Rozdział 34

3.4K 313 16
                                    

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Podniosłam głowę i spojrzałam na ławkę w co mnie bardzo zdziwiło bo powinnam leżeć na Jeffie. Zaczęłam się rozglądać gdy zobaczyłam czarnowłosego wpatrującego się w krajobraz za oknem. Uśmiechnęłam się poczym schodząc z ławki podeszłam do czernowłosego. Usiadłam na parapecie po turecku i również zaczęłam oglądać wieczorny obraz w oknie.

-myślałem że zginę tam-spojrzałam na chłopaka ze smutkiem w oczach. Miałam wyżuty sumienia że to przeze mnie on cierpiał bo....gdybym nie zajmowała się Simonem tylko odrazu pomogła Jeffowi to nigdy by do tego nie doszło.

-przepraszam...-wyszeptałam wciągając nogi pod brodę. Chciałam uniknąć jego spojrzenia ale...jego oczy były zbytnio wciągające. Kątem oka spojrzałam na Jeffa który patrzył na mnie z niezrozumieniem w oczach.

-za co?- w jego głosie słyszałam taką złość. Zdziwiłam się. Spojrzałam smutno na chmury które zaczęły zakrywać całe niebo.

-gdybym wcześniej ci nie pomogła ty nie musiał byś tak cierpieć a ja bym się tak nie mart...-poczerwieniałam nie umiejąc wydusić dalszych słów...WIedziałam że gdybym powiedziała mu że się o niego strasznie martwiłam on napewno by mnie wyśmiał i miałam rację...

-hahahhahahah martwiłaś się hahhahahahha- Jeff wybuchł śmiechem a ja schowałam twarz w nogach. Byłam niczym burak a Jeff prawie sikał ze śmiechu. Odwróciłam się w jego stronę z grymasem.

-i co z tego? tak martwiłam się jak nigdy bo bałam się że cię stracę!!- odwróciłam się napięcie krzyżując ręcę na piersiach udając focha. Usłyszałam jego cichę śmiechy poczym poczółam jego ręce obejmójące mnie od tyłu. Jeff położył głowę na moim ramieniu.

-jesteś słodka wiesz....-wyszeptał mi do ucha przejeżdżając nosem po moim uchu. Nawet nie macie pojęcia jakich dostałam wtedy dreszczy!! Rumieńce na moich policzkach wyglądały jak dwa pomidory. Uwodzenie to on miał w małym paluszku....ehh. gdy już miałam coś powiedzieć obojgu nam zaburczało w brzuchu. Zaczęliśmy się śmiać a ja zeszłam z parapetu.

-chyba trzeba załatwić coś do żarcia..-wyszeptałam poprawiając przydługą koszulkę Jeffa...

-a tak się zastanawiałem.....ty chyba przejełaś moją garderobę....zawsze widzę cię w moich ciuchach. zawsze-ja zaczęłam się śmiać . Drgnęłam gdy poczółam ręcę chłopaka pod moją (a raczej jego xd) koszulką. Dostałam niesamowitych dreszczy i jak zając odskoczyłam od Jeffa.

-ch-chy-chyba mieliśmy i-iść po coś do je-jedzenia...-zaczęłam sie strasznie jąkać. Jeff zaczął się śmać .

-niby za co chcesz coś kupić. Nie wiem czy wiesz ale nie mamy kasy-usiadł na biurku nauczyciela a ja podeszłam do pierwszego lepszego lusterka poczym zaczęłam się w nim przeglądać.

-jeden gość jest u mnie winien kase więc przy okazji do niego skoczymy i będziemy mieć na papu-Jeff zaczął się ponownie dzisiaj śmiać. Ja niczym zachipnotyzowana poprawiałam włosy i makijaż. Co jak co ale.....jestem tylko kobietą.

-dobra dobra. Jesteś piękna a teraz choć już.-tym razem to ja zaczęłam się śmiać. Jeff złapał za swoją bluzę i zaczął ją na siebie narzucać. Uśmiechnęła sie sama z siebie. Znowu jesteśmy razem..

Wyszliśmy z budynku i zaczęliśmy kierować się do nocnego kubu w którym Jakson był właścicielem. Było już późno więc wszystkie nocne kluby szykowały się do otwarcia. Gdy staliśmy przed odpowiednim budynkiem zaczęłam tz retrospekcję (nie mam pojęcia jak się to pisze xd)

RETROSPEKCJA><><><><><><><>

Szam sobie przez ciemną uliczkę obmyślajac co bym mogła robić dziś wieczór...może obejrze jakieś horrorki czy coś. Moje rozmyślenia przerwał okropny kszyk dochodzącu z rogu. Zaciekawiona podeszłam w ciemny zakądek i ujżałam dwóch wieeeeeelkich facetów trzymających za gardło, niskiego pulchnego mężczyznę z ulizanymi włosami i białym garniturku. Mężczyzna darł się niczym mała dziewczynka a dwóch "goryli" śmiało się i coś do niego gadali. Ja jako bardzo "uprzejma" dziewczynka postanowiłam pomóc temu facetowi. Co jak co ale nie lubie gdy ktoś grozi mniejszemu od siebie. Z kieszeni wyciągnęłam mój nóż i niczym cień przeszłam niezauważalnie. Mężczyzne króry trzymał tego karła za gardło, kopnęłam go w "orzeszki" i ten kigantyczny facet rónął na ziemię. Karzełek rónął na ziemię i z przerażeniem patrzył na mnie.

Gra o śmierć i życie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz