jakie to z czasem jest denerwójące ! zawsze tylko "kurwa", "ja pierdolę", "jebać to" itd...

-znowu gdzieś idziesz? Nie możesz raz usiąść na dupie i choć raz NIE PRZEKLINAĆ?! WIesz jakie to denerwójące?! Nic tylko kurwa,kurwa,kurwa....Szału można dostać!- Jej wrogie spojrzenie wbiło się w moją twarz (nie miałem maski) Zaraz będzie wejście smoka...Ehh

-A co mam niby robić?! Może mam zamienić się w ciebie i tylko siedzieć na kanapie, oglądać tą pierdoloną telewizję i jeść te pierdolonę nerki! Ja wolę odstresować się na kimś chyba że wolisz bym robiła to na tobie.- Ta kobieta zaczynała mnie powoli dobijać! Czasami mam wrażenie że zachowójemy się jak stare małżęństwo które nie może żyć bez kłutni. Wstałem z kanapy i podeszłem do dziewczyny.

- Wiesz że jak będziesz codziennie mordować pół miasta, nie przywróci to Ali i Jeffa. Zrozum ich nie ma i widocznie NIE BĘDZIE!!- dopiero po minucię zoriętowałem się co powiedziałem..Wercia spojrzała na mnie wściekle i wbiegła po schodach na górę poczym usłyszałem głośny trzasc drzwiami. Czasami nie wiem kiedy ugryść się w język. Wściekły kopnąłem w schody czego potem pożałowałem bo chyba se palca u stoby rozwaliłem. Zacząłem skakać na jednej nodzę łapiąc rękoma za drógą. Na moję " szczęście" podknąłem się o pufę i upadłem na zięmię.

-KURWA!!-wrzasnąłem wściekle. Chyba powinienem wystąpić w programię "Ja To Mam Szczęście" bo idealnie się tam nadaję. Podniosłem się i szybko wbiegłem na górę. Stanąłem przed drzwiami do naszego pokoju i niepewnie zapukałem...

-Wera?-powoli otworzyłem drzwi i spojrzałem na Wercię która siedziała skulona na oknie. W jej oczach było widać łzy, które powoli spływały po jej policzku. Weszłem do pomieszczenia i usiadłem na łóżku przy oknie poczym położyłem głowę na jej ramieniu.

-przepraszam....wiesz że nie miałem tego na myśli...też za nimi tęsknie-Wercia wytarła łzy i usiadła obok mnie. Powoli położyła głowę na moim ramieniu.

-Boję się że coś im się stało...-złapałem kosmyk jej pięknych ,czerwonych włosów i zacząłem kręcić go wokół palca.

-Ali napewno się nic nie stało...ma głowę na karku i potrafi jej używać....bardziej martwię się o Jeffa. Jego debilizm może dać mu się we znaki... może przejechał go samochód którego kierwoca myślał że to bezdomny pies...-Wercia zaczęła się śmiać i wkońcu zobaczyłem ten śliczny uśmiech za którym tak tęskniłem. Nie ważne jaka by nie była, zawsze będę ją kochać.

-nawet tak nie mów. Jeff jest mądry...na swój głupiutki sposób-oboję zaczęliśmy się śmiać poczym Wercia się do mnie przytuliła. Ucałowałem ją w głowę a ona zachichotała.

-kocham cię....-wyszeptała na co ja się uśmiechnąłem. Spojrzałem przez okno a moim oczom ukazała się piękna pełnia księżyca. Wstałem i złapałem moją ukochaną za ręke. Poczym zaczałem biec do wyjścia.

-J-Jack? - W salonie złapałem za moją maskę i przy wyjściu zacząłem ją zakładać. Przechyliłem głowę w stronę Werci.

-pokażde ci coś naprawdę niesamowitego.

Z.P.W Werci

Gdy byliśmy na jakiejs polanie, Jack uparł sie by zasłonić mi oczy bo to ma być "niespodzianka". Po drodze która trwała wieczność (5 minut) usłyszałam głos Jacka.

-gotowa?-ja kiwnęłam głową i mój słodki towarzysz wkońcu zabrał dłonie z moich oczu. Moim oczą ukazało się ślicznę jeziorko w którym odbijał się księżyc a sam ten widok był nieziemski. Jeziorko było widocznie w środku lasu ponieważ wokół były drzewa. Ja odwróciłam się w stronę Jack i rzuciłam mu sie na syjię .

- Jakc tu jest...przepięknie-spojrzałam na księżyc a Jack objął mnie w panie poczym położył głowę na moim ramieniu.

-gdy poraz pierwszy przyjechałem do tego miasta przez przypadek się tu znalazłem. Jest to dla mnie naprawdę wyjątkowe miejsce o którym nikt nie wie. Nawet Jeff...-stałam jak wryta. Pomimo wszystkich naszych kłutni on i tak przyprowadził mnie w bardzo wyjątkowe dla niego miejscę o którym nie wie nawet jego najlepszy przyjaciel...Odwróciłam twarz w jego stronę i musnęłam jego policzek poczym podbiegłam na mały mostek nad jeziorkiem. Przykucnęłam i nachyliłam się by złapać w dłonię wodę.Zaczynałam się nachylać gdy nagle.....znalazłam się w wodzie lecz to nie była moja wina. Ktoś mnie zepchnął a kto to był? Zgadnijcie -_- Odwróciłam się w stronę winowajcy i ukazała mi się śmiejąca twarzyczka Jacka.

-ty....-wysyczałam a Jack zaczął się śmiać poczym wstal.

-Ja?-Zaczął ściągać swoją bluzę ( Wera się jara....tak jak pewnie wszyscy :3) i sam wskoczył do wody. Podpłynął do mnie następnie łapiąc mnie za ręcę , przyciągnął mnie do siebie. Jacl patrzył się mi w oczy ciągle się uśmiechając.

-kocham cię...-wyszeptał zgarniając moję włosy za ucho. Rumieńce mimowolnie pojawiły się na moich policzkach. Złapałam jego twarz i delikatnie przyciągnęłam go w swoją stronę, muskając jego usta. NIe ważne ile razy się pokłucimy...Zawsze będę go kochać.

------------------------------------------------

awwww aż sama się wzruszyłam *.* Też chcę takiego chłopaka :c zamiast chłopaka mam psa który tylko śpi lub gryzie mi skarpetki i chomika który tylko śpi ;-;

taki rozdzialik o Jacku i Werci ;3

50 gwiazdek =next o,o

pajpajpaj moje robaczki ;3

na zdjęciu chyba wiecie kto jest ;)

ide oglądać facetów w czerni *o*

Gra o śmierć i życie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz