Rozdział 52 sezon 3

2K 240 23
                                    

Z.P.W. Jeff

Nie ma jej.Nie ma jej. NIE MA JEJ NIGDZIE! Minęły ledwie 3 dni a ja czuję jakby to był miesiąc albo i więcej. Powoli zacząłem wariować... Ale 3 dni bez jedzenia, picia oraz zmrużenia oka to nie dziwcie mi się.

-Jeff! Usłyszałem walenie w drzwi oraz głos Jacka...Jak Timmiego mam z głowy to teraz ten się mnie uczepił. Zignorowałem go i próbowałem się jakoś zrelaksować...było by fajnie jakby drzwi nie runęły !!

-o! Czyli że taktyka Ali naprawdę działa-Na samą wspomnienie o niej serce podskakuje do gardła...Jack debilu wszystko spieprzyłeś!

-a teraz napraw drzwi i łaskawie spieprzaj...chcę być sam..-Usiadłem na oknie i próbując nie zwracać na niego uwagi lecz...poczułem wspaniały zapach.

-ach..no dobra dobra...czyli że tego hamburgera z podwójnym serem będę musiał dać chłopakom...-odwróciłem się i w jego dłoni ujrzałem moją drugą miłość. Jeszcze w tym momencie zaburczało mi w brzuchu T-T Jezu chociaż dla mnie nie bądź takim sadystą !! ;-; Miałem się już na niego rzucić ale gdy tylko to zrobiłem dostałem z big buta w brzuch...-_- nie naśladuj Ali bo będzie z tobą tak samo źle jak ze mną gdy ją wkurzę ...

-Ej Jack ;--; Nie bądź taki...z przyjacielem się nie podzielisz?? T-T -zrobiłem maślane oczka z nadzieją że Jack nie tylko dla Werci i Lucy jest uroczy...ale powinienem się domyśleć że dla mnie to tylko wredna, wchłaniająca nerki maszyna! -_- krótko mówiąc uderzył we mnie maską.

-jesteś aż takim debilem ? Co ja panienka jestem że nabiorę się na twoje numerki ? Naprawdę podziwiam Ali że z tobą wytrzymuje..ech. Mam do ciebie sprawę..

-Jeżeli chodzi o to że mam się ogarnąć to NIE! Pierdolę wszystko i czekam aż nasza zguba się znajdzie. Usiadłem na podłodze plecami do chłopaka ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej. Nie da się żyć normalnie gdy nie mam jej przed oczami . Jej ślicznych kruczoczarnych włosach..tych zielonych oczach w których można by utonąć i jej wielkich cyc......(CIchoo!! xD)

-Nie o to chodzi...to znaczy. Mógł byś choć trochę się ustabilizować ale rób jak wolisz. Chodzi o to że musisz dla nas załatwić broń. Masky i Tobby bawili się w piratów z Lili i Benem i połamali wszystkie noże -_-...a ty z faktu iż masz znajomości załatwisz dla nas porządną i w dodatku tanią...-no oczywiście ! Jak dotąd to nikt się mną nie przejmował i do mnie nie przychodził prócz Timmiego a jak przyjdzie co do czego to wszyscy do Jeffuśa lecą...ach żeby się czasem nie przewrócili xD

-Co ja caritas jestem?! Sam sobie ją załatw ! Ja idę spać! Nie wiem czy wiesz ale nie spałem od trzech dni!- wskoczyłem pod łóżko i przykryłem się całkowicie kołdrą którą i tak zdjął po chwili Jack..

-Ja nie mogę bo muszę zajmować się Lucy...Wera poszła szukać Ali...wszyscy ją szukamy. Nie tylko ty się o nią martwisz. Więc skoro nie chcesz jej szukać to przydaj się na coś innego.

-to nie tak że nie chcę jej szukać, ale...po prostu nie potrafię. Myśl o tym że może ona jest do czegoś wykorzystywana albo torturowana przyprawia mnie o dreszcze...- Jack spojrzał na mnie wzrokiem współczucia. Kurwa nie znoszę jak ktoś się nade mną lituję. Wstałem zakładając kaptur na łeb i skierowałem swe kroki ku wyjściu.

-dobra załatwię wam tą broń. A tak w ogóle co z Timmim?

-nie za dobrze...nie możemy go obudzić...niby ma otwarte oczy ale nie reaguję na żadne nasze słowa...nawet nie mruga ani się nie rusza...Slender powiedział że możliwe jest że Ali znowu obudziła te swoje oczy i wariuję...musimy ją szybko znaleźć bo Timmi może nie wytrzymać jej szaleństwa i umrze a jak umrze Timmi...to Ali razem z nim...-przegryzłem dolną wargę i wyszedłem z pokoju. Przed opuszczeniem domu poszedłem jeszcze do Timmiego. Chciałem zobaczyć to na własne oczy...

Gra o śmierć i życie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz